reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Sierpniowe mamy 2019

Jeśli mogę spytać... w jakim w ogóle wieku jesteście? Wiem, że kobiet nie pyta się o wiek, ale jesteśmy we własnym babskim gronie to myślę, że to nie tajemnica :)
Pytam z ciekawości czy tylko ja tu jestem taka stara ;) Mam 36 lat.
 
reklama
My tez w ogole nie planowalismy dzieci. Rodzina i wszyscy znajomi nawet o tym wiedzieli. Teraz jak kazdy dowiaduje się, że jestem w ciąży to normalnie szok i mega zdziwienie. Oczywiscie pozytywne. Kazdy zyczy powodzenia i jest z nami itp.

My tez tak do tego podeszlismy "ok, sprobujemy". Jesli nie udaloby sie to trudno. Nie byloby tragedii. A udalo sie za pierwszym razem! :szok:

No i jest. I przed nami teraz wielka niewiadoma co dalej.
No proszę jak to dobrze znaleź kogoś, kto ma podobnie jak My ;-)

Czyli jednak nie jestem jakaś dziwna :-D
Od razu mi lepiej.

Jakoś damy rade... może to samo przyjdzie wszystko, a my niepotrzebnie sie spinamy..
 
Jeśli mogę spytać... w jakim w ogóle wieku jesteście? Wiem, że kobiet nie pyta się o wiek, ale jesteśmy we własnym babskim gronie to myślę, że to nie tajemnica :)
Pytam z ciekawości czy tylko ja tu jestem taka stara ;) Mam 36 lat.
28 ;-) jeszcze... w sierpniu 29... termin mam na 11 sierpnia, ale kto wie, może urodzę sobie w urodziny 6tego :p
 
No proszę jak to dobrze znaleź kogoś, kto ma podobnie jak My ;-)

Czyli jednak nie jestem jakaś dziwna :-D
Od razu mi lepiej.

Jakoś damy rade... może to samo przyjdzie wszystko, a my niepotrzebnie sie spinamy..
Ja też od razu lepiej się czuję z myślą, że nie jestem/jesteśmy sama/sami :):D
 
Ja też czekam na pierwsze dziecko i większość czasu jestem zestresowana i przerażona...
Bo jakby zadziało się to dla mnie za szybko... rzuciliśmy sobie hasło "a chodź, spróbujemy" licząc, że to nie pójdzie tak rach ciach, a poszło...

Z jednej strony radość, a z drugiej 2 razy większe przerażenie... no bo wszystko się zmieni, a ja nie jestem przygotowana i nie dam rady... a wszyscy przez to, że zawsze dziećmi rodzeństwa się opiekowałam i kontakt dobry to oczekują, że będę fajną mamą... a ja jakby tego nie czuję... nawet tu na forum założyłam wątek, że chciałabym zmienić nastawienie do ciąży...
Bo nie siedziałam, nie wyczekiwałam, nie głaskałam brzuszka i tak dalej... teraz już mi się zdarzy... ale jednak mam obawy, że przeżywam tą ciążę "za mało"...

O tym jak boję się porodu to już nawet nie wspomne...

Nie powiem, cała sytuacja jaką miałam od prawie początku bo w grudniu się o ciąży dowiedziałam, a od stycznia istna lawina nieszczęść, też zrobiła swoje...

I przyznam się Wam, że w poniedziałek idę do psychologa.. nie z powodu ciąży, tylko z powodu mojego ogólnego samopoczucia, poczucia bezsensu wszystkiego... ale myślę, że też pomoże mi to w stresie związanym z ciążą, bo mój brak wiary w siebie, przekonanie, że jestem beznadziejna, niepotrzebna, spowodowane nagłą utratą pełnej sprawności i dłuuuugim siedzeniem samej w domu, rzutuje też na myśli o mnie samej jako o matce...

Teraz już trochę wychodzę na prostą i mam nadzieję, że najgorsze za mną, ale przyda mi się chyba kilka spotkań, bo Mały pewnie czuje mój stres i chciałabym uniknąć depresji poporodowej...
O widzisz, prawie tak samo, jak u mnie.

Z moim, jeszcze wtedy nawet nie narzeczonym, stwierdziliśmy, że chcemy mieć dziecko i się nie zabezpieczamy. Jeżeli się uda - super, a jak nie to będziemy dalej "się starać". Mieliśmy tyle o ile trudniej, bo partner pracował wtedy w Szwecji i w Polsce bywał średnio raz na dwa miesiące. Także trafić w termin i punkt wydawało się wręcz niemożliwe. Ha! A jednak się w październiku jakoś tak złożyło. Pominę już fakt przesunięcia ślubu kościelnego na termin niewiadomy, gdzie praktycznie wszystko było załatwione. Ale się cieszyliśmy. Kurcze no, z jednej strony łapię się na tym, że zawsze martwię się o stan małej, staram się uważać na to, co jem i piję, nie palę od kiedy dowiedziałam się o ciąży, a mam ogromną ochotę... Ale z drugiej strony to też nie jest to takie wyczekiwane dziecko, o które staraliśmy się latami. Wiecie o co chodzi. Kocham je i wiem, że mój mąż też je kocha, a pewnie jeszcze bardziej pokochamy je, jak już się urodzi, ale cała ta otoczka sprawia, że więcej się stresuję.

