Pozytywne historie - Miałam 16 lat, gdy zostałam mamą
Mam 17 lat i jestem mamą rocznej Nikoli. Moja historia ma swój początek w lutym 2012, kiedy to czekając na miesiączkę umierałam ze strachu.
Tydzień, dwa, trzy... W końcu mój chłopak zdecydował za mnie - 04.03.2012, dzień po jego urodzinach - zrobiliśmy test ciążowy. Działo się to w toalecie galerii handlowej (lepsze miejsce do głowy mi nie przyszło). Pamiętam to czekanie. Minuta, dwie… Pierwsza kreska była bardzo widoczna, druga – ledwie. Rozpłakałam się, mój chłopak mnie uspokajał, ale słabo mu to szło. Miałam 15 lat i 6 miesięcy - i byłam w ciąży… Nie, to nie może być prawda – myślałam. Byłam załamana.
Wróciłam do domu jak gdyby nigdy nic. Na drugi dzień pobiegłam po kolejne testy, ale tym razem wątpliwości już nie było. We wtorek kuzynka mojego A. umówiła mnie na wizytę u ginekologa - po znajomości, bo który lekarz przyjąłby bez rodzica nastolatkę w ciąży.
Na USG widoczny był pęcherzyk ciążowy, ciąża była bardzo wczesna. Miałam dwie możliwości – ale żeby dokonać jakiegokolwiek wyboru, musiałam do lekarza przyjść z rodzicami. Kolejne łzy.
W środę A. powiedział o ciąży mojej mamie – była bardzo roztrzęsiona. Powiedziała tacie. Słyszałam jego krzyk przez telefon – że to nie tak miało być. Teściowie wieść o ciąży przyjęli bez większych emocji. W końcu A. miał 24 lata…
W czwartek pojechaliśmy do lekarza. Dowiedziałam się, że w sieci można kupić tabletkę wczesnoporonną. Bardzo chciałam ja zdobyć, ale A. odciągnął mnie od tej myśli. Nie zgadzał się na ten krok – a to przecież nasze wspólne dziecko.
Po dwóch tygodnia kolejna wizyta u ginekologa. Dostałam kartę ciąży, miałam kolejne USG – i wtedy wszystko się zmieniło. Całe moje myślenie, ja. Od tej pory najważniejsze było dziecko.
Termin porodu był wyznaczony na 21.10.2012. Bałam się bardzo, wiadomo. Próbowałam myśleć pozytywnie. Urodziłam tydzień wcześniej - 15.10.2012 - przez cesarskie cięcie. Kiedy zobaczyłam moją małą córusię, cały świat wydał mi się piękniejszy. Ona była taka malutka, taka bezbronna, taka śliczna… W roli mamy od razu poczułam się świetnie!
Było nam razem tak dobrze... Niestety czas leciał nieubłaganie i A. znów wyjechał do pracy za granicę. Ja opiekowałam się dzieckiem. Były kryzysy, ciężkie momenty, ale dałam radę. Najtrudniej było, kiedy w lipcu Nikola trafiła do szpitala. A. przyleciał do nas jeszcze tego samego dnia, ale nie zmieniło to faktu, że widok mojego dziecka w towarzystwie kroplówek, wenflonów wywoływał we mnie rozpacz. Nikomu tego nie życzę.
Dziś Nikola ma rok, miesiąc i trzynaście dni. Ja 17 lat i 4 miesiące, tata Nikoli i mój narzeczony - prawie 26. Zaręczyliśmy się, 30 sierpnia 2014 roku bierzemy ślub. A. niestety dalej pracuje za granicą, ale dajemy radę. Po ślubie wyjedziemy już razem.
Moja historia potoczyła się najlepiej jak tylko mogła. Uwielbiam patrzeć, jak mój mały skarb z dnia na dzień jest coraz większy, coraz bardziej samodzielny. Uwielbiam moment, gdy wracam do domu, a moja córka – nawet gdy nie widziała mnie tylko chwilę - biegnie do mnie z otwartymi rączkami, z uśmiechem na buźce i woła: "maaaaaaaaamaaaaaaaaaaa!". Kocham, gdy robi mi „tulankę”, kocham gdy się złości... Kocham ją najbardziej na całym świecie.
Rozumiem dziewczyny, które na wieść o ciąży są przestraszone i - tak jak ja - chcą usunąć ciążę. Ale wierzę, że moja historia otworzy im oczy i nie pozwoli na zrobienie najgłupszej rzeczy na świecie. Dziś, patrząc na początki naszej historii, na strach i przerażenie, które mi wtedy towarzyszyły, nie żałuję żadnej decyzji. Bo dzieci to najlepsze, co może nas w życiu spotkać.
Paulina