Ostatnie zmiany: 27 czerwca 2019

reklama

reklama

Przypowieść o Tadku, czyli dlaczego łupią nas plecy

Biada Wam, którzy nie dbacie dzisiaj o kręgosłup i nie baczycie na jutrzejsze tego skutki – chciałoby się powiedzieć parafrazując słowa z ewangelii wg św. Mateusza. Posłużyłem się tą poetyką, bowiem teoretycznie powinna ona łatwiej dotrzeć do umysłów ok. 35 milionów Rodaków, a cały artykuł (pisany w niedzielę), utrzymany będzie właśnie w duchu kazania.

Przedstawię krótką, elektryzującą dykteryjkę. Kto wie, może dostrzeżecie jakieś podobieństwa. Startujemy.

Początek cudownych lat 80. XX wieku. Mały Tadek biega i skacze po podwórku. Gra w piłkę, jeździ na rowerze, wspina się po drzewach, wisi na trzepaku, uprawia sporty walki z kolegami z wrogich części swojego osiedla. Na WF-ie i SKS-ie toczy ciężkie boje podczas międzyklasowych rozgrywek, walczy o prestiż swój i swojej klasy. Rywalizuje. Nie próżnuje, wszędzie go pełno. Kończy podstawówkę, potem szkołę średnią. Nadal jest aktywny, może nawet wysportowany. Poznaje Jadwigę. Jadzia jest urzeczona poziomem sprawności wybranka. Tadek idzie na studia, podejmuje pierwszą pracę. Nie ma czasu na nic, sport idzie w odstawkę. Siedzi na studiach, siedzi w pracy, siedzi w domu. Z czasem, zaczyna pojawiać się nadwaga. Mijają lata. Tadek pokończył szkoły, jest po trzydziestce, pracuje długo i ciężko. To już nie są cudowne lata 80-te.

Nieco uproszczona, dobowa aktywność Tadka (dla pogody ducha Czytelniczek posługuję się tu celowo wariantem męskim, choć spokojnie może być to przypadek typu unisex) wygląda następująco:

Tadeusz budzi się, wstaje i po porannej toalecie oraz śniadaniu wychodzi z domu, zjeżdża windą do garażu. Wsiada do samochodu, jedzie (a właściwie stoi w korkach), dojechał do pracy, wsiadł w podziemnym garażu biurowca do windy i wjechał na odpowiednie piętro. Jest w ołpenspejsie, usiadł byle jak, w otoczeniu nie ergonomicznych mebli. Siedzi. Sytuacja nie zmienia się specjalnie przez najbliższe osiem godzin. Od dawna nawet dziesięć, dwanaście (a czasem więcej) godzin nie robi na Tadku już żadnego wrażenia. Czasami oczywiście wstaje zrobić sobie kawę, pójdzie oblukać nową koleżankę czy (z tym już gorzej) kolnąć do żony. Generalnie jednak, Tadzik siedzi.

W wariancie optymistycznym wychodzi z pracy po ośmiu godzinach, wsiada do auta, stoi w korkach. Siedzi. Godzinę, może dwie, może dłużej.

Wchodzi do domu. Jest przeczołgany po całym dniu, siada. Pewnie coś je, więc pewnie siedzi. Potem pokręci się po chacie, poczyni wieczorną toaletę, odpali browarek i zasiądzie przed TV, kompem, książką, etc. Siedzi.

Idzie w kimono. Zasypia. Ma miękkie, może wysłużone (pamiętające studenckie czasy!), zapadające się łóżko. Jutro też jest dzień. I to samo.

I tak w kółko, od lat, dzień w dzień. Nasz nieborak wciąż siedzi zgarbiony, pochylony nad biurkiem, z głową wysuniętą do przodu. Jest zestresowany, w nawale obowiązków dawno zapomniał o zdrowym żywieniu, a jedyna forma aktywności to weekendowe pchanie wózka w hipermarkecie.

O co chodzi w tej mrocznej historii o Tadku? O to, że Tadeusz większą część dnia (życia!) spędza w skrajnie niekorzystnych pozycjach dla jego kręgosłupa. Nawet podczas snu jego plecy nie odpoczywają. Negatywne bodźcie kumulują się dniami, tygodniami, miesiącami, w końcu latami. Problem narasta skrycie.

I nagle: bęc! Tadeusz, który nie przypomina dzisiaj Tadka z ogólniaka, wyznaje Jadzi, że bolą go plecy.

Jak to?! – przecież jesteś jeszcze taki młody, to niemożliwe! –  fuknie nieczuła Jadwiga.

Możliwe. Młody wiek (ok. 30-tki), akurat jest typowym kryterium. Ból jest tępy, niestały, miejscowy (nie promieniujący!). Może występować w separacji lub jednocześnie w okolicach karku, środka pleców i lędźwi. Pojawia się po ok. 15 minutach (lub więcej) przebywania w pozycji siedzącej i regularnie powraca po spełnieniu tego warunku. Często dyskomfort odczuwalny jest w okolicach łopatek w postaci bolesnego punktu. Nieprzyjemne doznania mogą nasilać się podczas długiego leżenia, stania, a także pochylania, nigdy zaś podczas ruchu. Poprawę przynosi skorygowanie pozycji i właśnie ruch.

Co powoduje opisane powyżej odczucia? Pozycja siedząca!

Zła, długotrwała pozycja siedząca jest jednym z głównych czynników sprawczych w problemach z kręgosłupem! Notoryczne zgarbienie to złe ukrwienie i destrukcyjna siła deformująca więzadła, mięśnie i torebki stawowe kręgosłupa. Należy powtarzać to do znudzenia, bo ten bezsporny fakt jest wciąż bagatelizowany.

