reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Sierpniowe mamy 2019

My 3 lata po slubie w sierpniu, a myślałam że szybciej się postaramy ;) Teraz dłuży mi się strasznie ta końcówka. 22 lipca ostatnie USG, 26 lipca ostatnia wizyta z ostatnimi wynikami i do tego chciałabym dotrwać. A potem niech się dzieje :) Już wszystko kupione, spakowane a ja ciągle coś wymyślam bo mam wrażenie że jeszcze mi czegoś brakuje..
 
reklama
To szybko poszło po ślubie [emoji14] my wpadliśmy 7 miesięcy po ślubie i mi się wydawało, że to szybko. Ja w sumie już bym mogła. Myślę tylko o tym, żeby już przytulić córeczkę i zobaczyć, że wszystko z nią dobrze.
No po ślubie stwierdziliśmy, że możemy zacząć się starać, bo w sumie młodsi nie będziemy, zdrowsi też nie, a za pierwszym razem i tak się nie uda bo przecież wszyscy teraz latami się starają....
Tjaaaaa.... starań było piątek i sobota :-D

Ja też bym chciała już Małego mieć przy sobie, ale z drugiej strony potrzebujemy jeszcze tej chwili żeby odsapnąć....
Tobie mija 9 miesięcy po ślubie, a nam we wrześniu minie 9 lat! :o To dopiero kawał czasu. A wydaje mi się jakby to było wczoraj.

Też będę miała cesarkę i mam już wyznaczony termin na 19 sierpnin, atermin wg OM to 25 sierpień, także po skończonym 39tc. W tamtym tygodniu zapisaliśmy się już. I tak samo jak Ty nie zgadzam się na poród wcześniej. Musimy z Milenką wytrwać do tego czasu :)
9 lat... Noooo to już kuuupa czasu :-)
Czas szybko mija w dobrym towarzystwie ;-)
 
Tobie mija 9 miesięcy po ślubie, a nam we wrześniu minie 9 lat! :o To dopiero kawał czasu. A wydaje mi się jakby to było wczoraj.

Też będę miała cesarkę i mam już wyznaczony termin na 19 sierpnin, atermin wg OM to 25 sierpień, także po skończonym 39tc. W tamtym tygodniu zapisaliśmy się już. I tak samo jak Ty nie zgadzam się na poród wcześniej. Musimy z Milenką wytrwać do tego czasu :)
Ja wiem czy kawał czasu - nam w czerwcu minęło 19 lat! ;)
 
W moczu od samego początku coś mi wychodzi innego w śladowych ilościach - erytrocyty, leukocyty, fosforany , bakterie wiec jeśli są śladowe nie ma powodu do paniki tylko trzeba powtórzyć wyniki. Ja się wystraszyłam np tych erytrocytów zrobiłam za tydzień i było ok.

Tak samo z morfologia białe krwinki raz mniej raz bardziej podwyższone ale w granicach normy dla ciąży.

Teraz mam 33 tc już ciężko się chodzi i dłuży się strasznie. Do tego chyba podświadomie się boje porodu bo mi się śnią koszmary ... sama nie wiem czy próbować naturalnie rodzic czy cesarka. Już bym chciała żeby był ten sierpień i po wszystkim żeby było ok. Z wyprawki już mam prawie wszystko resztę będę zamawiała już później.
 
W moczu od samego początku coś mi wychodzi innego w śladowych ilościach - erytrocyty, leukocyty, fosforany , bakterie wiec jeśli są śladowe nie ma powodu do paniki tylko trzeba powtórzyć wyniki. Ja się wystraszyłam np tych erytrocytów zrobiłam za tydzień i było ok.

Tak samo z morfologia białe krwinki raz mniej raz bardziej podwyższone ale w granicach normy dla ciąży.

Teraz mam 33 tc już ciężko się chodzi i dłuży się strasznie. Do tego chyba podświadomie się boje porodu bo mi się śnią koszmary ... sama nie wiem czy próbować naturalnie rodzic czy cesarka. Już bym chciała żeby był ten sierpień i po wszystkim żeby było ok. Z wyprawki już mam prawie wszystko resztę będę zamawiała już później.
A ja już sama nie wiem czy chcę żeby jak najszybciej przyszedł ten sierpień czy, żeby trochę jeszcze się wydłużył ten czas.
Nie ukrywam, że boję się porodu (cesarki w moim przypadku). Zastanawiam się z jakim bólem będę musiała się zmierzyć. Czy dam radę. Czy to nie wpłynie na moją psychikę i nie będę miała chęci i siły zajmować się malutką. Myślę ostatnio o tym codziennie i staram się sobie tłumaczyć, że przeciez ja nie pierwsza i nie ostatnia, że będzie dobrze.
Nigdy nie mialam zadnego zabiegu a tym bardziej operacji. Raz w zyciu w wieku 6 lat bylam w szpitalu na zapalenie płuc.
Nie jestem jakąś panikarą i wydaje mi się, że mimo wszystko mam wysoki próg bólu, ale szczerze to przeraża mnie wizja pobytu w szpitalu i to jeszcze po tak poważnej operacji.
A jakie sa Wasze przemyślenia i podejście?
 
