Śmierć 37-latki nie pomogła. Pacjenci nadal nie mówią prawdy.

Kto nas będzie leczył, jeśli trzeba będzie zamknąć szpitale?

Śmierć 37-latki nie pomogła. Pacjenci nadal nie mówią prawdy.

Najbliżsi 37-latki dopiero, kiedy ta w ciężkim stanie znalazła się w szpitalu dowiedzieli się, że ich dalszej rodzina w lutym przebywała we Włoszech. Wtedy niezwłocznie poinformowali Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Kaliszu.
Nieszczęśliwy zbieg okoliczności nie tylko pozbawił życia młodą dziewczynę, ale również spowodował poważne perturbacje w szpitalu, do którego trafiła.

Tymczasem, jak się okazuje wielu pacjentów zataja informacje. Dr Michał Sutkowski, lekarz z Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce w rozmowie z podyplomie.pl powiedział, ze sam zetknął się z pacjentem, któremu udzielał teleporady dotyczącej jakiegoś schorzenia i dopiero na koniec rozmowy okazało się, że mężczyzna i jego rodzina objęci są kwarantanną. Kwarantanna została zalecona, ponieważ jeden z członków rodziny został wypisany ze szpitala, w którym wykryto koronawirusa.  Chociaż rodzina przestrzegała kwarantanny, to i tak powinna była zostać monitoringiem sanepidu, ze względu na własne bezpieczeństwo.

Ludzie, co wy robicie? Lekarze są bohaterami, ale nie mają super mocy. To, że jedna osoba zatai prawdę powoduje całą lawinę tragicznych sytuacji. Zarażają się lekarze, chorzy, rodziny, itd. Kolejne odziały szpitalne są zamykane. Kto was uratuje, jeśli nie zadbamy o ludzi, którzy z narażeniem zdrowia i życia pracują w dzień i w nocy? Oni też się boją, ale pomimo tego dają z siebie wszystko. Pomyśl, co możesz zrobić dla nich, dla siebie, dla mnie.

I przeczytaj co na FB napisała dr Poziomka

Dla ciebie zostaję w pracy, Ty zostań w domu dla mnie” tak jak medycy ma całym świecie - dołączam do akcji. Za każdym dyżurem, stoi człowiek. Za każdym człowiekiem - historia. Oto moja:

Zaczynam właśnie kolejny dyżur. Tym razem na oddziale. Może będzie spokojniej.
Moje myśli uciekają strony rodziny.
Ostatnie dni były bardzo wyczerpujące. Nie tylko fizycznie. Także psychicznie. Emocje sięgają zenitu.
Codziennym powrotom z pracy towarzyszy strach o bezpieczeństwo i zdrowie naszych rodzin. Ja, moje koleżanki i koledzy, drżymy o naszych najbliższych. My też mamy przewlekle chore dzieciaki, partnerów, małżonków z grup ryzyka, starszych rodziców w jednym domu z nami.

  • Czasem pojawia się myśl, że najbliżsi byliby bezpieczniejsi, gdyby się z nami nie kontaktowali.
  • Wtedy serce pęka.
  • Moje - codziennie na 1 000 000 kawałków. Dla bezpieczeństwa mojego syna, postanowiłam go ode mnie odizolować.
  • Nie mogłabym pracować z chorymi, gorączkującymi, kaszlącymi dziećmi, wiedząc, że wracam do domu, w którym jest on - mały, obciążony dodatkowymi schorzeniami, niewinny chłopczyk, u którego co drugi katar kończy się zapaleniem płuc.
  • Podjęłam decyzję, odwiozłam syna do dziadków. Nie widzimy się od tygodnia, i nikt nie wie jak długo jeszcze to potrwa.
  • To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu.
  • Podjęłam ją, ponieważ kilkanaście lat wcześniej podjęłam inną, ważną decyzję.
  • Złożyłam przysięgę Hipokratesa.
  • Jestem lekarzem, po to by, chwilach takich jak te, zostać na dyżurze. By pomagać moim pacjentom.
  • Jestem w pracy dla Ciebie, Ty zostań w domu dla mnie!

 

 

 

reklama

Bibliografia

  1. podyplomie.pl

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: