Mój poród.
Jak wiecie skurcze miałam już od bardzo bardzo dawna i nic w sumie nie zapowiadało, że z tych skurczy moze wyjść tragedia. We wtorek pisałam, że zaczynam mieć skurcze jeden co 7 min a drugi mniej bolesny co 4, ale bardzo długo nic się wiecej nie rozwijało , ok 20:00 zaczelismy sie już martwić ja od 3:00 po południu przestałam czuć ruchy (ale sądziłam ,że przed porodem to naturalny objaw), udaliśmy się do szpitala, na IP wiało pustkami skierowano mnie na oddział gin-poł, tam czekałam na lekarza 30 min zanim raczył jakiś się wychylić z pokoju zaspany, potem skierował mnie do połoznej (super połoznej, dzięki jej zdecydowaniu i naciskaniu lekarzy jestem dzisiaj z małym w domu, co tu dużo pisac - po prostu uratowała Nam życie). Zanim jednak trafiłam na porodówkę musiałam wypełnić papiery tutaj bardzo pomógł mi mąż, przebrałam się w swoją koszulę nocną (skurcze nadal co 7 min i co 4 min drugi), wzieła mnie połozna na KTG, nie zdązyłam pobyć tam chwilę a skurcze na KTG 280 tętno małego 78, biegiem leciałam za połozna na porodówke, szybko mi pomogła się przebrać w koszulę porodową, połozyli mnie na sali ogólnej, obok rodziła kobieta z mężem więc mojego z racji tej sytuacji nie wpuszczono, ale zagladał przez okienkowe drzwi pod salą .....połozyłam się na łóżku, podłączono mi 3 welflony i zaczeli puszczać oxy, w miedzyczasie połozna zadzwoniła po lekarza który przyszedł wsadził mi bezpardonowo całą rekę (wiadomo gdzie) i krzyczy do połoznej ,że główka jest 5 cm od wyjścia z kanału rodnego, że jeden skurcz party i juz bedzie po temacie! pisałam wczesniej, że miałam 3 cm rozwarcia od 3 tygodniu a na porodówce się okazało, że tylko na pół cm! ja nie wiem co za lekarze mi to rozwarcie wczesniej mierzyli! podłaczyli mnie ponownie na stałe pod KTG skurcze 380, tętno małego 78, .....doszła 1 kroplówka -nic, 2 kroplówka- nic, 3 kroplówka- nic! 3 zastrzyki domięsniowe w posladek, 3 zastrzyki w rękę, 3 bezpośrednio w welflon, zaczełam się strasznie po tych wszystkich medykamentach trzaść, dygotałam cała na łózku, przestałam widzieć (obraz rozmazywał mi się zupełnie, zaczynałam tracic przytomnosć) tętno na KTG małego zaczeło zanikać przy 50.:-( potem była długa cisza KTG pokazywało tylko moje skurcze a tętna małego już nie, połozna krzykneła tylko ''dzwoncie po lekarza!'' krzyczała do mnie ;;oddychaj brzuchem, oddcychaj'' podłaczono mi czysty tlen do nosa i film mi się urwał, reszta to już opowiesć mojego meżą.
W szpitalu zrobił się zamęt, zaczeli mnie cewnikować, połozna cały czas obserwowała skurcze które po takich dawkach leków nawet jak byłam nieprzytomna występowały co minutę, zaczeli mnie obracać to z lewego boku na prawy by wyszukać tętno małego, w tym czasie zszedł lekarz, zbiegł się personel chirurgiczny, mąż pomagał przywlec łózko operacyjne, i razem z personelem delikatnie mnie przenieśli z jednego łózka na drugie , z kroplówką na brzuchu nieprzytomną zawiezli mnie biegiem na salę operacyjną, maż mówił, że zespół już czekał, tam znowu zbadano tętno małego : zanikające ale było 38. Podano mi jakiś lek po którym sie obudziłam ale nie pamiętam naprawdę wiele z tego co się działo na sali operacyjnej, dwóch lekarzy mnie trzymało na wpół zgięta, a anestezjolog robił pomiary, czyścił miejsce i zakładał welflony - znieczulenie miałam w kręgosłów, trzymało od pasa w dół. Mąż mówił ,że wystraszył się nie na żarty jak zobaczył, że biegiem pielegniarka pod drzwi sali operacyjnej przybiegła z respiratorem. Potem to już w ogóle mąż nie mógł patrzeć jak mnie tną, i jak lekarz wsadza całą rękę mi do brzucha aż do łokcia, wtedy się okazało, że mam bardzo dużą przepuklinę którą oni jeszcze naruszyli wyciągając ze środka , małego nie mozna było wyciągnąć zaklinował się w kanale rodnym, był naprawdę bardzo bardzo nisko, jak go wyciagali to maż mówił, że aż cała po stole jeżdziłam
![Zaskoczona(y) :baffled: :baffled:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/baffled5wh.gif)
bo wyciagneli nóżki a główka mocno tkwiła w kanale. Do męza w trakcie operacji wyszła druga Pani anestezjolog poinformować go co i jak, powiedziała, że tetno spadało bo było bardzo mało wód, gdy stałam pionowo to wody zakrywały go tylko do barków a gdy leżałam to on pozostawał bez wód, bo one się rozchodziły po ciele.
![Zaskoczona(y) :baffled: :baffled:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/baffled5wh.gif)
i że jeżeli główki nie da się wyciagnąć to będą poszerzać ręcznie miednicę
![Zaskoczona(y) :baffled: :baffled:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/baffled5wh.gif)
podobno mały krzyczał jak odessali wody i był nózkami na zewnatrz a główką wewnątrz. Jak go wyjeli to mąż, płakał pod salą jak dziecko , cały czas informował moją mame telefonicznie o tym co się dzieje przez co biedna niemal zawału nie dostała:-(
Potem przyszła ta Pani połozna która od początku się mną zajmowała do męża i powiedziała jak mnie zszywali : że gdybyśmy poczekali ze skurczami do dnia następnego to oboje byśmy zmarli, mały z zamartwicy a ja z zakażenia organizmu, i że mieli już taki przypadek 5 lat temu.
Na szczęście malutki jest zdrowy, 2960, wysokość 53 cm, 10 pkt w skali Abgar nawet żółtaczki nie miał
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
i już jestesmy w domciu ufff