Czego kobiety nie lubią w mężczyznach
Ostatnie zmiany: 27 czerwca 2019
Każda z nas, od co najmniej późnego dziecięctwa wie, jak powinien wyglądać jej książę na białym rumaku. Dla większości z nas przyjmuje on postać wysokiego i cudnie zbudowanego bruneta o czarującym uśmiechu. Królewicz jest mądry, wrażliwy i wie, czego pragnie kobieta - przy nim każda czuje się jak prawdziwa księżniczka. Zastanawiałyście się kiedyś dla odmiany, czego nie lubicie w facetach? Jakich cech za żadne skarby nie powinien posiadać książę z waszej bajki? Postanowiłam zgłębić temat – czytałam, studiowałam badania i pytałam. W efekcie powstała poniższa lista.
Drogie Panie, wyszło na to, że w mężczyznach nie lubimy:
-
zniechęcających aromatów: odstraszający jest zarówno nieświeży oddech, zapach potu, jak i woń nieświeżych skarpet. Tak – prawdziwy mężczyzna ma pachnieć pięknie i elektryzująco.
-
niechlujstwa: niedopuszczalne jest, by mężczyzna miał zaniedbane, tłuste włosy, widoczne braki w uzębieniu, brudne lub za długie paznokcie. Uznajemy, że dwudniowy zarost i nonszalancko rozpięta koszula to inny temat.
-
nieestetycznego opakowania: niemodnych ubrań (nie ma to jak garnitur z matury i zwężane, za krótkie dżinsy), elementów odzieży, które są pogniecione i nieświeże; zniszczonych, rozchlapanych butów, spadających spodni, wielkich slipów przypominających żagiel i dziurawych skarpet.
-
dużego, wystającego brzucha (co ciekawe mężczyznom przerośnięty mięsień piwny zupełnie nie przeszkadza - uzbrojony w oponkę Adonis nadal uwodzicielsko ogląda się wyłącznie za kobietami o nienagannej figurze) oraz niskiego wzrostu (to chyba rzecz nie tyle estetyki, psychologii, co intuicji - antropologowie przyznają, że bardziej udane są związki, w których mężczyzna jest wyższy od kobiety).
-
przemądrzałości – irytującego zadowolenia z siebie, przesadnie wysokiego mniemania o sobie, wypowiadania się na każdy temat niezależnie od stanu wiedzy. Tak, mężczyźni zawsze wszystko wiedzą najlepiej, właściwie w każdej kwestii są autorytetami, a ich wiedza jest w sumie absolutna – wypowiedzą się zarówno na temat planowanej reformy edukacji, jak i trendów w makijażu wiosennym.
-
braku zrozumienia kobiecej psychiki, kpiny i zrzucania wszystkiego na PMS, hormony czy muchy w nosie. Oburzające jest bagatelizowania naszych problemów, wyśmiewanie się z kobiecej wrażliwości i nie docenianie naszych umiejętności analitycznego i perspektywicznego myślenia. Bolesne jest wyśmiewanie naszych zainteresowań (szydełko? decoupage? Phi!), lektur (romans? O jakie to niepraktyczne!) czy repertuaru kinowego (taaaak – i znów wyciskacz łez).
-
niskiego progu bólu - kiedy facet choruje i się nad sobą roztkliwia, a katar, chrypa i 37 stopni na termometrze rozbija go i unieruchamia w łóżku na tydzień. Patrzymy na delikwenta i przed oczami miga nam ambitny plan dnia, zrealizowany w 100%, kiedy to łamała nas grypa z mega gorączką, a płuca rozrywał gruźliczy kaszel.
-
plotkowania – bo do czego to podobne, żeby facet swoimi komentarzami dotyczącymi otaczającej go rzeczywistości zawstydzał największą osiedlową plotkarę? To naprawdę niedobrze, kiedy mężczyzna ma zbyt wiele do powiedzenia na temat prowadzenia się sąsiadki, koloru włosów kolegi zza biurka czy nowinek zza kulis familijnego serialu.
