Milmo
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 23 Kwiecień 2019
- Postów
- 869
Kochana, najważniejsze, że wiesz, że potrzebujesz pomocy. Dążysz do tego, żeby było lepiej, to już wielki sukces ja od 16 roku życia miałam stany depresyjne, w pewnym momencie tak bardzo, że spędziłam trochę czasu na oddziale. W między czasie wyszły zaburzenia osobowości. Przeszłam dwie długie terapie i po 13 latach całkiem dobrze sobie radzę. Mój mąż też ma problemy, od dawna musi brać leki, żeby dobrze funkcjonować. Nie ma nic złego w byciu chorym, najważniejsze to szukać pomocy i się nie dawać chorobie. Trzymam za Ciebie mocno kciuki. Cały czas powtarzaj sobie, że nie ma prawa nic złego się stać, że zaraz poznasz swoją wielką miłość. Szukaj rzeczy, które Ci pomagają i ich się trzymaj. Będzie dobrzeTeż mam takie odczucia. Z jednej strony chciałabym, żeby było już po wszystkim, z drugiej, żeby to nie nadeszło...
Ja boję się porodu bardzo, zarówno gdyby miał być to poród siłami natury jaki tego cesarskiego cięcia... nie obawiam się bólu po, obawiam się tego, że coś pójdzie nie tak, że coś będzie źle z dzieckiem, że coś stanie się mi, że będą komplikacje... boję się pobytu w szpitalu, tego, że będę tam sama, bez męża...
A to wszystko dlatego, że w ciąży odezwała się długo nieleczona depresja... moje lęki stały się silne na tyle, że na wszystkie wizyty do lekarzy chodzę z mężem, nawet jak byłam u internisty, u diabetologa, u osteopaty na rehabilitacji, to przy 90% wizyt Mąż wchodzi ze mną do gabinetu... bo ja się boję lekarzy, niejednokrotnie na wizycie zaczynam ze stresu płakać, boję się tego, że dany lekarz będzie niemiły... nie wiem jak to wytłumaczyć... no zwyczajnie się stresuję... w domu mierze ciśnienie to mam niziutkie, a na wizytach wysokie...
Ja z Mężem to nawet chodze na wizyty do psychologa... na mojej terapii on siedzi ze mną... ale dzięki temu przynajmniej wie wszystko co się dzieje w mojej głowie i Pani Psycholog też pomaga jemu zrozumieć, że moje zachowania wynikają z choroby...
Mało tego, od kilku dni zaczęłam brać leki na depresję - długo się wzbraniałam z obawy o dziecko, ale 5 niezależnych lekarzy powiedziało, że na tym etapie dziecku nic nie grozi ze strony tych leków, a jeśli ich nie wezmę, to nie będę w stanie się zająć właściwie dzieckiem po porodzie, że depresja tylko się pogłębi, że moja psychika jest zbyt słaba żeby poradzić sobie z tą burzą hormonów po porodzie i depresja poporodowa murowana... a ja liczyłam na to, że po porodzie wszystko minie... mam nadzieję, że to pomoże, bo chcę przestać się bać i chcę żeby mi się chciało zacząć żyć i może chociaż na końcówce ciąży zacząć się nią cieszyć a nie tylko stresować i płakać i się bać...
I teraz dlaczego o tym napisałam?
Bo okazuje się, że ogromna ilość kobiet ma oznaki depresji w czasie ciąży, które są zrzucane na garb hormonów... i wtedy ryzyko wystąpienia depresji poporodowej jest dużo wyższe...
Więc polecam spotkać się z psychologiem, porozmawiać o swoich obawach jeśli ma się możliwość i czuje się taką potrzebę bo to pomaga...
No u mnie niestety sama terapia to za mało, jest mi z tego powodu ogromnie wstyd, że sobie nie radzę, że jestem słaba, gorsza... no ale zaczęłam coś robić w tym kierunku, żeby było lepiej, dla siebie, Męża i dla Synka... żeby miał szczęśliwą Mamę, a nie taką co to jej sie nie chce wstać z łóżka...
Ja w ciąży miałam potężne jazdy tak do 20 tygodnia. Leżałan tygodniami w łóżku i płakałam, będąc pewna, że dziecko umarło. Codziennie płakałam mężowi, żeby mnie nie zostawiał, nie szedł do pracy itd... Potem jakoś się wyciszyło, ale dalej się czasem fiksuje i też mam napady lęku, że córce coś się stanie. Staram się nie poddawać temu, na siłę myśleć pozytywnie i spokojnie.
Ostatnia edycja: