Dziś, po feriach zimowych, uczniowie klas 1-3 wrócili do szkół. Pozostałe klasy nadal będą uczyły się zdalnie. Tryb nauki stacjonarnej w odniesieniu do najmłodszych uczniów budzi sporo emocji i kontrowersji.
Jakie są plusy i minusy tego rozwiązania?
Nauka stacjonarna w klasach I-III przewidywana jest na najbliższe dwa tygodnie, od 18 do 31 stycznia 2021 r. Być może po tym okresie rząd zdecyduje o jej przedłużeniu. Wszystko zależy od rozwoju pandemii. Przypomnijmy, że do szkół wróci 1,2 mln uczniów oraz ponad 100 tysięcy nauczycieli i pracowników oświaty.
Plusy powrotu dzieci do szkoły
Rząd swoją decyzję o powrocie klas I-III do szkół motywował tym, że właśnie najmłodsi uczniowie są najbardziej pokrzywdzeni zarówno w kontekście edukacji, jak i kontaktów z rówieśnikami. Nauczanie zdalne w najniższych klasach szkół podstawowych jest problematyczne i najmniej efektywne, a i najbardziej uciążliwe dla uczniów, nauczycieli i rodziców. Nauka zdalna ma wiele poważnych konsekwencji, także w kontekście socjalizacji. Na tym etapie izolacja od grupy rówieśniczej przynosi wiele szkód.
- Organizując w trybie awaryjnym naukę zdalną, pominęliśmy niezwykle istotną funkcję szkoły, która nie tylko przekazuje wiedzę, ale przede wszystkim pomaga rodzicom w wychowaniu. Najbardziej nowoczesne i wydajne platformy internetowe do komunikacji nie zastąpiły przecież młodym ludziom bezpośredniego kontaktu i relacji z kolegami. Wiedzę można zdobyć zdalnie, w ten czy inny sposób, ale z samotnością młodzi ludzie sobie nie radzą – alarmuje Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak.
Brookings Institution w swoim raporcie szacuje, że po wielu tygodniach zdalnej edukacji dzieci wrócą do szkół gorzej czytając i licząc. W e-szkole, czyli bez wspierającej, bezpośredniej obecności nauczyciela, uczniowie mogą zdobyć około 70 procent nowych kompetencji w zakresie czytania i rozumienia tekstu pisanego oraz 50 procent nowych kompetencji matematycznych. W praktyce oznacza to, że najmłodsi uczniowie mogą być poważnie opóźnieni jeśli chodzi o podstawowe umiejętności.
Jakie są plusy powrotu uczniów klas I-III do szkół? Najmłodsi uczniowie w normalnym tradycyjnym trybie edukacyjnym mogą uczyć się bardziej efektywnie, możliwy staje się rozwój kontaktów społecznych.
Nie bez znaczenia jest, że uczniowie w ciągu dnia pozostają pod opieką nauczyciela, rodzice mogą spokojnie wrócić do obowiązków zawodowych. To odciąża opiekunów także dlatego, że nauka zdalna dzieci wiąże się z ich wysiłkiem oraz presją. To oczywiste, że na barkach matek i ojców spoczywa ciężar edukacji zdalnej (która często przypomina edukację domową).
Sytuacja jest także korzystna dla nauczycieli, którzy mają do zrealizowania program, co jest trudne na odległość, zwłaszcza na tym etapie edukacji. W tym kontekście powrót do szkół oznacza lepszą kondycję psychiczną wszystkich zainteresowanych.
Trzeba też pamiętać, że edukacja zdalna dla niektórych dzieci jest szczególnym wyzwaniem. Wiele z nich wypadło z systemu, nie uczestniczy w zajęciach z różnych powodów, a nauczyciele nie mają z nimi kontaktu. W bardzo trudnej sytuacji znajdują się również dzieciaki, które wychowują się w rodzinach przemocowych. Szkoła pozwala im odetchnąć i choć przez chwilę poczuć się normalnie i bezpiecznie.
Minusy powrotu dzieci do szkoły
Wielu rodziców i nauczycieli popiera decyzję o powrocie dzieci do nauki stacjonarnej. Wszystkim wydawało się jednak, że będzie to możliwe dopiero wtedy, gdy nauczyciele zostaną zaszczepieni, a liczba dziennych zachorowań na Covid-19 ulegnie zmniejszeniu. Tak się nie stało, dlatego pojawią się pytania.
