No to teraz ja:
CC umówiona na poniedziałek, w piątek po 11 godzinach podróży udało nam się odstawic najstarszego do rodziców, w sobotę odpoczeliśmy i wieczorem po 2 godzinach podróży trafiliśmy na działkę do znajomych na imprezę :-)
Tam miałam jakieś dziwne przeczucia i mówię do K żeby lepiej nic nie pił (bo te 11 godzin w piątek + 2 godziny w sobotę ja prowadziłam). No i o jakiejś 22 mówię do K, że jedziemy bo mi coś pociekło, K się pyta czy mam prowadzi, a ja że nie luz ja mam już fotel ustawiony
. Po drodze ustaliliśmy, że podjedziemy do szpitala sprawdzimy czy nie wody. No i nie wody, ale KTG i surcze co 6 min
. No i dr mówi, że mnie nie puszczają bo jak coś będą tną wcześniej, no to ja się nabzdyczyłam bo przecież niedziela zaplanowana : zakupy, kino jakaś pyszna kolacja, a tu jednego dziada się pozbyliśmy do dziadków, a drugi chce wychodzi
:-)
Przeleżałam do poniedziałku na patologii, bo nie chcieli mnie wypisac na kilka godzin
. O 6.00 rano kąpiel, potem mnie podłączyli pod kroplówki i KTG i poszłam sobie spac (nie wiem skąd ten spokój we mnie był)
, o 8.30 mnie obudzili, że idziemy na salę operacyjną, tam usiadłam K zaraz przyjechał..... godzinę czekalismy na anestezjologa cały czas sobie robiąc jaja z ginem cyt:" Pani O. jak ja dawno nie robiłem cc
, ja spoko doktorze da dr radę - no tak będę ciął po śladach
....."(druga cc). No i tak szybko zleciało. Na sali oczywiście był mały problem ze znieczuleniem mnie, musieli trochę czekac - i ten skalpel na de mną
- a ja nadal jakiś spokój ....
W końcu zaczeli ciąc, słyszę płacz małego i dr "no gdzie mi tu leje ....
" Mój synek pierwszy odkręcił się dupą do świata, a drugi olał wszystkich na dzień dobry
.
Pozszywali pięknym haftem, K pomógł pielęgniarką przenieśc mnie na normalne łóżko z tego operacyjnego i na salę. Nic a nic nie spałam, czytałam gazetki dostając ketonal w dupsko, po 12 godzinach przenieśli mnie na salę piękną jedyneczkę, nie było łatwo więc mnie przewieźli na wózku (ale tragedii też nie było), ale dostałam dolargan i spałam do 4.00. Rano wstałam już sama bo mi się nudziło (nie mogłam spac) o 7.00 przywieźli ślicznego, cudownego synunia. Zastrzyków odmówiłam przeciwbólowych bo tragedii nie było, a ja się panicznie boję igieł
.... w środę wyszliśmy 2 godziny i byliśmy już u rodziców (tym razem już nie prowadziłam - lekarz zabronił
)
Tak to ja mogę rodzic co tydzień