I do tego cały czas mam ochotę na słodycze... Niby kontroluję ile jem i staram się trzymać w tej zdrowej ilości kalorii, białek, tłuszczy i wegli, ale i tak mam TAKIE wyrzuty sumienia, że masakra... Przed ciążą byłam na diecie, pewnie wspominałam, prawie doszłam do wymarzonej wagi, polubiłam zakupy i inne, a teraz myślę tylko o tym ile przytyję do końca ciąży i ile mi po niej zostanie. Boję się, że już nie znajdę w sobie takiej motywacji, żeby dopiąć celu...

Ah, dobrze się wygadać.
A ja mam jeszcze 24 lata, 4 maja stuknie 25.
 
O widzisz, prawie tak samo, jak u mnie.

Z moim, jeszcze wtedy nawet nie narzeczonym, stwierdziliśmy, że chcemy mieć dziecko i się nie zabezpieczamy. Jeżeli się uda - super, a jak nie to będziemy dalej "się starać". Mieliśmy tyle o ile trudniej, bo partner pracował wtedy w Szwecji i w Polsce bywał średnio raz na dwa miesiące. Także trafić w termin i punkt wydawało się wręcz niemożliwe. Ha! A jednak się w październiku jakoś tak złożyło. Pominę już fakt przesunięcia ślubu kościelnego na termin niewiadomy, gdzie praktycznie wszystko było załatwione. Ale się cieszyliśmy. Kurcze no, z jednej strony łapię się na tym, że zawsze martwię się o stan małej, staram się uważać na to, co jem i piję, nie palę od kiedy dowiedziałam się o ciąży, a mam ogromną ochotę... Ale z drugiej strony to też nie jest to takie wyczekiwane dziecko, o które staraliśmy się latami. Wiecie o co chodzi. Kocham je i wiem, że mój mąż też je kocha, a pewnie jeszcze bardziej pokochamy je, jak już się urodzi, ale cała ta otoczka sprawia, że więcej się stresuję.

I do tego cały czas mam ochotę na słodycze... Niby kontroluję ile jem i staram się trzymać w tej zdrowej ilości kalorii, białek, tłuszczy i wegli, ale i tak mam TAKIE wyrzuty sumienia, że masakra... Przed ciążą byłam na diecie, pewnie wspominałam, prawie doszłam do wymarzonej wagi, polubiłam zakupy i inne, a teraz myślę tylko o tym ile przytyję do końca ciąży i ile mi po niej zostanie. Boję się, że już nie znajdę w sobie takiej motywacji, żeby dopiąć celu...

Ah, dobrze się wygadać.
A ja mam jeszcze 24 lata, 4 maja stuknie 25.

A ja słodkie jem każdego dnia, czasami w takich ilościach, że mam aż wyrzuty sumienia... Jednak co ja mogę, skoro zawsze miałam do nich słabość :) Nie potrafię się powstrzymać. Nie pije jednak nic kolorowego i gazowanego, kawy, herbaty symbolicznie i oczywiście żadnego surowego mięsa i serów pleśniowych, a warzywa i owoce przed spożyciem myje jak szalona ;) Staram się też nie jeść tyle fast foodów, chociaż raz na jakiś czas się zdarzy.
 
O widzisz, prawie tak samo, jak u mnie.

Z moim, jeszcze wtedy nawet nie narzeczonym, stwierdziliśmy, że chcemy mieć dziecko i się nie zabezpieczamy. Jeżeli się uda - super, a jak nie to będziemy dalej "się starać". Mieliśmy tyle o ile trudniej, bo partner pracował wtedy w Szwecji i w Polsce bywał średnio raz na dwa miesiące. Także trafić w termin i punkt wydawało się wręcz niemożliwe. Ha! A jednak się w październiku jakoś tak złożyło. Pominę już fakt przesunięcia ślubu kościelnego na termin niewiadomy, gdzie praktycznie wszystko było załatwione. Ale się cieszyliśmy. Kurcze no, z jednej strony łapię się na tym, że zawsze martwię się o stan małej, staram się uważać na to, co jem i piję, nie palę od kiedy dowiedziałam się o ciąży, a mam ogromną ochotę... Ale z drugiej strony to też nie jest to takie wyczekiwane dziecko, o które staraliśmy się latami. Wiecie o co chodzi. Kocham je i wiem, że mój mąż też je kocha, a pewnie jeszcze bardziej pokochamy je, jak już się urodzi, ale cała ta otoczka sprawia, że więcej się stresuję.

