Właśnie zmusiłam się do obiadu.
Choć nie lubię, to muszę trochę Wam ponarzekać.
Wykończyć się idzie z tym żołądkiem. Muli i muli, wszystko mam w gardle, mąż namawia, żebym poszła oddać, to mi się polepszy.. Już miałam momenty, że było lepiej, ale ostatnie dni niestety..
To już 12tc i niby powinno być lepiej, ale chyba nie w moim przypadku.
Nie mam na nic siły. Czuję się taka bezużyteczna. Mąż sam jeździ na zakupy i choć rzadko narzeka, to pewnie jest mu ciężko. Dziś też właśnie pojechał, a ja się zwloklam, pochowalam naczynia do zmywarki i umyłam lodówkę wykorzystując "pustki" zanim przywiezie zakupy. Niech widzi, że próbuję..
Dziewczyny moje też takie kochane, chyba widzą moją niemoc, radzą sobie same, śniadanie sobie zrobią, wykąpią się same, bawią się, nie marudzą, czasem się kłócą, ale to akurat norma.
No to się wygadałam. [emoji6]