Kuskus z kurczakiem i warzywami, a na deser placuszki serowe i koszmar z PRL-u;)
Dzisiaj w lunchboxie - przynajmniej częściowo - podróż do przeszłości. Nie wiem czy pamiętacie budynie w kolorze majtkowym, które często-gęsto podawano z soczkiem w PRL-owskich stołówkach szkolnych?
Hurra! Udało mi się stworzyć galaretkę truskawkowo-jogurtową w równie okropnym kolorze. Wymieszałam galaretkę truskawkową z jogurtem. Na szczęście była na tyle smaczna, że młodsze dziecię zapragnęło ja wziąć do szkoły. Starsze spojrzało na kolor i zrezygnowało. ( w sumie go rozumiem, bo był koszmarny)
Kolejnym przepisem z przeszłości, który pamiętam z lat 80., są smażone placuszki serowe. Te akurat z rodzynkami, startą skórką cytryny i zapachem waniliowym. Zrobione są z twarogu z dodatkiem cukru pudru, jajek i mąki.
reklama
Aby zawartość lunchboxa pozostała w klimacie, powinnam do zestawu dołożyć butelkę z octem i już. (Dla tych, którzy nie pamiętają ocet był właściwie jedynym , stałym elementem na sklepowych półkach w latach 80-tych). Postanowiłam jednak, że musi to być coś bardziej treściwego i przygotowałam kuskus z pieczonym kurczakiem, suszonymi pomidorami, sałatą lodową, ogórkiem, oliwkami i przyprawą o wdzięcznej nazwie viagra (w skład wchodzi ostra papryczka peperonchino, bazylia, oregano, tymianek i czosnek) . Dodałam trochę octu balsamicznego i oliwy.
Dzieci poszły do szkoły, a mi nie pozostaje nic innego tylko sięgnąć po "Pana Samochodzika" albo "Wakacje z duchami". Miłego dnia!