Myślę, że pozytywne nastawienie może bardzo dużo pomóc. Poród to tylko chwila, po porodzie też szybko się dochodzi do siebie, a miłość jest na całe życie - tak staram się myśleć. Mam świadomość, że może boleć i być ciężko, ale jak pomyślę, że zaraz po tym przytulę nasze szczęście to odrazu mi lżej. Jestem ciekawa jak bedzie, traktuje to jako wyzwanie i nowe doświadczenie. Wiem, że wiele mnie nauczy i cieszę się, że dane mi tego doświadczyć.
Staram się nie myśleć o niczym złym.
 
Też mam takie odczucia. Z jednej strony chciałabym, żeby było już po wszystkim, z drugiej, żeby to nie nadeszło...
Ja boję się porodu bardzo, zarówno gdyby miał być to poród siłami natury jaki tego cesarskiego cięcia... nie obawiam się bólu po, obawiam się tego, że coś pójdzie nie tak, że coś będzie źle z dzieckiem, że coś stanie się mi, że będą komplikacje... boję się pobytu w szpitalu, tego, że będę tam sama, bez męża...
A to wszystko dlatego, że w ciąży odezwała się długo nieleczona depresja... moje lęki stały się silne na tyle, że na wszystkie wizyty do lekarzy chodzę z mężem, nawet jak byłam u internisty, u diabetologa, u osteopaty na rehabilitacji, to przy 90% wizyt Mąż wchodzi ze mną do gabinetu... bo ja się boję lekarzy, niejednokrotnie na wizycie zaczynam ze stresu płakać, boję się tego, że dany lekarz będzie niemiły... nie wiem jak to wytłumaczyć... no zwyczajnie się stresuję... w domu mierze ciśnienie to mam niziutkie, a na wizytach wysokie...
Ja z Mężem to nawet chodze na wizyty do psychologa... na mojej terapii on siedzi ze mną... ale dzięki temu przynajmniej wie wszystko co się dzieje w mojej głowie i Pani Psycholog też pomaga jemu zrozumieć, że moje zachowania wynikają z choroby...
Mało tego, od kilku dni zaczęłam brać leki na depresję - długo się wzbraniałam z obawy o dziecko, ale 5 niezależnych lekarzy powiedziało, że na tym etapie dziecku nic nie grozi ze strony tych leków, a jeśli ich nie wezmę, to nie będę w stanie się zająć właściwie dzieckiem po porodzie, że depresja tylko się pogłębi, że moja psychika jest zbyt słaba żeby poradzić sobie z tą burzą hormonów po porodzie i depresja poporodowa murowana... a ja liczyłam na to, że po porodzie wszystko minie... mam nadzieję, że to pomoże, bo chcę przestać się bać i chcę żeby mi się chciało zacząć żyć i może chociaż na końcówce ciąży zacząć się nią cieszyć a nie tylko stresować i płakać i się bać...

I teraz dlaczego o tym napisałam?
Bo okazuje się, że ogromna ilość kobiet ma oznaki depresji w czasie ciąży, które są zrzucane na garb hormonów... i wtedy ryzyko wystąpienia depresji poporodowej jest dużo wyższe...
Więc polecam spotkać się z psychologiem, porozmawiać o swoich obawach jeśli ma się możliwość i czuje się taką potrzebę bo to pomaga...
No u mnie niestety sama terapia to za mało, jest mi z tego powodu ogromnie wstyd, że sobie nie radzę, że jestem słaba, gorsza... no ale zaczęłam coś robić w tym kierunku, żeby było lepiej, dla siebie, Męża i dla Synka... żeby miał szczęśliwą Mamę, a nie taką co to jej sie nie chce wstać z łóżka...
 
Żeby nie było, nie sugeruję, że któraś z Was depresję ma, bo mam nadzieję, że nie...
Ale ja wcześniej o tym nie słyszałam, z początku też zrzucałam to na hormony... aż zaczęło być niefajnie... a ciąża to jak się okazuje wcale nie taki "błogosławiony" stan i warto sobie pomóc chociażby rozmową z psychologiem :-)
 
reklama
Żeby nie było, nie sugeruję, że któraś z Was depresję ma, bo mam nadzieję, że nie...
Ale ja wcześniej o tym nie słyszałam, z początku też zrzucałam to na hormony... aż zaczęło być niefajnie... a ciąża to jak się okazuje wcale nie taki "błogosławiony" stan i warto sobie pomóc chociażby rozmową z psychologiem :-)
Masz rację. Ja tak czasem zastanawiam się czy nie mam właśnie jakiejś depresji czy jakichś stanów lękowych, bo wciąż stresuję się tą ciążą. Nie umiem się nią cieszyć. Wciąż tylko obawa jak to będzie - ze mną i z malutką i w ogóle. No ale z drugiej strony nie chcę rozmawiać o tym z psychologiem czy z innym lekarzem. Jakoś nie wierzę w ich uzdrawiającą moc. Może po prostu jeszcze nie jest ze mną tak źle, żebym czuła potrzebę rozmowy o tym z lekarzem.
 
Do góry