Kolorowe jedzenie na zimę

Ostatnie zmiany: 27 czerwca 2019
Kolorowe jedzenie na zimę

Zimno.
Brakuje światła i kolorów.
W najlepszym przypadku jest biało, w gorszym buro i posępnie.
Chociaż biorąc pod uwagę stan dróg wcale nie wiadomo która wersja jest trudniejsza do przeżycia.

Zimą jeszcze bardziej niż zwykle potrzebujemy kolorów. Trudno znaleźć je na zewnątrz, więc wyczarujmy w kuchni. Wbrew pozorom nie jest to trudne zadanie.

Jajka na szpinaku

Najpierw coś w sam raz na pożywne śniadanie. Jajka na szpinaku są niezwykle prostą i szybką do przyrządzenia potrawą. Oczywiście najlepsze byłyby ze świeżych liści – znam osoby, które uważają mrożony szpinak za świętokradztwo, ale ja nie jestem aż tak pryncypialna. Zimą bez skrupułów używam w kuchni mrożonych warzyw i to w dużych ilościach.

Największa trudność w przygotowaniu tej potrawy polega na przeniesieniu jej z patelni na talerz. Cała reszta to sama przyjemność. Bo jak można nie lubić szpinaku doprawionego czosnkiem, świeżo startą gałką muszkatołową i śmietanką? A jeśli jeszcze połączy się go z sadzonym jajkiem, to prawdziwa uczta gotowa.

Składniki:

opakowanie mrożonego szpinaku
2-3 ząbki czosnku
2 jajka
3-4 łyżki śmietanki
sól, biały pieprz, masło
świeżo starta gałka muszkatołowa

reklama

 

Sposób przygotowania:

Wyjmuję szpinak z zamrażarki, żeby leciutko zaczął się rozmrażać. Przyspieszy to trochę czas przygotowywania potrawy, ale nie trzeba czekać, aż zupełnie się rozmrozi.

Rozgrzewam masło na patelni, wrzucam pokrojony w drobne plastry czosnek, posypuję świeżo startym pieprzem i chwilę smażę uważając, żeby nie przypalić czosnku.

Dodaję szpinak. Rozmrażam i odparowuję. Doprawiam jeszcze solą i pieprzem i sprawdzam, czy już jest dobry.

Gdy szpinak osiągnie zadowalający stan dodaję śmietankę i dokładnie mieszam. Robię w szpinaku dwa otwory, w które delikatnie wlewam wcześniej wybite jajka.

Smażę aż białko się zetnie, żółtko ma pozostać płynne. Posypuję po wierzchu świeżo startą gałką muszkatołową.  

Dwukolorowa zupa paprykowa

A teraz coś na obiad. Ta dwukolorowa potrawa jest jedną z najbardziej dekoracyjnych zup jakie znam, a jednocześnie banalnie prosta w przygotowaniu. Podsmażam, gotuję, miksuję – i już!
Przydadzą się dwie chochelki, by jednocześnie nalewać na talerz czerwoną i żółtą zupę.

Składniki:
2 nieduże cebule
1 duża czerwona papryka
1 pomidor
½ czerwonej papryczki chili
1 duża żółta papryka
1 ząbek czosnku
1 duża lub 2 małe marchewki
1 litr bulionu
sól, pieprz, cukier
olej do smażenia

Sposób przygotowania:

Papryki myję, pozbawiam gniazd nasiennych i pestek (szczególnie ważne w przypadku chili! chyba, że lubicie na ostro), kroję w kostkę. Marchewkę myję, obieram i dowolnie kroję, siekam cebulę i czosnek. Pomidor sparzam i obieram ze skóry. Wypestkowuję.
Bardzo miły jest tu fakt, że kształt warzyw nie jest istotny, bo i tak wszystko zmiksuję. Kawałki powinny być tylko podobnej wielkości.

W dwóch garnkach o grubym dnie smażę składniki. Do jednego wkładam warzywa na żółtą zupę: cebulę, czosnek, marchewkę, żółtą paprykę, do drugiego na czerwoną: cebulę, czerwoną paprykę, chili, pomidor, przy czym najpierw szklę cebulę, a potem podsmażam resztę składników (pomidor dodaję na koniec, tuż przed wlaniem bulionu).

Wlewam po pół litra bulionu do każdego garnka i gotuję około kwadransa. Miksuję, doprawiam solą, pieprzem i, w przypadku czerwonej zupy, cukrem.

Sałatka z pieczonej papryki z pestkami granatu i kaparami

A teraz coś na dowolną porę dnia (lub nocy) – sałatka.
Są rzeczy, których nie sposób nie pokochać od pierwszego wejrzenia. Dla mnie jedną z nich są granaty, przede wszystkim za ich wygląd. Piękne mieniące się odcieniami czerwieni pestki tego owocu zawsze poprawiają mi humor. W ciemne zimowe wieczory dodają życiu barw.

Przepis pochodzi z książki „Nigella świątecznie”

Składniki:
sałatka:
2-3 czerwone papryki
1 owoc granatu
garść kaparów

dressing:
1 łyżka soku z granatów
1 łyżeczka soku z cytryny lub limonki
3 łyżki oliwy
sól morska

Sposób przygotowania:

Rozgrzewam piekarnik do 200 stopni.
Paprykę myję, osuszam, przekrawam na pół, wyjmuję pestki i gniazda nasienne. Wkładam do piekarnika skórą do góry i piekę około 20 minut, aż skórka miejscami poczernieje i będzie pod nią widać pęcherzyki powietrza. Wyjmuję, przekładam do miski i przykrywam szczelnie folią. Czekam, aż papryki przestygną na tyle, by można było ich dotykać i obieram ze skóry.

Gdy papryka stygnie wyjmuję pestki z granatu i przygotowuję dressing, czyli mieszam wszystkie składniki trzepaczką lub widelcem.

Obraną ze skóry paprykę rwę na odrobinę mniejsze kawałki, albo wręcz zostawiam połówki i rozkładam na talerzu lub płaskim półmisku. Posypuję obficie pestkami granatu i polewam dressingiem. Posypuję kaparami.

I jak ma nie zachwycać, skoro zachwyca?

Anna Lewandowska
pstryku-pstryk.blogspot.com
www.dwiechochelki.pl

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: