Dlaczego konsekwencja rodziców jest taka ważna i… trudna
Rodzicom często mówi się, że konsekwencja jest ważna i jest kluczem do udanego rodzicielstwa. Wiemy też, że dla dzieci jest naprawdę pomocne, kiedy wiedzą, jakie są oczekiwania rodziców.
Czy jednak zauważacie, że dużo łatwiej jest wprowadzać reguły niż się potem ich trzymać? Zwłaszcza, kiedy się spieszymy, jesteśmy zmęczeni, sfrustrowani, czy gorzej się czujemy lub po prostu chcemy mieć czas dla siebie - rezygnujemy z ustalonych zasad. I wtedy pojawia się chaos informacyjny.
Dlaczego konsekwencja jest taka ważna i jak zacząć o niej myśleć?
Kiedy dziecko zaczyna uczyć chodzić początkowo upada, ale po jakimś czasie zaczyna rozumieć, że potrzebna jest stała sekwencja ruchów. To samo dzieje się z nauką jazdy na rowerze. I z matematyką. Po jakimś czasie rozumie, że dwa plus dwa równa się cztery. Te z pozoru niewielkie odkrycia porządkują jego świat, wprowadzają poczucie bezpieczeństwa i jakieś stałe punkty odniesienia.
Co by się działo, gdyby za każdym razem podczas dodawania tych dwóch cyfr wynik był inny? Czy możliwością byłoby nauczenie się matematyki, a w późniejszym okresie rozwiązywanie innych problemów? Dzieci potrzebują pewników i schematów, żeby nauczyć się przewidywania różnych sytuacji, konsekwencji działań, itd.
Potrzebują jasnych reguł i przewidywalności. Potrzebują wiedzieć, co się stanie, jeśli będą się spóźniać do szkoły? Jaką reakcję wywołają u rodziców, jeśli nie odrobią pracy domowej? Co się stanie, , jeśli o umówionej porze nie wrócą do domu?
Pomyślcie, co czuje dziecko, które jednego dnia słyszy, że z powodu nieodrobienia pracy domowej nie może wyjść na dwór, dopóki jej nie skończy, a za drugim razem dostaje informację, że ma wyjść na dwór, bo jest piekna pogoda.
U dzieci brak spójności wywołuje niepokój. Jeśli to się powtarza, nagle ten młody człowiek nie rozumie, czego właściwie od niego oczekujemy. Dlatego musi wiedzieć, że tak jak dwa plus dwa równa się cztery, tak samo godzina x oznacza pójście spać, nieodrabianie lekcji czy bałagan w pokoju wiążą się z konsekwencjami.
A jak wygląda rzeczywistość? Spora grupa dzieci ma przeświadczenie (w dodatku oparte na niezbitych dowodach), że rodzic to sobie pokrzyczy, a na koniec sam zrobi jakieś rzeczy. I dotyczy to najczęściej porządku, prania czy … odrabiania pracy domowej. W dodatku większość dzieci nie ma nigdy pewności, jak rodzic zareaguje. Bo być może będzie to dzień, w którym nie pościelone łóżko nie będzie stanowiło problemu, a może taki, gdzie stanie się pretekstem do kosmicznej awantury.
Zauważasz co robimy? Wprowadzamy w życie dzieci chaos i niepokój. W rezultacie mogą reagować złością, agresją, drażliwością albo wycofaniem i pasywnością. Po prostu nie mają kompetencji, które pozwoliłyby im się ochronić przed dezinformacją, więc stosują różne strategie obrony.
Dlaczego bycie konsekwentnymi jest tak trudne dla rodziców?
Dlaczego nam, rodzicom tak trudno jest być konsekwentnymi? Dlatego, że często mamy ogrom obowiązków, codziennie towarzyszy nam stres, nie wyrabiamy się z własnymi rzeczami, a czasami już mamy tak dosyć, że wolimy zrobić coś samodzielnie. Pewnie wiecie, jak frustrujące jest powtarzanie dziecku coś tysiące razy. Ile to budzi gniewu i złości.
Pewnie zdarzyło wam się zrobić porządek w pokoju dziecka, bo mieliście wrażenie, że za chwilę jego ubrania zaczną same wychodzić, a resztki starego jedzenia wywołają epidemię lub najazd karaluchów.
reklama
Często rezygnujemy z bycia konsekwentnymi, bo mamy dosyć. Czy to błąd?
Jeśli od robienia awantury przechodzisz płynnie do wykonania czegoś za dziecko, to nie tylko dowiaduje się, że właściwie to niewiele musi robić, a jedynie wysłuchać twojego zrzędzenia. Niestety taka postawa powoduje, że trudno mu będzie nauczyć się przewidywania konsekwencji swoich działań, rozwiązywania problemów, budowania relacji, doprowadzania spraw do końca czy brania odpowiedzialności.
Sama wiem, jak trudno jest być konsekwentną i jak wkurzające jest, jeśli nie widzimy od razu zmiany zachowań. W dodatku często towarzyszy nam poczucie winy, że nie zdajemy egzaminu jako rodzice, albo gniew, że dziecko nie spełnia naszych oczekiwań. A tymczasem największym błędem jaki możemy zrobić jest… poddanie się.