-
użalania się, jęczenia i czarnowidztwa – czyli jednym słowem kiedy okazuje się, że chłopy „marzą się jak baby”, a my mamy większe prawo do „noszenia spodni”.
-
zagrożenia tożsamości,jakie niesie ze sobą bliskie spotkanie z jednostką metroseksualną. Najlepsze kosmetyki, markowe ciuchy i bajeranckie obuwie to nic. Problem pojawia się w chwili, kiedy okazuje się, że facet ma lepiej wyregulowane brwi, bardziej zadbane paznokcie i włosy w o niebo lepszej kondycji niż nasze.
-
faceta słabszego od siebie – nie dla nas metro-, kochamy macho! Jednym słowem nie lubimy sytuacji, kiedy okazuje się, że jesteśmy bardziej męskie niż … mężczyzna.
-
braku empatii – wkurza nas to, że faceci nie rozumieją naszych aluzji, sugestii, subtelnych i zawoalowanych próśb. To irytujące mówić wprost, o co chodzi!
-
braku dociekliwości – która objawia się w sytuacjach, gdy na pierwszy rzut oka widać, że jesteśmy udręczone i nieszczęśliwe, tymczasem facet na nasze zdawkowe „nie, nic się nie stało” zupełnie nie reaguje, zbywając nas lakonicznym „acha”! Jak można być tak zamkniętym na drugiego człowieka
-
małomówności – odpowiedzi na pytania „tak” i „nie” są po prostu obezwładniające! Ile można samemu brać się z życiem za bary, łkać w poduszkę, zadręczać przyjaciółkę i smarować zapiski w pamiętniku?
-
dosłowności – kiedy facet nie potrafi odczytać sygnałów i bierze wszystko tak, jak mu podają, nie doszukując się drugiego dna, nie zawracając sobie głowy interpretacją, kontekstem czy niuansem.
-
przedmiotowego traktowania - kiedy faceci opisując kobietę mówią: blond, szczupła, duży biust, świetny tyłek. A gdzie miejsce na walory wewnętrzne? Gdzie nasze zalety umysłu?
-
bałaganiarstwa – porozrzucanych po całym domu nieświeżych skarpet czy czystych t-shirtów przemieszanych z tymi o wątpliwym zapaszku. No i tę niefrasobliwość, które każe im zostawiać osikaną deskę klozetową, nie wyjmować chusteczek ze spodni przeznaczonych do prania i zostawiać w umywalce plamy po zużytej paście do zębów!
-
braku podzielnej uwagi – świadomość tego, że jesteśmy o wiele szybsze i bardziej wydajne bywa nie do zniesienia. No bo jak można czekać kwadrans na zagotowanie się wody, nie wytarłszy przy okazji kuchennego blatu, nie zmywszy naczyń czy nie podlawszy kwiatów?
-
tego zatrwożonego/wściekłego wzroku, kiedy kolejną godzinę rozmawiamy przez telefon z mamą bądź zdajemy przyjaciółce relację z wieczoru u teściów, a on ma wrażenie, że opowiadasz fabułę ulubionego serialu.
- lekkości bytu – o ile mężczyzna jest kawalerem lub wciąż obsługuje go mamusia, o tyle problem nie jest palący. Gorzej, jeśli ów założył rodzinę, a wciąż myśli, że żyją krasnoludki – bo jak inaczej wytłumaczyć fakt luźnego traktowania rzeczywistości: wiecznego nie pamiętania, że posiadacie zmywarkę (i lokowania brudnych naczyń w zlewie, czekając, aż ktoś się tym dalej zajmie), wyrzucania śmieci, ale nie wkładania do kosza nowego worka (ojej, samo się), brak minimalnego zainteresowania obsługą pralki (białe, kolorowe, 40 stopni, 60 stopni – eee, to zbyt skomplikowane) i tak dalej, i tak dalej? A jeśli dołożymy jeszcze to, że każda nasza prośba musi odleżeć kilka tygodni, aż nabierze urzędowej mocy …
reklama
Monika Zalewska-Biełlo