Tych 7 rzeczy nigdy nie mów swojemu dziecku!
Są chwile w życiu każdego rodzica, kiedy wybucha. Dzieje się tak w różnych sytuacjach: wszystko układa się nie tak jak powinno, przeciwności się piętrzą, a dziecko marudzi, domaga się uwagi właśnie w chwili, gdy potrzebujemy głębszego oddechu.
Eksplozję emocji może wywołać zupełnie błaha rzecz i choć wszystko to trwa zaledwie moment, to taki wybuch ma poważne konsekwencje. Każdemu rodzicowi zdarzy się powiedzieć do swojego dziecka słowa, która ranią, powodują ból, złość czy rodzą lęk. Przeczytaj zatem jakich słów do dziecka nigdy i w żadnej sytuacji nie mówić.
„Daj mi spokój!”
Rodzic, który jest zawsze dostępny dla swoich dzieci i nigdy nie marzy o chwili spokoju, to ktoś, kogo śmiało można zaliczyć do grona męczenników lub nawet świętych. Odpoczynek – także od najukochańszych dzieci – pozwala na „podładowanie baterii”, zdobycie dystansu i jest po prostu niezbędny. W trosce o zdrowie własne i swoich dzieci, należy zadbać o to, aby w ciągu dnia mieć moment tylko dla siebie – czas niezbędny na regenerację sił (nie tylko fizycznych, ale przede wszystkim psychicznych).
Istnieje jednak druga strona medalu – sytuacja, w której dziecko zbyt często słyszy: „zostaw mnie w spokoju, nie przeszkadzaj, jestem zajęta”. Jeśli dziecko otrzymuje wielokrotnie w ciągu dnia taką informację, zaczyna dochodzić do wniosku, że nie ma sensu zwracać się do mamy, ponieważ ona i tak nie ma czasu. Mama przestaje być zatem godna zaufania i dziecko zaczyna szukać gdzie indziej osoby, która je wysłucha i zrozumie. Jeśli utrwalisz ten wzorzec, gdy dziecko jest małe, będzie ono z niego korzystać także wówczas, gdy stanie się starsze – czy na pewno chcesz być takim rodzicem, z którym nastolatek nie rozmawia?
Innym problemem takiej postawy jest nasilona walka o uwagę rodzica, bo dziecko sięga po najróżniejsze sposoby, aby rodzic się nim zajął: krzyczy zamiast mówić, płacze zamiast poprosić, jest agresywne. Większość nieakceptowanych przez rodziców dziecięcych zachowań to jakaś niezaspokojona potrzeba dziecka.
reklama
„Jesteś taki…”
O szkodliwości przyczepianiu etykietek dzieciom wiadomo nie od dziś, a mimo to wielu rodziców nadal to robi, czasem nawet nie zdając sobie sprawy z tego jak często. Za każdym razem, gdy w obecności dziecka mówimy: ona jest nieśmiała, to łobuz, on jest taki sprytny… także do samych dzieci zwracamy się w podobny sposób: „jesteś taki nieznośny”, „jesteś taka słodka”. Każda taka etykietka przyklejona dziecku sprawia, że ono stara się do tej opinii dostosować i wówczas mamy do czynienia z samospełniającą się przepowiednią: dziecko jest zbyt głośne, łobuzuje, czy za wszelką cenę próbuje się przypodobać innym. Choć najbardziej ranią negatywne opinie (jesteś taki beznadziejny, jesteś głupia), to także pozytywne etykietki nie są dobre, bo nakładają na dziecko nierealne oczekiwania i nie pozostawiają miejsca na popełnianie błędów (jesteś taki wspaniały, jesteś genialna).
Jak unikać etykietowania? Nie oceniać dziecka ani jego zachowania, a opisywać to, co widzimy i mówić o własnych uczuciach: „podoba mi się ten zamek, przyjemnie było patrzyć, jak go w skupieniu budujesz” zamiast „tak grzecznie się bawiłeś i pięknie budowałeś”.
„Nie płacz!”
Płacz to najlepiej znany dziecku sposób wyrażania emocji. Płacze, gdy czuje smutek, gniew, bezradność, frustrację, strach. To naturalne, że rodzice chcieliby zaoszczędzić dziecku tych wszystkich emocji, ale nie da się tego zrobić, a już na pewno nie pomoże zakazywanie ich wyrażania. Dziecko nie tylko nie poczuje się lepiej, ale uczy się także, że wszelkie „trudne” emocje to coś wstydliwego, co należy chować głęboko w sobie i nie ujawniać.
Tym, co można w takiej sytuacji zrobić, to pomóc dziecku w rozpoznawaniu uczuć i ich akceptowanym wyrażaniu.
reklama
„Czy ty nie możesz być jak…?”
Stawianie innych za wzór i porównywanie z rodzeństwem czy znajomymi wydaje się być taką kuszącą metodą wychowawczą… Żeby zrozumieć, jak bardzo jest ona nieskuteczna, wystarczy pomyśleć, co byśmy czuły, gdyby mąż powiedział „czy ty nie mogłabyś gotować jak moja mama?” lub „żona Jaśka tak schudła, nie mogłabyś też się postarać?”. Czy takie porównania zmotywują Cię do czegokolwiek? Poczujesz zapał do pracy nad sobą? Twoje dziecko rozwija się we własnym tempie, a porównywanie go z kimś daje mu tylko do zrozumienia, że chcesz, aby było inne, zrobiło coś, na co nie jest (i może nigdy nie będzie) gotowe.
„Przestań, bo…”
Groźba kary zwykle wynika z frustracji rodziców i także nie jest skuteczna – wizja klapsa nie powstrzymuje dziecka od szarpania za kabel. Owszem, ukarane dziecko przestanie to robić, ale nie dlatego, że „zrozumiało” swój błąd, lecz dlatego, że cierpi, płacze – jego uwaga została odwrócona od tego, co robiło. Zatem, może lepiej w takich sytuacjach odwracać uwagę dziecka bez uciekania się do fizycznej lub słownej przemocy? Także u starszych dzieci taka forma dyscyplinowania przynosi znacznie gorsze efekty niż rozmowa, wyjaśnianie, tłumaczenie.
„Poczekaj, aż tata wróci do domu!”
To zdanie krzywdzi nie dziecko, a tatę, który przedstawiany jest jako osoba groźna, egzekutor wszystkich nie spełnionych przez matkę gróźb. Stawia ojca w trudnej sytuacji – ma karać dziecko za coś, co według matki zrobiło i zniszczyć więź z dzieckiem, czy nie karać i wchodzić w konflikt z żoną? Także sama mama stawia się w niekorzystnym świetle – jest kimś, kto bez wsparcia taty nie może nic, więc dlaczego jej słuchać?
reklama
„Pośpiesz się!”
Im bardziej się spieszymy, tym czas zdaje się płynąć szybciej. W takiej sytuacji zaczynamy popędzać dziecko. Zdarza się każdemu, to nie do uniknięcia. Jednak jeśli tak wygląda Wasza codzienność, a Ty pokrzykujesz, narzekasz, jęczysz i złościsz się na dziecko każdego dnia, sprawiasz, że dziecko zaczyna się czuć winne. Nie będzie się jednak poruszać szybciej czy zacznie jeść w błyskawicznym tempie – widocznie potrzebuje na te czynności odrobinę więcej czasu i to do jego możliwości należy dostosować harmonogram dnia. A w spokojniejszej atmosferze większa szansa, że nie dojdzie do wypadków, które zwykle jeszcze bardziej opóźniają wyjście.