Uwaga uciekinier, czyli dziecko zaczyna pewnie chodzić
Dziecko staje się mobilne i całkiem swobodnie zaczyna samodzielnie chodzić. Wydaje się to być idealnym momentem na długie spacery, podczas których będzie można stopniowo rezygnować z wózka. Niestety, maluch ma inne plany...
Ucieczka, czyli dwa kroki do bycia samodzielnym
Oddalanie się od rodzica to trudny dla dziecka, ale i bardzo ważny, moment. Zaczyna być samodzielne i samo decyduje o tym, w którym kierunku pójdzie! Bardzo się przy tym boi (czego rodzice zdają się nie zauważać), ale mimo to podejmuje decyzję o oderwaniu się od mamy.
To trudne chwile także dla rodzica, który przede wszystkim boi się o bezpieczeństwo malucha. Małego uciekiniera może przecież spotkać tyle złych przygód – począwszy od zwykłego upadku, przez spadnięcie z wysokości, zgubienie w tłumie, po wbiegnięcie na ulicę wreszcie.
Kiedy i dlaczego pojawiają się ucieczki?
- Dziecko ma dość wózka. Chce biec, skakać, zatrzymywać się, gdy chce. Jest ciekawe świata, tych wszystkich drobiazgów leżących na ziemi, które chce podnieść i obejrzeć. Świat z perspektywy wózka to dla małego zdobywcy zbyt mało. Nic dziwnego, że uwolniony pędzi przed siebie na oślep, byle dalej od wózka, szelek, uwięzi i zmuszającej do tego mamy!
- Dziecko ma dużą potrzebę samodzielności. Nasila się ona w okolicy drugiego roku życia. Dziecko chce samo decydować co zje, co ubierze i gdzie pójdzie. Oraz jak szybko.
reklama
Zamiast krzyku... jakie sposoby mogą być skuteczne (przynajmniej przez pewien czas)?
-
Zajęcie uwagi dziecka.
Jeśli spacer polega na maszerowaniu asfaltową alejką w kierunku wybranym przez rodzica, maluch szybko się znudzi. Uatrakcyjnienie spaceru zapobiega szukaniu rozrywki na własną rękę. Może to być omijanie linii w chodniku, utrzymywanie równowagi na krawężniku itp. oglądanie liści, kwiatków czy siadanie na każdej wolnej ławce, a najlepiej czynności wybrane i zaproponowane przez dziecko.
-
Wybranie celu.
Dla małego dziecka, które nie rozumie jeszcze dobrze pojęcia czasu czy odległości, każdy kierunek wycieczki jest tak naprawdę bezcelowy. Może jednak iść w daną stronę chętniej, jeśli ma przed sobą perspektywę dojścia na plac zabaw, do sklepiku, gdzie zawsze kupujecie soczek, czy w inne, atrakcyjne miejsce.
- Dwulatki chętnie budują rytuały,
w których odnajdują poczucie bezpieczeństwa. Próba ich ominięcia (typu: przejście inną trasą, czy ominięcie korzenia, przez który za każdym razem trzeba przeskoczyć) budzi złość i frustrację. Warto więc ich przestrzegać.
-
Unikanie zakazów
Jeśli zaraz na początku spaceru dziecko usłyszy litanię dotyczącą tego, czego mu nie wolno i co się stanie, gdy..., to nic dziwnego, że w swej potrzebie bycia autonomiczną jednostką, robi dokładnie na odwrót. Im mniej zakazów, tym lepsza współpraca.
-
Pozwolenie na dokonywanie samodzielnych wyborów.
Czasem jednak potrzeba samodzielności i samodecydowania jest tak silna, że możliwość wyboru – pozornego, w gruncie rzeczy (chcesz iść w prawo czy w lewo?) dziecko odbiera jako zamach na własną wolność i natychmiast odwraca się na pięcie, aby zawrócić. Dlatego dawanie wyboru powinno polegać na „gdzie chcesz pójść?” i uszanowaniu decyzji dziecka. Nawet jeśli woli ono spacer po parkingu i oglądanie samochodów.