Proszę spojrzeć na swoje życie i porównać je z życiem Tadka. Widać jakieś podobieństwa?

Ok, zatem co robić? Nic prostszego, bo akurat z tym zespołem bólowym można się stosunkowo łatwo uporać.

Po pierwsze: usiądź poprawnie, gdy siedzisz używaj wałka (podpórki lędźwiowej) umieszczając go w okolicy lędźwiowej, nie garb się, nie wysuwaj głowy do przodu, dostosuj swoje miejsce pracy (monitor, klawiatura, etc.) do prawidłowej pozycji a nie odwrotnie, wstawaj często (np. co 30 minut) od biurka i przejdź się choć kilka kroków.

Po drugie: wykonuj co 2-3 godziny, 10-15 powtórzeń doskonałego w tym przypadku ćwiczenia

Po trzecie: zacznij się ruszać. Siłownia, fitness, basen to świetna profilaktyka bólu pleców.

Możesz też zawsze skorzystać z rehabilitacyjnego masażu pleców.

Jeśli objawy nie ustępują lub ulegają nasileniu, koniecznie skontaktuj się ze specjalistą.

Memento

Dbałość o właściwą pozycję naszego ciała oraz ergonomia miejsca pracy, czyli tak naprawdę najlepsza profilaktyka bólu pleców, jest traktowana z przymrużeniem oka. Każdy niby wie, że to ważne, ale zastosowanie się do tych prostych zasad nie przychodzi już tak łatwo.

W firmach, na dobrych szkoleniach z zakresu ergonomii słychać śmiechy-chichy, a po wyjściu prelegenta nikt już jego rewelacji nie zachowuje w pamięci. A wielka szkoda, bo ta akurat wiedza jest bardzo wartościowa. Celowo mówię o dobrych szkoleniach prowadzonych przez fachowców, w odróżnieniu od występów zakładowych leśnych dziadków od BHP.

Takie nastawienie to oczywiście konsekwencja złych nawyków wyniesionych z lat dzieciństwa i pewnej spuścizny kulturowej. Niestety, nie wystarcza okazjonalnie rzucić w stronę latorośli: siedź prosto! Po pierwsze, bo co to znaczy „prosto”?! Po drugie, musi być konsekwentne egzekwowanie tego nakazu. I po trzecie, dzieciak popatrzy na rodziców i zobaczy zapewne dwa garbusy siedzące obok niego.

W szkole, też nie zwraca się uwagi (i nie wbija do głowy!) na to jak siedzą, stoją i chodzą uczniowie. Zresztą, z tym siedzeniem to się im specjalnie nie pomaga.

Odwiedziłem ostatnio swoją podstawówkę, dzisiaj jest tam liceum i „weekendowa” szkoła wyższa. Dokładnie w tych samych ławkach co ja, gdy miałem cirka 10 lat, siedzą dzisiaj chłonni wiedzy 50-ciolatkowie nadrabiający edukacyjne zaległości. Z pewnością, coś tu nie gra. Są bowiem dwie możliwości, albo mały polak jest identyczny jak duży polak, albo faktu wzrastania tego małego polaka nikt nie dostrzega.

Mijają dekady, pokolenia się różnią, ale pozostaje wspólny mianownik – nieśmiertelne krzesełka, które wypychają tam gdzie nie powinny i szkolne ławy, które jedni mają na kolanach a drudzy pod brodą. Bezwzględne szkolne mebelki dają w kość i młodym i starym, sprawiedliwie rujnując im kręgosłupy.

Armagedon

Dbajcie o kręgosłup swój i swoich bliskich. Potrzeba tak niewiele samodyscypliny. Jeśli nic z tym sami nie zrobimy, lepiej nie będzie. Będzie tylko gorzej, bo kręgosłup nie wybacza, a fundujemy mu coraz gorsze warunki bytowe i środowiskowe. Nikt nie zadba o nasze plecy, a kręgosłupowy Armagedon dopiero przed nami. Dlaczego przed nami?

Dzieci Tadka i Jadzi, to już jest inna bajka. Ubiegli rodziców, są otyli od małego, jedzą i piją słodkie wynalazki, w fastfudach mogłyby mieszkać, noszą ogromne, przeładowane tornistry, nie znają podwórka (bo często we współczesnych osiedlowych fortyfikacjach po prostu ich nie ma) i wzdrygają się  na myśl o uprawianiu sportu. Rywalizować na boisku mogą, owszem, ale w FIFA 10. Najlepszy gift od Starych, to całoroczne zwolnienie z WF-u, bo spocić się przed ziomalami w szkole, to dziś przypał na maksa. O SKS-ach nawet nie wspominam, bo wielu uczniów pewnie nawet o tym nie słyszało.

I tak sobie czasem myślę, jak to będzie z tymi dzieciakami. Skoro statystyczny Tadek zaczyna obecnie wymiękać ok. trzydziestki, to kiedy skapitulują plecy i kręgosłupy jego dzieci? Nie mają one mocnych fundamentów, a przed nimi całe życie. Chyba jedyna rada to nauczyć ich tego, czego nam nie wpojono – higieny kręgosłupa!

I na koniec, puentą niech będzie dokładny już cytat ze św. Mateusza, który pasuje tu jak ulał:

Zaprawdę, powiadam Wam: Przyjdzie to wszystko na to pokolenie.

Grzegorz Olkowski
mgr fizjoterapii
Specjalistyczny Gabinet Rehabilitacji Kręgosłupa i Profesjonalnego Masażu
ProFizjo Warszawa

www.masaz-rehabilitacja.pl

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: