Symptomy rozpadu związku
Związek dwojga ludzi to sojusz dwóch osobowości i unia odmiennych światów. Rytm partnerskiej codzienności wyznacza kompromis postaw, wspólny mianownik interesów i zbiór wspólnych spraw.
Nie ma związków idealnych, to jest cukierkowych, gładkich i bezbolesnych, nie dajmy się zwieść mitowi o ich istnieniu. Każdy układ (mniej lub bardziej) partnerski, tak jak jego uczestnicy dojrzewa, przechodząc przez kolejne fazy rozwoju, szybciej bądź wolniej odnajdując się w nowym. Naturalne jest, że ludzie się kłócą, oddają się i biorą, walczą o siebie i się docierają. Każdy z nas ma też gorsze dni i słabsze okresy, tym samym prawom podlegają związki – im tez znana jest bessa.
Kryzysy, bo tak zwykliśmy nazywać owe zniżki partnerskiej formy, zdarzają się nader często. Niekiedy owszem, nie udaje się pokonać niesprzyjających okoliczności i kryzys staje się początkiem końca. Najczęściej, aby rozwiać czarne chmury, wystarczy czas, miłość i szczera rozmowa, podczas której okazuje się, że i on, i ona wciąż mają wiele wspólnego i niezmiennie patrzą w tym samym kierunku, tylko pogubili się w gąszczu nie wypowiedzianych słów, nie wyartykułowanych pretensji i skrywanych potrzeb. Bywa, że kryzys mija niezauważony i odchodzi tak, jak przyszedł, cicho przemykając pomiędzy wierszami codzienności, budując nową, lepszą jakość relacji. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że nie zażegnany kryzys, mając się dobrze, niepostrzeżenie, za to konsekwentnie niszczy i ludzi, i to, co jest między nimi, ostatecznie wyznaczając nowe standardy rzeczywistości.
Kiedy sytuacja staje się poważna na tyle, że powinno się bić na alarm? Kiedy trzeba przystanąć, przewartościować swoje myślenie, ustanowić priorytety, by ratować szczęście? Kiedy trzeba zmobilizować wszelkie siły, by zapobiec rozpadowi związku?
Wy, dwa światy i mur między nimi
Kiedyś dużo czasu spędzaliście razem, nie obok siebie. Celebrowaliście wspólne chwile – mieliście tyle rzeczy do omówienia, tyle filmów do obejrzenia i tyle marzeń do sprecyzowania. Dziś każde z was żyje w swoim świecie, w niepamięć poszły wasze wspólne sprawy, rytuały, zajęcia. Łączy was tylko … obojętność. Jesteście zamknięci na siebie, na dialog, bliskość i seks. Nie interesujecie się sobą, wymieniacie tylko formalne uwagi, a jakakolwiek inwencja odbierana jest jako ingerencja w nie swoje sprawy. Wciąż mieszkacie pod jednym dachem, ale nie zauważyliście, że staliście się sobie obcy.
Wy na huśtawce
Uważacie, że jest dobrze, zwyczajnie, jak to u innych. Ot, minęło zauroczenie i dzika namiętność, nadszedł czas na normalność. Nie zauważyliście jednak, że Wasz świat zdominowały negatywne emocji i uczucia, a wspólne życie stało się trudną, wyboistą i krętą drogą. Codzienność to nieuzasadniona krytyka i uszczypliwości, a dialogi aż iskrzą od nieskrywanej ironii, sarkazmu i drwiny. Wy … nie lubicie się. Mało tego, wszystko Was w sobie drażni – od zapachu, przez styl jedzenia, po fason bielizny.
Wy i regularna wojna
Ciągłe awantury i kłótnie, nieskrępowana lawina pretensji, potoki żalu i ocean nienawiści. We wszystkim upatrujecie winy drugiej strony, a krytyka nie dotyczy postępowania, a postawy, nastawienia do życia, stosunku do siebie. Wasza codzienność to śmiałe epitety, niesmaczne wyzwiska, niesprawiedliwa ocena podszyta nienawiścią i pogardą. Wasza życie stało się ringiem, na którym wszystkie chwyty są dozwolone. Cel jest jeden – upokorzyć i zniszczyć przeciwnika, który traktowany jest nie tylko jako ruchomy cel, ale i skarbonka na frustracje. Nie przepraszacie się, nie szanujecie, bo interesuje Was kondycja … wroga.
Wy?
Masz romans, on ma romans, macie romans – niezależnie od konfiguracji, w Wasze życie wkradł się ktoś trzeci. Co gorsza, zdradzający nie cierpi z powodu „odskoku w bok”, nie ma wyrzutów sumienia czy poczucia winy. Wręcz przeciwnie - jest spełniony, spokojny i szczęśliwy. Nie interesuje go, czy prawda wyjdzie na jaw i co zrobi, co poczuje i jak się w tym odnajdzie druga strona. Stoi jeszcze na rozdrożu czy już podjął decyzję? Jedno jest pewne – trzeba by dużo, naprawdę dużo wysiłku, byście nie stali się przeszłością, istniejącą wyłącznie we wspomnieniach i na papierze.
Monika Zalewska-Biełło