Jak się nie poddać i być bardziej konsekwentnym rodzicem?
Już wiecie, jak trudne jest bycie konsekwentnym, a jednocześnie jak konsekwencja pozytywnie wpływa na życie dziecka. Tak więc co zrobić, żeby się nie poddać?
Zacznijcie od rutyny. To jedna z najważniejszych rzeczy, które możemy zrobić. Dziecko musi wiedzieć, jakie mamy w stosunku do niego oczekiwania, jak wygląda harmonogram dnia czy tygodnia. Jakie są rytuały związane z wyjściem z domu, czy pójściem spać (naprawdę – nastolatki też potrzebują rutyny, nie tylko maluszki). Ustalcie rutynę i postarajcie się jej przestrzegać. To da pewność dziecku, że to właśnie wy panujecie nad sytuacją, że jesteście osobami, na których może polegać.
W jasny sposób określcie reguły i za nimi podążajcie, np.:
- O której wychodzimy z domu?
- Kiedy jest czas na odrabianie lekcji?
- Co oznacza, że pokój jest sprzątnięty?
- Jakie są nagrody?
- Jakie są konsekwencje?
Możecie je powiesić na lodówce i kontrolować, czy się ich trzymacie. Sprawdź cie tylko, czy nowe zasady są realistyczne.
To bardzo ważne. Jeśli wprowadzicie regułę, że dwunastolatek ma być o 19:00 w łóżku, to może być trudne do realizacji. Jeśli dziecko po powrocie ze szkoły zostanie zarzucone obowiązkami i codziennym robieniem generalnych porządków, to zweryfikujcie swoje oczekiwania. Dostosujcie je do wieku dziecka, jego umiejętności i zajęć.
Jeśli stare zasady nie działały - ustalcie nowe, ale…
Być może macie poczucie, że już 100 razy ustalaliście nowe zasady, ale nic z tego nie wynikało. Prawdopodobnie po prostu nie zaczęliście ich wdrażać. Dla wielu osób samo wymyślanie nowych reguł jest ogromną przyjemnością, daje poczucie, że teraz życie się zmieni i wszystko poukłada. Wypisane na papierze wiszą sobie w honorowym miejscu i niestety, w sposób magiczny, nie chcą zadziałać. Też żałuję.
Dlatego na początek wprowadźcie kilka prostych reguł i je… konsekwentnie realizujcie. Początkowo spodziewajcie się oporu, bo właściwie mało kto lubi zmiany. Sami rozumiecie, że zawsze to fajniej jak porządek „sam się zrobił”, śmieci „same wyniosły”, a pranie samodzielnie trafiło do pralki.
A kiedy zauważycie, że udaje wam się je wdrażać, wtedy porozmawiajcie z dzieckiem na ich temat. To mogą być trudne rozmowy, a nawet awantury i trzaskanie drzwiami, ale nie poddawajcie się. Im jaśniejsze będą reguły, nagrody i konsekwencje, tym większa szansa, że zaczną działać w waszym domu.
Mówcie o oczekiwaniach, a nie nadawajcie etykiet. Ciekawa jestem, czy już zauważacie różnicę w tych dwóch komunikatach:
- Jeśli będziesz bałaganiarzem, to nie będziesz więcej w soboty chodził na kręgle
- Jeśli w pokoju będzie posprzątane biurko, pościelone łóżko i czysta podłoga, to w sobotę możesz iść na kręgle
A co jeśli musimy zmienić zasady? Co wtedy z konsekwencją?
Zasady zasadami a życie się toczy i oczywiście nieuniknione jest, że plany się zmieniają, a niektóre wdrożenia zostaną przerwane. Co wtedy?
Porozmawiajcie o tym z dzieckiem. Zauważyliście jak często mamy oczekiwania, że dzieci nam się podporządkują i będą wykonywać bez gadania polecenia? A często nie otrzymują od nas odpowiedniej ilości informacji ani wyjaśnień.
Jak byście się czuli, kiedy wasz szef przyszedłby i powiedział, że od dzisiaj przenosicie się do innego pokoju i że zaczynacie zajmować się innym projektem, bo …tak. To byłoby nieźle wkurzające i przykre. Sami nie lubimy takich sytuacji, a oczekujemy, że dzieci będą elastyczne i z radością zareagują na życiowe zmiany. Dlatego rozmawiajcie, omawiajcie, odpowiadajcie na pytania. Bądźcie otwarci i empatyczni.
Konsekwencja od nas, rodziców, wymaga czasu i energii. I nikt z nas nie będzie konsekwentny przez cały czas. Warto po prostu na co dzień mieć świadomość, czego chcemy, żeby się nauczyło i doświadczyło nasze dziecko.
Ważne jest też, że dzieci żyjące w rodzinach, gdzie są jasno ustalone zasady i konsekwencje oraz wspierający rodzice, rzadziej w wieku nastoletnim są narażone na wystąpienie objawów depresyjnych i zaburzeń zachowania. Tak wynika z badań. Więc może warto?