A ja dzisiaj trafiłam na izbę przyjęć bo mnie lekarz nastraszył wewnątrzmacicznym zapaleniem czy jakoś tak bo wyniki moczu wyszły źle, a że dziś skończyłam 39 tydzień to jest to zagrożenie dla mnie i dziecka....
To pojechałam, żeby później sobie nie mieć sobie nic do zarzucenia, że coś zbagatelizowałam...
Spędziłam tam z mężem chyba ponad 3h, ale całe szczęście mnie nie zatrzymali, bo było ryzyko, że jak cc w czwartek, to mnie na obserwacji zatrzymaja do porodu już...
Ale powiem Wam, że wrażenia całkiem pozytywne- i piszę to ja, która po wejściu do szpitala się trzęsła i miała łzy w oczach... no ok głos mi się trochę łamał, ale byłam dzielna...
Akurat był Ordynator, którego poznałam wcześniej i może dzięki niemu w sumie mnie nie zatrzymali bo wiedział, że to dla mnie lekka trauma...
I jak siedzieliśmy w poczekalni to podszedł, zapytał co się stało i mnie pogłaskał po głowie
to było takie śmieszne, w stylu "co za głupek Panią nastraszył"
Pani Doktor, która mnie badała była przemiła, mimo że zawracałam dupę w niedzielę, to uśmiechnięta, pogadała i w ogóle :-)
Panie na izbie przyjęć już takie chłodniejsze, ale zdarzyło się im uśmiechnąć ;-)
Tak więc jestem z siebie dumna, bo nie płakałam
Zrobili badanie moczu i faktycznie wyszły słabo, więc dostałam Monural bo to jedyne co mogę przyjmować bo na wszystko inne jestem uczulona... i będziemy trzymać kciuki, żeby zadziałało...
Aaaa.. i wyszło na tym USG, że mały ma 3900 +/- 570g
Nie wierze, że taki klops... na pewno bedzie mnieeejszy.... ;-)