Ravioli czyli zestaw ratunkowy, kiedy dopada cię wirus
Wczoraj dopadł mnie paskudny wirus, więc zastanawiałam się, czy nie odpuścić. Nie odpuściłam, ale dzisiejszy lunch został przygotowany z sercem i dużą pomocą półproduktów:) Super, że istnieją, bo słowo daję, że "ledwom żywa".
Do lunchboxa powędrowała zatem:
1. porwana sałata,
2. pokrojone pomidory,
3. oliwki
4. oraz ugotowane ravioli ( 3 min.) z mięsem. Polane oliwą z odrobiną octu balsamicznego.
Tu drobny wtręt dla osób, które będą chciały przygotować sobie taki lunch a są rano kompletnie nieprzytomne. Uwaga! Jeśli w jednej ręce masz garnek z ravioli, a w drugiej sitko, to nie oznacza, że jesteś gotowa/y do odlania wody. Dojdź do najbliższego zlewu! Poparzenie stopy jest idiotycznym pomysłem na poranną pobudkę, chociaż przyznaję - działa.
reklama
Wracając do zestawu. Mała kanapeczka z guacamole (kupiłam guacamole, a nie zrobiłam tym razem), sałatą i wędzonym łososiem oraz na deser trochę śruty;) czyli musli (też kupione) i jogurt. Jogurtu również nie wyprodukowałam samodzielnie i nie sądzę żeby to kiedykolwiek nastąpiło Zrobiłam.
Dziecię ruszyło do szkoły, a ja mam czas żeby sprawdzić, jak tam się miewa moja stopa i... do pracy:) Miłego dnia wam życzę i przypominam, że dzisiaj piąteeeeeek:)