Metoda TERAZ, czyli skąd się biorą współpracujące dzieci!
Negocjujesz, błagasz i grozisz? Jakich sposobów używasz, żeby uzyskać oczekiwany rezultat? Jeżeli czytasz ten tekst, zapewne twoje metody nie do końca działają. A twoje dziecko odmawia współpracy.
Czy twoje dziecko należy do tej grupy, która w szkole zachowuje się jak anioł, a w domu nagle przemienia się w chodzącą furię i focha? Poproszone o pomoc, zrobienie lekcji, czy posprzątanie pokoju reaguje krzykiem, łzami, biernym oporem lub niekończącą się dyskusją?
Czy takich metod używaliście do teraz?
Większość z nas stara się tłumaczyć logicznie, np. "Jeśli puzzle nie zostaną sprzątnięte, to elementy się pogubią i nie da się z nich ułożyć całości."
Potem sięgamy po negocjacje. Przecież tyle osób twierdzi, że za pomocą negocjacji można uzyskać fantastyczne wyniki. Stały numer - umawiasz się, że za 10 minut dziecko sprzątnie i za 10 minut dziecko… Zresztą co ja będę pisać, sami wiecie.
W końcu pojawiają się groźby. Początkowo te niekaralne. Stara metoda liczenia do trzech, albo hasło: „Masz 5 sekund, a jeśli nie to zobaczysz!”.
W efekcie otrzymujesz podobny wynik. Wrzask, ryk, bierny opór, a u siebie zauważasz podniesienie ciśnienia, zaciskanie zębów itp.
reklama
A teraz, może chcecie skorzystać z innej metody?
Na początek niestety musicie zrezygnować ze stałego repertuaru. Koniec z negocjowaniem, błaganiem i grożeniem. Czas na trening dla całe rodziny.
Po pierwsze swoje prośby formułujcie w sposób jasny i zrozumiały. Każda z nich ma mieć maksymalnie dwa etapy. Inaczej jest zbyt skomplikowana. Dziecko nie ma szansy za nią podążyć, a przede wszystkim jej zapamiętać.
Wam też łatwiej wykonać instrukcję, która by brzmiała: „Proszę odłóż kluczyki do samochodu na miejsce”, niż:
"Kluczyki odłóż na miejsce, podnieś ten sweter, z lodówki przy okazji wyjmij ser i wreszcie schowaj swój płaszcz, a w ogóle czy pamiętasz, żeby wynieść śmieci i zadzwonić do cioci Halinki?!"
Można się pogubić. Ja bym do lodówki pewnie już nie trafiła, a ciocia Halinka zupełnie wypadłaby mi z głowy.
Podsumowując: jasne i proste przekazy ułatwiają życie. Wszystkim zainteresowanym.
Druga sprawa. Kiedy mówicie do dziecka, spójrzcie mu w oczy, zwróćcie się do niego po imieniu. Potem weźcie głęboki oddech a następnie powoli i spokojnie powiedzcie, co konkretnie ma zrobić (1-2 etapy maks.). Swoją wypowiedź zakończcie poleceniem “TERAZ”.
Poczekajcie 15 sekund i jeśli dziecko zacznie robić to, o co je prosicie - koniecznie pochwalcie jego działanie. Jeśli nie podąży za komunikatem, po 15 sekundach powtórzcie go dokładnie w ten sam sposób, oczywiście pamiętając o słowie “TERAZ”.
Początkowo nie wszystko może pójść, jak byście chcieli, ale dajcie szansę wam wszystkim. Najpierw reakcje dziecka mogą być identyczne jak poprzednio, ale do was należy przejęcie kontroli i trzymania się instrukcji oraz czasu. Co 15 sekund powtarzajcie taką samą prośbę/polecenie. Absolutnie nie zmieniajcie niczego w przekazie.
U nas zadziałało. Tak, zdarzało mi się powtarzać 10 razy, ale efekty mam długofalowe. A słowo „TERAZ” ma chyba jakąś niezwykłą moc i działa nawet na moje nastoletnie dzieci.
I uwaga: Ćwiczenie czyni mistrza, a panowanie nad sobą jest wspaniałą cechą. Jeśli czeka was kilkanaście powtórzeń postarajcie się nie eskalować siły głosu, żeby się nie okazało, że stoicie i wydzieracie się wykrzykując w szale słowo "TERAZ". Wtedy to wy wejdziecie w rolę, jaką wcześniej odgrywało wasze dziecko. Wiem, kuszące, ale na dłuższą metę wydzieranie się jest mało skuteczne.
Odwagi i wytrzymałości. Dacie radę. Zacznijcie już "TERAZ".
Anna Ślusarczyk