Gdy dorosły nie wymawia r
To oczywiste, że język „żywy”, czyli będący w użyciu podlega ciągłej ewolucji. Zmiany następują wolno ale konsekwentnie. Na mowę wpływają nieznane formie pisanej zjawiska, jak np. szybkie tempo wymowy, powodujące różnego rodzaju zjawiska, np. upodobnienia, nie tylko w zakresie jednego słowa, ale także w zbitkach międzywyrazowych.
Jak podkreślają specjaliści, w każdym języku istnieją obok siebie różne rodzaje wymowy: wymowa potoczna, czyli codzienna, spotykana w mowie swobodnej i wymowa szkolna, teatralna. Ta druga w szczególny sposób dba o czystość i poprawność zasad. Pojęcie normy językowej i normy wymawianiowej od lat jest przedmiotem dyskusji. Jedna z definicji określa normę językową, jako zbiór zaaprobowanych przez dane społeczeństwo jednostek językowych, inaczej mówiąc jedynie poprawny, powszechnie zaaprobowany przez ogół wzór. Specjaliści mają tu na myśli typowe użycie form językowych, formułowane przez językoznawców.
Istnieje jeden sposób prawidłowej realizacji fonemu „r”. Kiedy chcemy zawarrrrczeć, czubek języka uderza dwu lub trzykrotnie w okolicy wałka dziąsłowego, wytwarzając charakterystyczny dźwięk. Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z naszej złej wymowy i zastanawiamy się, czemu nie słyszymy wadliwie wypowiadanej głoski. Nie należy się temu specjalnie dziwić. Osoba dorosła od lat słyszy siebie i jej mózg uznaje taką a nie inną realizację fonemu za normalną. Co więcej, u innych może ona zauważyć rotacyzm, ale nie u siebie. To częste zjawisko, bo przecież tylko z pozoru „słuchamy uchem”. W rzeczywistości, to mózg odpowiada za rozumienie mowy i poszczególnych głosek.
Lubię swoje oryginalne „r”!
Dorośli bardzo różnie podchodzą do swojej wady wymowy. Niektóre osoby nieprawidłowo realizujące fonem „r” odczuwają wpływ swojego rotacyzmu na codzienne aspekty życia, stosunki z otoczeniem, wykonywanie pracy. Co ciekawe, wielu dostrzega wadliwość swoich wypowiedzi dopiero w wieku nastoletnim, niektórzy nawet później. Bardzo często dopiero ktoś z rodziny bądź znajomych zwraca ich uwagę na odmienną artykulację. Jednak trzeba podkreślić, że sporo osób samo dostrzegło różnicę w wymowie, porównując się z innymi. Kiedy do logopedy trafia pacjent w dorosłym wieku, często specjalista, po krótkiej rozmowie proponuje nagranie mowy, wyłącznie po to, by jego klient usłyszał jak wymawia wyrazy z „r”. Jeśli borykasz się z tym problemem od lat, warto w domu nagrać siebie i odsłuchać kilka razy.
Logopeda powinien sprawdzić prawidłowość wędzidełka, zgryzu i słuchu. Często przyczyną rotacyzmu jest brak pionizacji języka. Jeśli język jest mało sprawny, dorosła osoba musi dużo ćwiczyć, w każdej wolnej chwili. Inną przyczyną może być przetrwały, dziecięcy typ połykania, który wpływa na kształtowanie się bądź utrwalanie wady wymowy. I trzeba to zmienić poprzez odpowiednie, zalecone przez specjalistę ćwiczenia.
Część kobiet i mężczyzn uważa swoje „r” za oryginalne, a jeszcze inni za obojętne. Dla innych był i jest to najgorszy kompleks w życiu. Zdarza się, że w dojrzałej pamięci tkwi bolesne wspomnienie sytuacji z dzieciństwa, gdy koledzy i koleżanki wyśmiewali się z nich bądź przedrzeźniali. Bo „jak bawić się z chłopcem, który nie potrafi naśladować motoru? Brum, brum??”. Albo z dużą dziewczynką, która mówi „poploszę ublanie”? Od lat próbują sobie jakoś radzić ze swoim problemem. Zbywanie rozmówcy i unikanie rozmowy, to jeden ze sposobów. Inni świadomie unikają wyrazów z „r” i zastępują je innymi, o podobnym znaczeniu. Zdarza się, że próbują odwrócić uwagę rozmówcy od swej wymowy i zwiększają tempo mówienia. Oczywiście wpływa to negatywnie na jakość wypowiedzi i zaburza dykcję.
