Włoska focaccia i tajskie kuleczki – szybko, prosto i smacznie
Ten weekend miałam zaplanowany co do godziny. W dodatku byłam dumna, że potrafię ustawić wszystko tak, żeby mieć czas dla dzieci, męża, pracy i dla siebie. Tyle czasu dla siebie, tyle czasu na wszystko - i spacer, i pogaduchy z przyjaciółmi, i czas z dziećmi oraz bez dzieci. I słońce, i taki piękny świat... i nawet mąż mi się podobał bardzo. I pies i chomik. No... i sklepy mi zamknęli. Te z jedzeniem. A przecież... MIAŁAM ZAPLANOWANE KONKRETNE ZAKUPY!
22:00, a ja nerwowo kombinuję, co zrobić na jutro.
Myślę - a może kaszę? Kaszę jednak nie, bo pierwsze wpadły na ten pomysł te cholerne wołki zbożowe (macie jakiś patent, bo mam wrażenie, że kiedy uda mi się je utłuc, to nowe sobie przynoszę ze sklepu. Głównie siedzą w zamkniętych torebkach).
reklama
Znalazłam drożdże, mąkę, resztę oliwek, czyli czas na focaccię, Pachnącą i sycącą. Żeby dzieci nie zapchały się "na amen", dostaną do niej pomidory z oliwą.
Tymczasem na dnie lodówki natknęłam się na pierś z kurczaka. Wydała mi się smętna kolorystycznie, więc postanowiłam nadać jej kolorów. Tak powstał pomysł na tajskie kuleczki. Zamiast kolendry świeżej dodałam suszoną i dorzuciłam zieloną pietruszkę.
Nie mam pojęcia, jak to wszystko się "złapie" smakowo, ale zawsze mogą zjeść wszystko oddzielnie.