Dlaczego mój mąż już nie mówi: Co ty właściwie robisz, kiedy ja ciężko pracuję?
Twój mąż jest człowiekiem uporządkowanym i zorganizowanym? Pochodzi z rodziny, gdzie jest tradycyjny podział ról i temu hołduje? Jeśli tak, to mnie zrozumiesz. Jeśli nie - mam nadzieję, że również. Wracając do początku...
W naszym domu podzieliliśmy się rolami. Mąż pracuje i zarabia na dom, ja zajmuję się dwójką maluchów 1,5 i 3 lata. Wieczorami dorabiam pisząc artykuły. Dla mnie to układ idealny.
Mąż wychodzi o 7 rano i wraca po 18 -tej. Chwilę później zasiadamy rodzinnie do obiadokolacji, a pies pożera karmę z miski. Następnie dzieci kładziemy spać i mamy chwilę dla siebie. Cisza, spokój, porządek. Czuję się zmęczona, bo w końcu dwójka maluszków i pies potrafią nieźle dać w kość, ale z drugiej strony jestem zadowolona, że tak dobrze zarządzam domem.
Tak było. Do czasu.
Któregoś dnia M wrócił i obwieścił, że przez najbliższy miesiąc będzie pracował w domu i spędzał z nami czas. Początkowo się ucieszyłam, potem przypomniałam sobie, że on właściwie nigdy nie był świadkiem, jak wygląda moja codzienność. Zawsze widzi dom, w którym jest czysto i spokojnie. Wychodzi, kiedy my powoli wstajemy, a wraca, kiedy dzieci już właściwie idą spać. Te 30 dni były prawdziwym wyzwanie dla nas obydwojga.
reklama
Czego dowiedział się i co zobaczył mój mąż?
- że porządek, który widzi na co dzień jest powierzchowny, a mnóstwo rzeczy da się kolanem wepchnąć do schowka
- że nie tylko pies je rzeczy ze swojej miski, ale również dzieci popijając wodą z drugiej miski
- że pies doskonale służy zarówno za odkurzacz, jak i mopa
- że dzieci oglądają za dużo telewizji żebym mogła przygotować im obiad
- że 3 razy nastawiam to samo pranie, bo w zapominam je wyjąć z pralki
- że wyjście z dziećmi na spacer zajmuje czasem godzinę, bo - "siku, pić, ja nie chcę"
- że prysznic mam szansę wziąć dopiero, kiedy dzieci śpią popołudniu, no chyba, że nie chcą spać
- że czasem bywa dzień, podczas którego na wszystkie posiłki jemy makaron z masłem, bo muszę skończyć pisać artykuł, a dopiero na kolację coś innego
- że prasuję tylko jego rzeczy, bo z całym prasowaniem muszę się uwinąć podczas popołudniowej drzemki dzieciaków lub “podłączając” je do telewizora
- że zakupy w towarzystwie dwójki tak małych dzieci rzeczywiście działają na wszystkich, jak środek antykoncepcyjny
- że każda zabawa trwa tylko kilka minut i trzeba zorganizować natychmiast następne zajęcie, bo inaczej dzieciaki “roznoszą dom”
- że potrafię z bezsilności kopnąć drzw do samochodu, do którego udaje mi sie zaciągnąć siłą dzieci i wtedy okazuje się, że zapomniałam kluczyków,
- że pozostawiony na chwilę 1,5 roczniak potrai wysmarować fotel kremem, a w tym czasie trzylatka narysować obraz na ścianie
M. był w prawdziwym szoku. Totalnym.
Pozbawiłam go wizji, że kiedy jest w pracy to nasze życie wygląda, jak z obrazka. W jego umyśle nasz dzień wyglądał takk: dzieci wstają, ubierają się, samodzielnie jedzą śniadanie. Potem same się bawią i sprzątają. Mają 4 godzinną popołudniową drzemkę, a ja robię obiad. I głównie siedzę i pachnę.
Z drugiej strony chyba zauważył, że chociaż żyję w chaosie, to jest on kontrolowany. Codziennie wychodzę na plac zabaw, czasem jeżdżę na zajęcia dla maluszków. Wspólnie się bawimy i śmiejemy. Wydaje mi się, że życie większości mam wygląda podobnie: w biegu, z towarzyszącym zmęczeniem, ale również poczuciem szczęścia. Obawiam się jednocześnie, że wizja sporej części tatusiów wygląda podobnie, jak ta "pocztówkowa"- mojego M.
Kiedy po 30 dniach wrócił do pracy- obydwoje odetchnęliśmy z ulgą. Jednak coś się zmieniło. M. stwierdził, że już nigdy nie zapyta mnie: “To, co ty właściwie robisz, kiedy ja ciężko pracuję?”
Twój mąż zadaje Ci takie pytania? Daj mu ten tekst do przeczytania lub niech napisze do mnie.
marta