Trudności adaptacyjne w przedszkolu
Minął prawie miesiąc odkąd mój niespełna trzylatek został przedszkolakiem, a przedszkolny bunt ewoluuje: poranne awantury zastąpione zostały cichym pochlipywaniem, płacz w ciągu dnia zmienił się w milczenie podszyte smutkiem, a popołudnia w domu to obecnie nieustanne łobuzowanie.
Spodziewaliśmy się trudności w przedszkolnej adaptacji, jednak wydawało nam się, że pokonamy je mniej boleśnie i dużo szybciej - że minie tydzień, góra dwa i nasze życie się unormuje. Tymczasem nadal nie jest nam lekko, na szczęście otuchy dodaje nam wizja dnia, kiedy to nasz mały przedszkolak z uśmiechem na ustach przywita rano swoje koleżanki, kolegów i panie przedszkolanki (bo to kiedyś nastąpi, prawda?).
Spróbuj zrozumieć dziecko
Próbujemy zrozumieć naszego małego synka (i rozumiemy), staramy się mu pomóc – słowem, ciepłem, miłością. I pamiętamy o tym, że:
Trzeba na każdym kroku podkreślać pozytywy wynikające z bycia przedszkolakiem, ciepło wyrażać się o tej instytucji (nigdy nią nie straszyć!), opowiadać o swoim dzieciństwie, o swoim przedszkolu. Wyjaśniać, że tak jak rodzice mają obowiązek pracować, tak powinnością dzieci jest bycie w przedszkolu. Należy wspierać i rozwijać samodzielność malucha, by ten czuł się pewniej w nowym miejscu; dbać o to, by naturalnym odruchem było zgłaszanie swoich potrzeb (nie tylko fizjologicznych); by dziecko umiało samodzielnie jeść, rozebrać się czy ubrać.
Rozstanie z mamą (czy nianią), ze znanymi kątami w domu, ukochanymi zabawkami, do tego nowi ludzie i tłum dzieciaków – to czynniki, które niekorzystnie oddziałują na dziecko w pierwszych dniach pobytu w przedszkolu, dlatego bywa ono rozdrażnione, pobudzone i płaczliwe, jednocześnie jego aktywność umysłowa może być osłabiona (stąd nieżyczliwy stosunek do dzieci, bierność w stosunku do wspólnych zabaw).
W szczególnie trudnej sytuacji są dzieci, które słabo bądź mało mówią – brak zrozumienia przez innych (wychowawczynie, dzieci) jest frustrujące i sprzyja powstawaniu napięć emocjonalnych. Przeszkodą w przystosowaniu jest to, że małe dzieci nie rozumieją pojęcia czasu - dla nich osiem godzin to cała wieczność, a „przyjdę po ciebie po podwieczorku” to zwykła abstrakcja.
Dziecko rozstając się z mamą paraliżowane jest obawą, że oto zniknie ona na zawsze. Musi minąć trochę czasu, zanim maluch poczuje się w nowym miejscu bezpiecznie (poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji ma wpływ na lepsze przystosowanie się jego do nowego środowiska).
Trudności w przystosowaniu mogą wiązać się też z brakiem orientacji w związku z przebywaniem w nieznanym miejscu, jak również w zakresie organizacji i rytmie dnia w grupie przedszkolnej. Dodatkowo dziecko musi pogodzić się z brakiem komfortu i intymności, przebywania w gwarze, a nawet hałasie przez kilka godzin dziennie.
reklama
Co zatem robić?
My - rodzice w miarę możliwości bądźmy spokojni i zdecydowani, nasz niepokój może udzielić się dziecku.
Drogę do przedszkola możemy odbyć ze znajomym dzieckiem chętnie chodzącym do tego samego przedszkola.
Powiedzmy dziecku kiedy i kto po nie przyjdzie, zapewnijmy je o naszej miłości. I o tym, że nie zostaje tu do nocy, że na pewno mama go odbierze.
Pożegnajmy się z dzieckiem już w szatni, szybko i bez łez.
Przyjdźmy po dziecko punktualnie i wręczmy mu mały prezent z okazji zostania przedszkolakiem.
Chwalmy dziecko za jego dzielność i umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji. Jeśli dziecko bardzo płakało, powiedzmy mu, że wszyscy ludzie denerwują się trochę i boją robiąc coś pierwszy raz, ale po kilku dniach czują się pewniej - tak będzie i z nim.
Okres adaptacji przebiega różnie, jedno dziecko po tygodniu ma już najgorsze za sobą, inne swój trudny czas zaczyna dopiero po miesiącu (i to też jest normalne) - bo dopiero wtedy zrozumiało i w pełni odczuło, że pewien etap skończył się bezpowrotnie, a ono wolałoby żeby było tak jak dawniej.