No to może moje przezycia opisze - cale szczescie byly mniej dramatyczne niz 3 lata temu
18.07 zglosilismy sie do szpitala w Strzelcach Opolskich na izbe przyjęć. WIedzialam ze mojego gin nie bedzie i zastanawialam sie co ze mna zrobią czy podejma decyzje o cesarce czy beda czekac na mojego do nastepnego dnia. Na trakcie porodowym (bo tam trwa procedura przyjecia ciezarnych na oddzial) spedzilam 4 h zanim mnie przyjeli i zbadali. Ordynator cos przebakiwal o puszczeniu porodu dolem (co wywolalo moja histerie i interwencje B. u lekarzy) Ale ostatecznie kazali lezec i zbijac cisnienie. O 22 przeniesli mnie na noc na oddzial ginekologii (nie wiem czemu dopiero tak pozno bo w sumie o 6 rano sporwotem schodzilam na trakt przygotowywac sie do cesarki). Od rana nerwowka bo nie wiadomo bedzie czy nie bedzie (ordynator mial zdecydowac na obchodzie) Dwie nas bylo czekających na wyrok - dzis czy nie dzis . Zdecydowali ze dzis a ja jestem druga w kolejce wiec bedzie okolo 13. Zaczelo sie - lewatywa, dogalanie, kroplowki, ktg. I to koszmarne czekanie. B na korytarzu ja na trakciei tylko wisielismy na telefonie - zaczynalam sie strasznie bac. Potem okazalo sie ze musza mnie przesunąc na 14 ale mi juz bylo wszystko jedno. Dwie godziny lezalam na takiej koszmarnej lezance w sali przedoperacyjnej z kroplowkami, cewnikiem zakladanym przez stazystke (KOSZMAR) i bez telefonu. chcialo mi sie tylko wyc ze strachu. W koncu wzieli mnie na sale. Po wkłuciu sie w kręgosłup (mam nadzieje ze juz nigdy nie bede musiala dac sie kluc) nagle zrobilo mi sie tak dobrze
przestalam czuc bolace pol ciazy plecy, piekacy cewnik, obolaly brzuch. Bylo cudnie
Zaczeli o 14 a 15 minut pozniej Nadia byla juz na świecie
Jak ją wyciagali to slyszalam ze mowili do niej "ej mala ale jak mam cie wyciagnac - pusc mame!!" Nie zapytalam czego sie tak mocno trzymala
nie chciala małpica wychodzic stamtad
Mała wzieli do B a mnie pozszywali i przezylam szok jak zdjeli parawan i zobaczylam ze pan dr trzyma w gorze moja noge - a ja bylam pewna ze moje nogi leza sobie na stole
przedziwne uczucie. Zawiezli mnie na sale B poszedl ze mna potem przywiezli mala. Ja juz bylam bardzo zmeczona. Troche ja przystawilam potem wzieli ja na badania i na noworodki.
B bardzo to wszystko przezyl chyba bardziej niz ja bo we mnie byl glownie strach o dziecko o mnie o to zeby sie szybko pozbierac. Dlugo budzil sie we mnie instynkt macierzynski - az sie balam ze cos jest nie tak. To chyba byly hormony i moje zle samopoczucie. Dopiero w domu zżylysmy sie bardzo Teraz poznajemy sie, zaczynam widziec jej podobienstwa do mnie do B i do Niko. Ja chyba nie do konca romantyczka, najpierw musze miec wszystko poukladane, musze miec komfort ze kontroluje sytuacje i dopiero wtedy dopuszczm emocje i uczucia.
Zycze wszystkim takich porodów, bez powiklan po zzo :-)