No więc, mój M. doradził, żebym dla świętego spokoju poszła do drugiego ginekologa, więc poszłam
I to był strzał w 10tke! Wizyta trwała 30 min, a nie jak ta pierwsza 5 min. Pani doktor wypytała mnie o wszystko szczegółowo, sprawdziła historię badań i zleciła litanię kolejnych. Od ponownego bhcg, po wszelkie możliwe choroby wirusowe, po pełną morfologię, tsh, itd. (mimo że większość robiłam pod koniec 2016). Mam zrobić bhcg najwcześniej w sobotę. Zrobiła mi delikatne usg, ale oczywiście nic tam nie widać. Endometrium 12 mm. Wynalazła też infekcję i przepisała odpowiednie globulki.
Troche zaniepokoiło ją to że czasem łapie mnie ostry ból prawego jajnika. Powiedziała, że nie ma teraz powodu do niepokoju, ale mam to obserwować. Pocieszam się, że ciałko żółte jest w lewym jajniku, a nie prawym... co mam nadzieję wyklucza ciąże pozamaciczną... Następna wizyta za 2 tygodnie... Jak ja ten czas wytrzymam????