Dlaczego najmłodsze dzieci mają wrócić do szkoły w środku epidemii, pomimo tego, że obostrzenia trwają do 31 stycznia, a nauczyciele nie zostali zaszczepieni na Covid-19? Co ze szczepieniami pracowników niepedagogicznych? Dlaczego zapisy na szczepienia dla nauczycieli planowane są dopiero na przełom marca i kwietnia?
- Nauczyciele nie są szczepieni w pierwszej kolejności, ponieważ są młodzi i inteligentni. Nauczyciel wie, jak się chronić. Po drugie dajemy mu metody diagnostyczne. - powiedział profesor Andrzej Horban, krajowy konsultant do spraw chorób zakaźnych i przewodniczący rady medycznej doradzającej premierowi w kwestii walki z epidemią.
Trudno to skomentować. Jednocześnie rząd ruszył z programem testowania nauczycieli na obecność koronawirusa. Wiele osób uważa, że to działanie pozbawione sensu i wyrzucanie pieniędzy w błoto. Jednorazowy test nie jest bowiem żadnym zabezpieczeniem dla powracających do szkół nauczycieli.
Niewątpliwym minusem powrotu do szkół uczniów klas I-III jest to, że może on prowadzić do gwałtownego skoku zachorowań, przed czym ostrzegają wirusolodzy. Dzieci i nauczyciele mogą zarażać się nawzajem.
Niemniej, jeśli pojawi się ognisko zakażenia, na zachorowanie najbardziej narażeni będą nauczyciele (sądząc po liczbie zachorowań przedszkolanek to całkiem realny scenariusz). Uczniowie będą przechodzić koronawirusa bezobjawowo albo skąpoobjawowo. Powrót do szkół może również odbić się czkawką rodzinom uczniów.
Jak wygląda powrót najmłodszych uczniów do szkół?
Decyzja o powrocie dzieci z klas I-III do szkół zapadła szybko i niespodziewanie oraz – co stało się normą – bez racjonalnego, dającego się zrealizować planu. Takie opinie rodziców i nauczycieli podzielają wirusolodzy.
- Mamy przykłady wielu krajów, które zdecydowały się na powrót dzieci do szkół, a skończyło się to dla nich całkowitym lockdownem. Obecny plan powrotu sprawia, że mogę powiedzieć tylko jedno: liczbę zachorowań poznamy za dwa tygodnie od 18 stycznia. - powiedział wirusolog Tomasz Dzieciątkowski.
Jak ma wyglądać powrót najmłodszych uczniów do szkół? Nauczyciele mają pilnować, by dzieci (w wieku od 8 do 10 lat) przestrzegały surowych zasad reżimu sanitarnego. Co jest ważne?
Według wytycznych GIS-u wszyscy:
- muszą zachowywać 1,5-metrowy dystans,
- mieć zasłonięte usta i nos w przestrzeniach wspólnych szkół,
- przed wejściem do budynku dezynfekować ręce.
Kontakt między poszczególnymi klasami ma być ograniczony do minimum. Obowiązkowe jest wietrzenie klas i korytarzy (co godzinę, w czasie przerw i lekcji, jeśli potrzeba). Opracowano indywidualne plany lekcji. Każda placówka ma te same wytyczne: zarówno duża, miejska podstawówka, jak i malutka, gminna szkoła. Czy to może się udać?
Prawdopodobne, że założenia teoretyczne nie będą miały szans na to, by przełożyć je na praktykę. Problemem może być choćby częste wietrzenie sali i korytarzy (przy tak małych dzieciach i bardzo niskich temperaturach powietrza na zewnątrz). A co z izolacją i bańkami? Czy to realne rozwiązanie? Co ze świetlicami szkolnymi, w których spotykają się uczniowie z różnych, izolowanych od siebie wcześniej klas? Co z dziećmi, które do szkół jeżdżą autobusami? Jeśli się bliżej przyjrzeć wytycznym, zaczynają one przypominać jedynie pobożne życzenia.
Ponadto dyrektorzy podkreślają, że wśród rodziców są nie tylko sceptycy, ale i jawni antycovidowcy, którym nie podoba się rygor sanitarny w szkołach. Niejednokrotnie więc personel szkoły musi toczyć walkę między innymi o respektowanie nakazu noszenia maseczek na terenie szkoły.
Wizja rozwoju pandemii, niezaszczepienie nauczycieli oraz brak zaufania do ekipy rządzącej sprawiają, że powrotowi do szkół, zamiast radości, towarzyszy niepokój, dezorientacja i frustracja. Jedynym sensownym rozwiązaniem są szczepienia nauczycieli. Niestety trzeba będzie na nie jeszcze trochę poczekać.