Megi adoptowalam 11 lutego 2016, jako przestraszonego psa ale bez wiekszych problemow. U nas dopiero wyszlo jak okropnie jest to skrzywdzony pies. Nie tylko psychika ale i uszkodzony zwieradz odbytu przez co podczas snu kupa wypada jej w pupy. Do tego w kupe robi tylko w domu, na dworze nie zrobi, najwyzej przez przypadek.
Mi to jakos bardzo nie przeszkadzalo, sprzatalam i tyle, mialam ciagle nadzieje, ze jej sie polepszy. Znalazlam klinike w Polsce gdzie mogliby jej pomoz z tym uszkodzonym zwieraczem, rozmawialam z behawiorystami. I ciagle prosilam o wiecej czasu. Udalo mi sie dac jej rok ale juz nie dalam rady, za duza presja.
Wykonczylo mnie to, postawilam jednak warunek, ze nie oddam jej do schroniska, nie przezylabym tego, ze jest przerazona w jakiejs klatce. Znalazlam jej dom tymczasowy u cudownej osoby. W sobote, dokladnie rok po adopcji, 11 lutego 2017 ja tam zawiozlam.
Wiem, ze jest jej tam dobrze, dostalam juz 3 filmiki i sprawozdanie ale jest mi chole*nie ciezko, tak sie cieszylam z kazdego postepu, kazdego merdniecia ogonem, kazdej nowej rzeczy jakiej sie nauczyla. Jestem z niej szalenie dumna, 1,5 roku temu byla dzikim psem a od niedawna zaczela prosic o wziecie na kanape. Nauczyla sie biegac i wachac. Dla normalnego psa to normalne rzeczy a ona musiala sie tego wszystkiego nauczyc. Nie bylo dla mnie piekniejszego widoku jak ten kiedy podskakiwala jak sarenka z radosci, ze moze pobiegac. Pisze to i rycze jak bobr.
To takie niesprawiedliwe to wszystko.
Przepraszam, ze sie tak rozpisalam ale bardzo mi ciezko.
Windy, 24 lutego mam histeroskopie a 28 lutego kolposkopie.
Napisane na iPhone w aplikacji
Forum BabyBoom