Terapia mowy u logopedy
Zadziwia fakt, że większość osób wadliwie wypowiadających „r”, nie zdecydowałoby się na ćwiczenia pod okiem logopedy. Dlaczego? Logopeda kojarzy się dorosłym osobom ze specjalistą pracującym wyłącznie z dziećmi. Poza tym uważają, iż już za późno na takie ćwiczenia, są za starzy. Inni przyzwyczaili się do swojego sposobu mówienia i obecnie nie wywołuje u nich negatywnych reakcji. Brakuje im motywacji koniecznej do zmian. Część kobiet i mężczyzn po prostu nie wierzy w skuteczność terapii logopedycznej. Praca logopedy z dorosłym pacjentem jest nieco inna niż z dzieckiem. Dorośli są świadomi konieczności ćwiczeń i terapia nie raz przynosi zaskakujące efekty.
reklama
Czy wobec tego trwa dłużej?
Bywa różnie. Faktem jest, że pomyślność terapii zależy od wielu czynników i nie ma reguły, która mówi, że potrzebujemy np. roku, by pozbyć się wady wymowy. Osoba dorosła ma pewne nawyki i trzeba cierpliwości i pracy, aby się ich pozbyć. Jeśli ktoś ma 30 lat, to jego wadliwe „r” towarzyszy mu od 24, 22 lat. U dzieci przyzwyczajenia, „osłuchiwanie się” z nieprawidłowo brzmiącą artykulacją trwa krótko. Ale nawyki w obu przypadkach bywają bardzo uciążliwe. Z kolei jeśli chodzi o motywację, dorosły ma jej więcej, przynajmniej na początku. Ma też inną świadomość i łatwiej mu wyjaśnić, jak wykonać dane ćwiczenie, jak ustawić język, by jego czubkiem dotknąć do podniebienia. Często nieużywane dotąd mięśnie odmawiają posłuszeństwa, mogą pojawić się zakwasy. Po prostu musimy stosować fitness dla języka. Ale warto, choć przed dorosłą osobą długie godziny samodzielnych ćwiczeń, zanim „r” zostanie przeniesione do mowy potocznej. Po początkowym wysiłku, czasem bólu wędzidełka, pojawia się upragnione „r”! Niestety, nierzadko, po sukcesach, gdy przychodzi czas na żmudne utrwalanie prawidłowo realizowanego fonemu, zapał słabnie i dorosły porzuca terapię mowy. Brakuje mu samozaparcia, cierpliwości do żmudnych, codziennych ćwiczeń. To fakt, w przeciwieństwie do dzieci sam musi mobilizować się do pracy nad wymową. Maluchy natomiast mają czujnych i zdecydowanych rodziców, którzy gonią je do ćwiczeń. I chwalą za drobne osiągnięcia, i zachwycają się. Oczywiście mam na myśli tych rodziców, którym naprawdę zależy na pięknej mowie pociech.
Utrwalanie prawidłowej artykulacji
Dorosłym często brakuje też czasu na utrwalanie wywołanego „r”. Jest na to rada. Trzeba wykorzystać każdy moment – jazdę na rowerze, samochodem, chwile spędzane przed komputerem, telewizorem, przy wykonywaniu makijażu, by „machać” językiem. Lepiej ćwiczyć codziennie a krótko – 15, 20 minut, niż raz czy dwa w tygodniu godzinę. Tylko w ten sposób wytworzą się w mózgu nowe połączenia pomiędzy komórkami nerwowymi, odpowiedzialne za takie a nie inne, automatyczne ustawienie narządów artykulacyjnych. Ćwicząc tylko w gabinecie zazwyczaj nie mamy szans na pozbycie się wady w okresie krótszym niż około półtora roku.
Najtrudniejszy etap terapii, to automatyzacja wymowy. Tutaj potrzeba dużego samozaparcia i cierpliwości. Nie należy zniechęcać się po kilku miesiącach. Potem można spróbować zastosować nową artykulację w codziennych sytuacjach. Naukowcy zbadali, że aby uzyskać automatyzację wyrazu „ryba”, musi być on powtórzony 500 razy w rożnych kontekstach! Wniosek? Nigdy nie jest za późno na poprawę własnej wymowy.