Bezpieczeństwo przede wszystkim!
O ile spacerujemy z dzieckiem w parku, czy po osiedlowych, spokojnych alejkach, to najlepszym sposobem na uciekiniera jest pozwolenia mu na to, aby szedł tam, gdzie ma ochotę, zatrzymywał się, gdy go coś zainteresuje – zaspokojenie jego potrzeb przynajmniej przez jakiś czas, sprawi, że w chwilę później bez oporu podąży za rodzicem.
Znacznie trudniej jest jednak wtedy, gdy idziemy ruchliwą ulicą, czy w tłumie ludzi. Wówczas, w pierwszej kolejności, trzeba zadbać o bezpieczeństwo dziecka. Co w tym może pomóc?
- omijanie niebezpiecznych miejsc, nawet gdy trzeba nadłożyć drogi, może być szybszym sposobem, niż walka o każdy metr i setne „daj rączkę”;
- wcześniejsze przygotowanie, na przykład przed dojściem do ruchliwej ulicy tłumaczenie, że auta jadą szybko, są ciężkie i trzeba ten odcinek pokonać w wózku czy na rękach mamy;
- jeśli trzeba dotrzeć gdzieś na określoną godzinę, trzeba wyjść na tyle wcześnie, aby nie musieć się spieszyć, a pozwolić maluchowi na eksplorowanie trasy.
reklama
Dziecko na smyczy...
Szelki dla małych dzieci, połączone ze „smyczą” budzą wiele emocji.
Przeciwnicy twierdzą, że:
- dziecko to nie pies, żeby je na smyczy prowadzić;
- nie nauczy się w ten sposób ostrożności i odpowiedzialności za własne działania;
- podczas szarpnięcia - gdy dziecko szybko biegnie, a smycz go nie puszcza – dziecko może upaść, potłuc się, nadwyrężyć kręgosłup (głowa malucha jest ciężka);
- odrobina cierpliwości i wyrozumiałości dla potrzeb dziecka przynosi lepsze efekty;
- dziecko z uciekania za jakiś czas wyrośnie;
- smycz to pójście na łatwiznę, a bystre dziecko rzuci się do ucieczki, gdy zobaczy, że rodzic wyciąga smycz i to dopiero może być niebezpieczne;
Zwolennicy są natomiast przekonani, że:
- szelki z plecaczkiem to sposób na to, aby dziecko chętnie je ubierało przed spacerem i w żaden sposób nie przypomina to psiej obroży;
- dziecko na smyczy ma więcej luzu niż trzymane za rękę
- smycz zapewnia bezpieczeństwo na ulicy czy w miejscach ruchliwych, gdzie dziecko mogłoby się zgubić w tłumie;
- zakłada się ją tylko w chwilach podwyższonego ryzyka, a nie cały czas;
- wysokiemu rodzicowi ciężko prowadzić malucha za rękę, musi się boleśnie garbić.
Dostrzec i zaspokoić potrzeby dziecka
Można trzymać dziecko na smyczy, można je nieustannie zabawiać, ale najistotniejszą rzeczą (nie tylko w kwestii uciekania, ale właściwie w odniesieniu do całego wychowania) jest zrozumienie, że dziecko ma własne potrzeby i wie, czego potrzebuje, aby je zaspokoić. Jest najlepszym specjalistą w kwestii samego siebie samego i własnego rozwoju.
Jeśli potrzebuje w czasie spaceru zejść ze ścieżki – warto mu na to pozwolić, oczywiście w granicach rozsądku. Kiedy potrzebuje samo decydować o kierunku spaceru, także i tę potrzebę można w miarę łatwo zaspokoić. Spacer ma być przyjemnością – dziecko rozumie ją jednak inaczej niż rodzic. Zrozumienie i zaakceptowanie tego niezmiernie ułatwia życie.
Joanna Górnisiewicz