"Niech się wypłacze...", czyli crying down
„Niech się wypłacze...” - zdarzało się Wam słyszeć taką radę? „Nie biegnij na pierwsze kwęknięcie dziecka” - to kolejna. „Jeszcze budzi się w nocy?” - słyszysz zdziwioną koleżankę. Nie potrafisz tego zrozumieć, Twoje dziecko ma przecież zaledwie pół roku!
Poradniki - bezradniki
Po takim tekście sięgasz po któryś z polecanych poradników, a tam znajdujesz informację, że Twoje dziecko, podobnie jak setki innych niemowląt, ma zaburzenia snu oraz radę, żeby uczyć dziecko samodzielnego zasypiania. W tym celu należy postępować według schematu:
- dzień (pierwsze wejście do pokoju po 3 minutach płaczu malucha, drugie wejście po 5 minutach, trzecie wejście do pokoju po 7 i kolejny raz również po 7)
- dzień (pierwsze wejście do pokoju po 5 minutach, drugie wejście po 7 minutach, kolejne po 9 minutach).
- dzień (pierwsze wejście do pokoju po 7 minutach, następne po 9 minutach i kolejne kilka wejść w tym dniu po 10 minutach)
- dzień - za każdym razem rodzic wchodzi co 10 minut.
W trakcie wchodzenia do pokoju nie wolno dziecka brać na ręce ani do niego mówić, należy tylko sprawdzić, czy jest suche i bezpieczne. Kto tego próbował, ten wie, że jest to metoda niesłychanie obciążająca dla psychiki matki, bo instynktownie chce ona biec swojemu dziecku na pomoc.
Wiele mam, które próbowały tej metody, mówi o „pękaniu serca”. Metoda nazywa się „crying down”, bo im dłużej dziecko płacze, tym płacz ma mniejsze natężenie. Na szczęście krzywdzenie własnego dziecka dla jego „dobra” nie tylko nie przekonuje każdego, ale budzi też spore kontrowersje. Nie bez powodu, dziecku przyuczanemu do spania tą metodą po prostu dzieje się krzywda.
Ważna więź
Aby dziecko rozwijało się dobrze, musi czuć się bezpieczne. Gatunek ludzki jest tak stworzony, że na początku to bezpieczeństwo musi zapewnić opiekun. Dlatego dziecko ufa mu bezgranicznie. Dorosły z kolei reaguje na dziecka potrzeby, emocje, sygnały. Wymaga to często sporo wysiłku, szczególnie jeśli rodzice otoczeni są mnóstwem „dobrze” doradzających, ale i masą nowoczesnych sprzętów, które mają ułatwić opiekę nad dzieckiem, a tak naprawdę od dziecka oddalają.
Zamiast zaufać instynktowi, który podpowiada, że im bliżej dziecko, tym łatwiej dbać o jego potrzeby, rodzic słucha porad, z których wynika, że dziecko ma zaburzenia snu i powinno nauczyć się samodzielnego zasypiania. Wszystkie te rady nie biorą zupełnie pod uwagę tego, jak skonstruowany jest mały człowiek. I że on nie rozumie, że mama jest za ścianą. Elektroniczna niania nie daje mu tego poczucia bezpieczeństwa, co bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem.
reklama
Przecież przestaje płakać!
Ten, kto uparcie będzie dziecko uczył wypłakiwania się, prędzej czy później dojdzie do takiego wniosku. Rzeczywiście, dziecko pozostawiane samo sobie, w końcu przestaje płakać. Czego się uczy? Przede wszystkim tego, że zostało porzucone. Początkowo płacze głośno, aby przywołać opiekuna. Kiedy nie ma reakcji – milknie – tak działa instynkt samozachowawczy, który podpowiada dziecku, że płacz może przywołać także drapieżnika.
Dziecko w końcu zasypia, ale ze strachem, pełne obaw, że coś wynurzy się z tej ciemności i je pożre. Uczy się przy tym, że jego potrzeby się nie liczą, a ono samo nie jest ważne. Także neurolodzy, którzy coraz lepiej poznają ludzki mózg, zwracają uwagę na to, że poziom stresu nie spada, gdy dziecko w końcu milknie, poziom substancji wydzielanych w tym czasie może być przy tym tak wysoki, że uszkadza pewne obszary mózgu – te odpowiadające za pamięć i regulację emocji. Obraz mózgu płaczącego dziecka jest taki jak dziecka odczuwającego ból. By budować więź z dzieckiem można mu śpiewać kołysanki.
Postaw na wrażliwość
Słuchanie zgodnie z poradnikiem płaczu małego dziecka, sprawia, że dorosły się nań uodparnia. Dlatego nie reaguje. A przecież empatia, czyli zdolność współodczuwania, jest jednym z najlepszych narzędzi, w jakie wyposażyła nas natura. Pozwala nam zrozumieć tego małego, bezbronnego człowieka. Dlatego postaw na wrażliwość. Buduj dobrą więź ze swoim dzieckiem, zadbaj o emocje niemowlaka. To inwestycja, która się zwróci, bo jeśli dziecko będzie do nas czuło zaufanie, to jego późniejsze wychowanie będzie znacznie łatwiejsze.