Hej dziewczyny, troszkę mnie nie było, ale jakoś nie miałam wany ani nastroju :-(
Coś ta ciąża przebija z ponurymi nastrojami :-(
______________________________
Powinnam skakać z radości, bo dzisiaj nareszcie nadszedł dzień podróży do męża.
Ale ja jakoś nie mogę.
Jadę tam tak sobie turystycznie.
Nikt po mnie nie wyjdzie na lotnisko.
Jedynie na pętlę autobusową, a z lotniska mam sobie radzić sama.
Po 8 godzinach podróży.
To takie smutne co najmniej.
Przecież podróż do Katowic trawa 5 godzin, potem godzina na lotnisko, potem w samolocie 2.
No ale co zrobić.
Mąż napisał, że nie ma kasy i tyle.
No co się dziwić, jak nadal nie pracuje.
Zaczynam uświadamiać sobie, że ten jego wyjazd to jedna wielka porażka i tyle.
Miało być tak kolorowo, jak to teściowa obiecywała złote góry, tymczasem jest beznadziejnie.
Szkoda słów wogóle.
Dobrze, że ja sobie jakoś tam radzę, ale w tym miesiącu nie zostanie mi za wiele pieniędzy, bo jedyne 300 zł na prawie cały miesiąc, bo od 15 marca do 10 kwietnia zanim dostanę stypendium, a to nie brzmi zbyt kolorowo :/
I raczej są marne szanse, że jakoś sobie poradzę, bo za 300 zł przeżyć cały miesiąc, to raczej chyba mało realne.