M_Lena
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 9 Styczeń 2019
- Postów
- 638
Może ja po prostu jestem jakaś nienormalna... może nie nadaję się na mamę... tego właśnie cały czas się bałam...Zmęczenie robi swoje, jak wiesz, ja też nie chciałam dzieci, nasze historie są bardzo podobne..
Ale staram się myśleć o tym, że rozpamiętywanie tego "poprzedniego życia" i tęsknota za nim, nic nie zmienią.
Dziecko jest jedyną rzeczą, której nie możemy cofnąć... bo można wyjechać i można wrócić, można z kimś zerwać kontakt i można go wznowić, można zmienić zawód... ale Dziecko jest na zawsze...
I gdybym miała przez to wszystko jeszcze raz przejść, żeby tego mojego szkraba mieć, to bym to przeszła, jestem szczęśliwa, że go mam :-)
I Ty na pewno też :-)
To tylko zmęczenie robi swoje...
Co do tego co robimy to:
-tańczymy :-) biorę małego na ręce i chwilę z nim tańczę do czegoś wesołego, to w sumie też trochę dla mnie bo to poprawia mi humor :-)
- mamy matę, na której leży i tam są różne zabawki i jeszcze dostałam taką kostkę sensoryczną to mu tam zawiesiłam i on się nią mega interesuje :-) a jako że odkrył, że ma ręce to oprócz pchania ich namiętnie do buzi to też stara się panować nad mięsniami i tą kostkę łapać za wystające elementy :-)
Czasem siedzę i cośtam mu pokazuję i opowiadam, ale najczęściej po prostu daję mu spokój, podobno ważne jest też, żeby zamiast ciągle dziecko pobudzać do reagowania, zostawić je samemu sobie, żeby sobie samo tam ogarniało
-masażyki, układanie nóżek w żabkę (ma już niby bioderka ok, ale lekarz polecił jeszcze tak ćwiczyć)
- układanie na brzuszku - cwaniak ma 2 miesiące i już sam umie przekręcić się z brzuszka na plecy i to w obie strony... dobrze, że nie z pleców na brzuch bo wtedy to już nie będzie można z oczu spuścić....
-duuuużo gadam do niego i on chyba dzięki temu też już tam po swojemu guga ;-) opowiadam mu historyjki z życia albo jak oglądam serial to mu mówię co się tam dzieje na ekranie ;-)
Wiele więcej chyba na tym etapie nie można robić... :-)
Ale czas jakoś i tak mija... bo to karmienie, przewijanie, spacer, kąpiel, to wszystko zabiera jakoś tak czas...
A jednak jak Męża nie ma to od 10.30 do 1:00, tak więc jak ma pracę np. 3 dni, dzień wolnego i pracę 2 dni... tooo trochę ta monotonia też nudzi... i męczy...
I są dni, że nic się już nie chce... ale wtedy patrzę na tego mojego skarba i tak sobie myślę, że w sumie ma tylko mnie i jest ode mnie zależny i też jak leży sam, to się troche nudzi, więc się domaga mojej obecności, bo ja też nie chciałabym leżeć ciągle sama... i że nie umie jeszcze sam usiąść albo iść gdzies, więc ja jestem też jego nogami i że to moje "nie chce mi się" ma też wpływ na niego...
Więc biorę się w garść i działam :-)
A jego uśmiech mi wszystko wynagradza :-)
Zobacz załącznik 1034320
Robię wszystko przy Małej, bo muszę, bo wiem, że sama sobie nie poradzi, jak płacze to ja też jestem smutna, bo włącza się empatia i chęć niesienia pomocy drugiej osobie. Kocham tę małą istotkę, ale mam wrażenie, że nie jest to miłość matczyna, tylko taka jakby nie wiem - wymuszona? Bo już jest to nie da się inaczej, bo to człowiek, dziecko...
Na zewnątrz jest wszystko ok, bo przecież tak musi być, ale wewnątrz wszystko we mnie krzyczy...
Mam wrażenie, że jestem z tym wszystkim sama... nie mam z kim pogadać, wyżalić się... Wokół mnie same matki-polki, które patrzyłyby na mnie jak na wyrodną matkę i dawały kazania jakie to macierzyństwo jest piękne... rzygam już tym gadaniem, bo wszędzie to zresztą można usłyszeć czy przeczytać...
A ja jestem jakby obok tego wszystkiego, jakby to wszystko działo się przy okazji, poza mną.
Najszczęśliwsza jestem wtedy kiedy Mała śpi... i nie muszę się nią zajmować. Wtedy mogę zająć się sobą czy choćby odpocząć. Tak. Taka jestem zła...
Ostatnia edycja: