Ciocia dobra rada? Utłucz lub pokochaj!
Jak zapanować nad chaosem informacyjnym i odeprzeć atak dobrych rad?
Rodzicielstwo to bez wątpienia wspaniały etap życia, pełen eksperymentów i radosnej twórczości… rodziców. Młodzi rodzice natykają się na mnóstwo niespotykanych wcześniej sytuacji i popełniają cudowne błędy... Jeśli umieścimy je na skali, to mieszczą się one w zakresie od “z lekka idiotyczne, acz nieszkodliwe” po „totalnie głupie”.
Żeby jednak oddać sprawiedliwość - często całe rodziny i nawet przyjaciele “pracują” nad tym, żeby rodzice mogli testować na maluszku różne “cudowne” i “genialne” pomysły. Nie daj się wkręcić. Pomożemy ci zapanować nad chaosem informacyjnym i odeprzeć atak obcych oraz… rodziny. Zaczynamy! Poniżej znajdziesz wykaz najczęstszych zagrożeń i podpowiedzi, jak sobie z nimi poradzić.
Ciocia dobra rada
Czy od pierwszego dnia po porodzie jesteście bombardowani dobrymi radami ze wszystkich stron? W szpitalu z przerażeniem obserwowałam młodego tatę… Wróć! Z przerażeniem obserwowałam jego teściową, która usiłowała mu wyrywać noworodka z rąk, bo podobno on źle go kąpał. Oczywiście źle też go wycierał i ubierał. Wrrr… Była gotowa ukręcić głowę maleństwu, żeby tylko udowodnić, że ten ma beznadziejnego ojca.
To, co mogę powiedzieć na obronę owej pani to to, że pojawienie się nowego członka rodziny jest emocjonujące nie tylko dla jego rodziców, ale dla bliższych i dalszych krewnych, którzy - z miłości, troski i przekonania o własnej mądrości - chcą się podzielić z wami swoją wiedzą i doświadczeniem.
Gdyby wszystkie porody, noworodki i niemowlaki chciały być takie same… O jaki świat byłby prosty… Niestety. W związku z tym, że tak się nie dzieje, macie szansę otrzymać miliardy kompletnie różnych porad dotyczących tej samej dziedziny - czyli np: karmienia czy kąpieli.
Co możecie zrobić? Grzecznie wysłuchać, bo wchodzenie w dyskusję bywa bezcelowe (i po co macie mieć złe samopoczucie i “sfochowaną” rodzinę?). A jeśli potrzebujecie porady, to dla dobra swojego i maluszka zasięgnijcie jej u ginekologa, położnej lub pediatry. Będzie zdrowiej niż u cioci, która może pamiętać - nie tak dawne skądinąd czasy - kiedy uznawano, że zagęszczanie mleka mąką sprawia, że dziecko jest świetnie odżywione, o czym świadczą… piękne, czerwone rumieńce.
Panika i przerażenie
Jeśli wyobrażaliście sobie, że pojawienie się dziecka ma coś wspólnego ze słodkimi, rodzinnymi zdjęciami, a w waszym domu będzie panować miłość i harmonia, to spodziewajcie się raczej tego pierwszego. Wiedzcie jednak, że miłość przywiedzie za sobą… niepokoje i strachy. Jednak jeśli założycie, że w obliczu zmian, które zachodzą w waszym życiu panika jest właściwie niczym niezwykłym – wierzcie, że będzie łatwiej.
Właściwie to się zastanawiam, jak przeżyłam te pierwsze miesiące bycia mamą, kiedy każdy dzień przynosił wyzwania i stresujące sytuacje. I te miliardy pytań: “Czy się najada? Czy nie śpi za krótko? Dlaczego dzisiaj śpi tak długo? O matko, czy on widzi, bo nie wodzi oczami za zabawką… A nie, chyba wodzi. Czy to ząbkowanie czy kolka?”.
No i cudowny temat: kupa. Każda przekazywała jakąś informację. Nigdy w życiu nie wpatrywałam się tak długo w kupy (czy ja w ogóle kiedyś przedtem to robiłam? Nie, no raczej nie!) jak wówczas, gdy urodził się mój pierworodny.
Z perspektywy czasu to w sumie sama nie wiem, czy miewałam ataki paniki czy też przez pierwsze 12 miesięcy byłam spanikowana permanentnie. Oczywiście czytałam mnóstwo publikacji naukowych dotyczących pielęgnacji niemowlęcia, konsultowałam się z pediatrą i to w większości przypadków bardzo pomagało, jednak czasami moja wyobraźnia galopowała.
Kiedyś (to chyba był nie tylko atak paniki, ale już chwila szaleństwa) wymyśliłam, że moje dziecko ma kamicę nerkową, bo w pieluszce znalazłam takie małe kryształki. Byłam na tyle przekonująca, że mój z zasady stabilny emocjonalnie mąż nie tylko mi uwierzył, ale był gotów jechać do szpitala (do czasu, kiedy zauważył, że te kryształki to wnętrze naderwanego pampersa…).
Na pocieszenie - wiedzcie, że wasza nerwowość jest przejawem troski i odpowiedzialności za dziecko (choć istnieją również bardziej opanowani rodzice, czego im zazdroszczę).
reklama
Senne koszmary
“O! Twoje nie przesypia nocy? No patrz - a moje od początku, jak w zegarku i mam wieczór dla siebie”. Dokładnie pamiętam moment, kiedy to zdanie usłyszałam od koleżanki - przez chwilę zastanawiałam się, czy jej dziecko nie zostanie sierotą, bo wgryzę się jej w krtań.
Moje dziecko radośnie budziło się co półtorej godziny. Byłam notorycznie nieprzytomna. Próba koordynacji i cykl "sen - czuwanie", którą mi zaproponowała koleżanka było jednym z najbardziej idiotycznych pomysłów. W efekcie rozdrażnione były już dwie, a nawet trzy osoby: synek, mąż i ja. Przetrzymywanie dziecka w ciągu dnia kończyło się nieziemskim rykiem i budzeniem się malucha w nocy co godzinę (chyba z nerwów).
Dopiero kiedy pediatra mi wyjaśnił, że tak, jak wśród dorosłych, wśród dzieci też są sowy i skowronki, a nawet takie maluszki mają różny schemat spania - odpuściłam. Poprosił, żebym zamiast “męczenia” dziecka dla własnej wygody postarała się dopasować do jego potrzeb. To spowodowało, że zaczęłam inaczej planować swój wypoczynek i nie było cudownie, ale zdecydowanie lżej. Musiałam tylko przestać reagować na stały komentarz babci “to dziecko ma kompletnie rozregulowany tryb życia”, co było nieprawdą. Nasz syn miał swój osobisty harmonogram dnia i krok po kroku doszliśmy do tego, że noc stała się nocą, a dzień był dniem (choć zabrało nam to trochę czasu:)).
Wielki głód
To jakiś obłęd, że kiedy dziecko płacze, wszyscy natychmiast mówią: ”Nakarm je. Na pewno jest głodne”. Podejrzewam, że chcą “wyłączyć” to małe, ryczące stworzenie, a “zatkanie” jest najprostszym sposobem. Nie dajcie sobie wmówić i za każdym razem nie galopujcie z biustem bądź butelką. Dlaczego niemowlę płacze? Bo może, bo musi, bo ma niewielki zasób innych możliwości komunikacji, a płacz działa. Zawsze.
Już po tygodniu opieki nad maluszkiem zobaczysz, jak wygląda cykl karmienia i na tej podstawie powoli zaczniesz rozróżniać przyczyny płaczu. A tymi “karmiącymi” się nie przejmujcie. Podajcie im ciasteczka, bo… może głodni.
reklama
Niechciane zmiany
Uważam, że idealnie by było, gdyby dziecko komponowało się z wnętrzem domu. Zasadniczo powinno być czyste i ciche. Żartuję, chociaż widuję rodziców, dla których dziecko staje się projektem, takim jak zaprojektowanie kariery czy salonu.
Jeżeli twoi “dzieciaci” przyjaciele twierdzą, że pojawienie się malucha nie zmieniło ich życia - nie wierz im i przygotuj się na zmiany. Niemowlęta rozwijają się w lawinowym tempie i ten mały słodziak, który jeszcze wczoraj leżał w kołysce, dzisiaj szaleje biegając po domu, siejąc zamęt i zniszczenie;)
Zadbaj o jego bezpieczeństwo. Lepiej zapobiegać, niż potem walczyć ze skutkami własnej beztroski. I pamiętaj, że minie trochę czasu zanim “nauczycie się” siebie - dlatego włącz luz i nie stresuj się, jeśli dzień nie przebiega zgodnie z twoim planem.
Ważne osoby
Nie dajcie sobie wmówić, że po urodzeniu dziecka macie się mu całkowicie poświęcić. Większość nowych rodziców jest tak przytłoczonych obowiązkami związanymi z opieką nad noworodkiem, że zapomina dbać o swoje potrzeby fizyczne i emocjonalne. Wiem, łatwiej powiedzieć, niż zrobić, ale zmuście się, potraktujcie swoje samopoczucie priorytetowo. Poproście kogoś z rodziny lub przyjaciół o pomoc. Jeśli nie macie nikogo takiego, podzielcie się obowiązkami. Każde z was powinno mieć czas dla siebie - chociażby żeby móc spokojnie pospać. To ważne, bo nieprzespane noce i nieregularne jedzenie wprowadzi do waszego życia mnóstwo niepotrzebnego napięcia.
Istnieje jeszcze mnóstwo idiotycznych pomysłów, które my oraz nasi znajomi rodzice próbowaliśmy wcielać w życie. To, co jest pocieszające to myśl, że jest nas więcej. Nie jesteście sami. My też popełniamy błędy, bo wciąż uczymy się bycia rodzicami.