I do tego cały czas mam ochotę na słodycze... Niby kontroluję ile jem i staram się trzymać w tej zdrowej ilości kalorii, białek, tłuszczy i wegli, ale i tak mam TAKIE wyrzuty sumienia, że masakra... Przed ciążą byłam na diecie, pewnie wspominałam, prawie doszłam do wymarzonej wagi, polubiłam zakupy i inne, a teraz myślę tylko o tym ile przytyję do końca ciąży i ile mi po niej zostanie. Boję się, że już nie znajdę w sobie takiej motywacji, żeby dopiąć celu...

Ah, dobrze się wygadać.
Poważnie przejmujesz się takimi pierdołami ? Ile przytyjesz itd? Ja myślę tylko żeby ta istotka była cała i zdrowa, a ile przytyję czy jakie wyrzeczenia mam w ciąży to w ogóle dla mnie żadnego znaczenia nie ma ;) czasami mam łzy w oczach jak poraz kolejny muszę zrobić zastrzyk w brzuch i jest już tyle zgrubiałych miejsc na brzuchu że nie mam czasami gdzie się wbić, ale za nic w świecie nie zamieniłabym tego stanu :)) młody jest już moim pępkiem świata, a ja mam jedne legginsy aktualnie i jedną spódniczkę w które wchodzę bez problemu i myślę tylko żeby za dużo nie musieć kupować bo wszystkie oszczędności jakie mam przeznaczam na Igora [emoji23] może mam trochę inne podejście bo pierwszą ciążę straciłam, ale nie życzę nikomu etapu długich starań bo nie ma nic gorszego niż twoje comiesięczne rozczarowanie, łzy jak widzisz koleżanki z brzuszkiem czy wózkiem ja się cieszę z każdego dnia z moim gamoniem brzuszkowym :)))
 
reklama
O widzisz, prawie tak samo, jak u mnie.

Z moim, jeszcze wtedy nawet nie narzeczonym, stwierdziliśmy, że chcemy mieć dziecko i się nie zabezpieczamy. Jeżeli się uda - super, a jak nie to będziemy dalej "się starać". Mieliśmy tyle o ile trudniej, bo partner pracował wtedy w Szwecji i w Polsce bywał średnio raz na dwa miesiące. Także trafić w termin i punkt wydawało się wręcz niemożliwe. Ha! A jednak się w październiku jakoś tak złożyło. Pominę już fakt przesunięcia ślubu kościelnego na termin niewiadomy, gdzie praktycznie wszystko było załatwione. Ale się cieszyliśmy. Kurcze no, z jednej strony łapię się na tym, że zawsze martwię się o stan małej, staram się uważać na to, co jem i piję, nie palę od kiedy dowiedziałam się o ciąży, a mam ogromną ochotę... Ale z drugiej strony to też nie jest to takie wyczekiwane dziecko, o które staraliśmy się latami. Wiecie o co chodzi. Kocham je i wiem, że mój mąż też je kocha, a pewnie jeszcze bardziej pokochamy je, jak już się urodzi, ale cała ta otoczka sprawia, że więcej się stresuję.

I do tego cały czas mam ochotę na słodycze... Niby kontroluję ile jem i staram się trzymać w tej zdrowej ilości kalorii, białek, tłuszczy i wegli, ale i tak mam TAKIE wyrzuty sumienia, że masakra... Przed ciążą byłam na diecie, pewnie wspominałam, prawie doszłam do wymarzonej wagi, polubiłam zakupy i inne, a teraz myślę tylko o tym ile przytyję do końca ciąży i ile mi po niej zostanie. Boję się, że już nie znajdę w sobie takiej motywacji, żeby dopiąć celu...

Ah, dobrze się wygadać.
A ja mam jeszcze 24 lata, 4 maja stuknie 25.
A teraz Twój facet jest już na miejscu czy dalej w rozjazdach?

Ja też sobie folguje troche... no bo w koncu coś mi się od życia należy :p
I też się boję, że przybiorę i nie zrzucę... bo ruchu dużo nie dam rady znieść teraz.... ale podobno przy karmieniu waga sama schodzi...
Ja lubię dużo chodzić więc z maluchem na spacery i heja... bo mam nadzieję, że po porodzie mi wszystkie dolegliwości miną...

Postaraj się tak nie fiksować z tą wagą no bo przecież to nie jest najważniejsze... a jak trafi Ci się żywe dziecko to nic nie poradzisz na to, schudniesz biegając za nim :-D

Chociaż nie powiem, jak widzę jak tu piszecie "ja przytyłam tylko 2 kg" to myślę sobie, że jednak mój znak zodiaku to wieloryb...

I jeszcze Teściowa ostatnio do mnie zadzwoniła i rzuciła tekstem "a ile już przytyłaś?" ... aż miałam ochotę odpowiedzieć "a Ty?".. :p
 
Do góry