Naszą córeczką opiekuje się dziewczyna męża, a my mamy czas dla siebie
Nie tylko niewyspanie jest bolączką młodych rodziców, ale również to, że przestają mieć czas dla siebie nawzajem. Wygląda, że rozwiązaniem tego typu kłopotów może być otwarta formuła małżeństwa. Jak wam się podoba taki pomysł?
Kilka dni temu w internecie trafiłam na artykuł, który… dobra nie będę oceniać, tylko przytoczę jego treść.
Poznajcie małżeństwo X. Od początku znajomości obydwoje zgodzili się na związek otwarty. Niedawno zostali rodzicami, ale nadal mogą spędzać wspólnie czas, bo ich córeczką opiekuje się aktualna dziewczyna tatusia. Czyż to nie urocze?
W zamian tatuś spędza weekendy z "opiekunką", a mamusia też ma prawo umawiać się z innymi mężczyznami. Czasem tatuś z dziewczyną zabierają maleństwo do siebie, żeby mama mogła spędzić sam na sam czas z którymś z adoratorów. Żeby obyło się bez nieporozumień, rodzice stworzyli specjalny grafik – ułożony tak, by każde z nich miało czas: dla siebie, na randki oraz oczywiście ten wspólny, bo zależy im na stworzeniu dobrej, szczęśliwej rodziny.
Podobno nie wszystko jest takie różowe, bo kiedy mąż spędza weekend z dziewczyną, a tymczasem w domu jego córeczka ma gorszy dzień, to żonie - gdzieś z tyłu głowy - pojawia się myśl, że fajnie byłoby, gdyby przechodzili przez to razem.
reklama
Oczywiście istnieje również kwestia zazdrości, jednak osoby, które preferują taki styl związku twierdzą, że dzięki otwartości, szczerości oraz rozmowie można sobie z nią poradzić, np: umówić się na kolejne spotkanie.
Przypominam, że obydwoje są dorosłymi ludźmi, obydwoje zgodzili się na taki rodzaj związku. W efekcie jaki koszt poniesie ich rodzina? A może to jednak jest jakieś rozwiązanie. Jak sądzicie? Dla mnie w tej historii nie ma miejsca dla dziecka.