Placuszki z zielonego groszku i pierś kurczaka w mleczku kokosowym
Wczorajszy dzień był dla mnie baaaardzo długi i kiedy o 1:00 nadal siedziałam przed komputerem przygotowując materiały dla klientów, w tyle głowy kłębiły mi się niepokojące myśli. Wśród nich ta najgorsza."Przecież rano się nie zwlokę z łóżka, żeby gotować!".
I tak to o 1: 30 w nocy stanęłam przy garach. Brakowało mi pomysłu, bo po kilkunastu godzinach pracy mózg miałam już wywinięty na drugą stronę. I tu - przyznam - poszłam po linii najmniejszego oporu.
Na pierwszy ogień - zaczęłam przygotowywać placuszki z zielonego groszku. Groszek się gotował, ja tymczasem wrzuciłam do malaksera:
- pół cebuli cukrowej,
- parę gałązek zielonej pietruszki,
- jajko,
- mąkę,
- ciut proszku do pieczenia,
- sól i zioła, jakie mi wpadły w rękę (zapamiętałam, że szczypta gałki muszkatołowej należała do nich - na 100%).
reklama
Zmiksowana całość czekała spokojnie na groszek.
Tymczasem chwyciłam pierś z kurczaka. Pokroiłam ją na kawałki, wrzuciłam na patelnię i przesmażyłam. W trakcie dodałam przyprawy indyjskie, zalałam 100 ml mleczka kokosowego i jeszcze przez chwilę smażyłam.
Równolegle groszek powędrował do malaksera, gdzie został zmiksowany z resztą składników, a następnie masa w postaci placuszków smażyła się na oliwie.
O godzinie 1:55 byłam w łóżku. Wstałam o 6:50 i w ciągu 5 minut zapakowałam jedzenie do dwóch przegródek, do trzeciej wsypałam zdrową śrutę, a o 7:00 z powrotem padłam i do 8:00 mogłam spać.