Zabawy językowe
Nikt w obecnej dobie nie wątpi chyba w to, że znajomość języków obcych jest ogromnym atutem. Każdy światły rodzic stara się więc, aby jego dziecko liznęło jakiegoś języka. Im szybciej zaczniemy dziecko przyzwyczajać do obcej mowy, tym bardziej naturalna będzie nauka języka.
Coraz powszechniejsze są lekcje angielskiego czy niemieckiego w przedszkolach. Poza szkołą czy przedszkolem można dziecko posłać na jakiś kurs, dostosowany do jego wieku. Ale co zrobić z dzieckiem, które już rozsądne, ale nie posyłamy go jeszcze do przedszkola? Czy mamy świadomie pozbawić go lekkości i przyjemności poznawania języka?
Najwygodniejszym rozwiązaniem jest zatrudnienie studenta filologii. Ich usługi są tanie, a studenci zazwyczaj jeszcze sami są dużymi dziećmi, więc znakomicie porozumieją się z naszą pociechą. Pamiętajmy jednak, że nasze dziecko pod wpływem żadnych lekcji nie zacznie mówić pełnymi zdaniami ze zrozumieniem, dziecko będzie powtarzać słówka i zwroty, powie wierszyk, zaśpiewa piosenkę, ale w sklepie nie-samoobsługowym cukierków sobie (na szczęście! J) nie kupi. Nie oczekujmy więc od studenta, że będzie z naszym czterolatkiem konwersował o pogodzie. Niech lepiej nauczy go liczyć, przedstawiać się, niech pobawią się w kolorowe gry. Niech poznają zwierzątka.
Jeżeli sami znamy język obcy na tyle dobrze, żeby dziecku nie wpoić złych przyzwyczajeń - powtarzam, dobrze! - możemy spróbować pobawić się z dzieckiem samodzielnie i mimochodem podawać mu język obcy w pigułce. Przy okazji wizyty w zoo przedstawmy Kubę czy Marysię po kolei zwierzętom, a potem przedstawmy zwierzęta Kubie i Marysi. Zamiast mówić: "Popatrz, to jest lew!", możemy zawsze powiedzieć: "Look, it’s a lion!". Zawsze i wszędzie możemy przemycać słówka i zwroty.
Po co mówić "Pójdziemy na zakupy", skoro można "wir gehen einkaufen"? W kontekście dziecko zapamięta więcej.
Na pewno wymyślamy dziecku jakieś zabawy z powtarzaniem słów. Moja córka przyniosła z przedszkola grę w rzucanie piłką. Rzuca się piłkę do kogoś (w domu do mamy, taty, babci czy niani) i mówi się na przykład jakiś kolor. I tylko kolor, za słówko nie oznaczające koloru daje się fant. Na "czarny" piłki łapać nie wolno. Jeżeli mimochodem powiedzieliśmy już dziecku, że "czarny" to "black", pokazaliśmy, że ta książeczka jest "red" a tamta "yellow", możemy dzięki tej zabawie spokojnie powtórzyć z dzieckiem kolory. Podobnie możemy ćwiczyć wszystko inne: przy zakupach w warzywniaku nie musimy przecież kupować ziemniaków, marchewki ani kalafiora, możemy zamiast tego przynosić do domu Kartoffeln, Moehre i Blumenkohl. Przed zabawą z piłką możemy się umówić, że nie łapiemy na hasło "Petersilie" - i oto powtórzona kolejna porcja słówek! A jeśli i fanty były po drodze - kto wie, może więcej dał tata? - to ile radości, kiedy fanty trzeba wykupić!
A jak? Wierszykiem czy piosenką, oczywiście po niemiecku lub po angielsku. A skąd je brać, te wierszyki i piosenki? - Na polskim rynku jest w tej chwili mnóstwo wydawnictw obcojęzycznych dla dzieci; większość z nich ma kasety czy płyty. Są specjalnie wydane zbiorki piosenek, z książeczkami do kolorowania i tekstami piosenek. Nasza rola będzie polegała na kupieniu lub pożyczeniu takiej publikacji, przetłumaczeni dziecku tekstu wierszyka lub piosenki i odtwarzaniu, odtwarzaniu, odtwarzaniu... Kiedy my już będziemy umieli daną piosenkę na pamięć, możemy być pewni, że dziecko także ją pamięta. A jeżeli udało nam się wzbogacić piosenkę czy wierszyk o jakieś pokazywanki... Stary Donald, który miał fermę, miał na niej zwierzaki. Dziecko może fantastycznie udawać odgłosy, jakie te zwierzaki wydają. A jak już będzie wiedziało, czy "chicken" czy "cow", zawsze może takie zwierzę narysować - i NA PEWNO nie będzie to już zwykły kurczak ani normalna krowa.
reklama
Starajmy się robić z dzieckiem możliwie dużo rzeczy w obcym języku.
Jeśli córka idzie z mamą do kuchni gotować zupę, to niech ją gotują po niemiecku: gib mir noch etwas Wasser! Powie mama, wskazując na dzbanek. A potem powie: Danke schoen! - i córka na zasadzie czystej analogii z tym, co zna po polsku, doskonale będzie wiedziała, o co mamie chodzi...
Jeśli jeszcze mamy w domu satelitę albo kablówkę, możemy namówić dziecko do oglądania bajek na obcej telewizji. Zobaczycie, że po jakimś czasie zacznie bawić się interaktywnie i odpowiadać na pytania prezenterów, wykonywać ich polecenia tak samo dobrze jak dzieci w studio...
I tak uda się nam - kompletnie mimochodem - zaszczepić w dziecku przekonanie, że język jest prosty i fantastyczny do zabawy... Z takim przeświadczeniem łatwiej podejdą do języka na poważnie! - hm... na poważnie?