A
AnOoLa88
Gość
No to moja opowieść
wiec jak wiecie trafiłam na ginekologie w czwartek ze skierowaniem.. w czwartek przy przyjeciu siostra Milejowa stwierdzila rozwarcie na 2cm i zapowiedziala ze z tego co widac do jutra rana urodzę.. to ja pełna nadziei połozyłam sie na oddziale..tak przelezalam czwartek w piatek rano na badaniu okazało się że zero rozwarcia szyjka twarda zamknieta dluga na jakieś 2 cm..
i słowa ordynatora 'CIERPLIWOŚCI'
dorwałam swojego gina .. obiecał w sobote sie mna zajac.. no to znowu caly piatek lezalam..
w sobote badanie i kompletnie zero szans na urodzenie!!
ale po badaniu rozbolal mnie brzuch i pojawiły sie delikatne skurcze.. pognałam na porodówke .. tam położna zrobila mi masaż.. zaczełam strasznie krwawić i na korytarzu spotkałam swojego gina.. stwierdzil idziemy na badanie.. znowu zagrzebal i dalej krwawiłam.. wszystko zaczelo sie kolo 10 rano .. ; )
koło 12 pognałam na porodówke.. szyjka sie zaczela skracać.. HURRA!!!!
rozwarcie sie zaczelo robic.. tak chodzilam do 14:00 .. gin postanowil skoro sie zaczyna dziać to lewatywa ..!! z racji tej godziny świezo po obiedzie byłam wiec czyszczenie miałam konkretne !! podlaczyli mi oksy . skurcze dziwne bo bardziej bylo to wieczne napinanie brzucha.. no i po oksy.. KTG.. a tam dziwna sprawa skurcze o sile 100% ale.. jeden sie nie kończył a drugi zaczynał.. stwierdzili ze to nie jest normalne i robi sie niebezpieczne..
no i kazali chodzic..
chodziłam w miedzyczasie pełno badań.. i co? szyjka stanela na rozwarciu 2cm.. i długości niecałego pół cm.. i nie chciała za chiny ludowe puścic..
jakos o 19:00 z bólu bezsilności i zmęczenia pobeczałam sie na tej porodówce..
tak meczylam sie do 20:00.. jakos po 20 przyszedl mój gin i stwierdził odłaczamy kroplówkę bo to nie ma sensu meczyć ani mnie ani dziecka bo zakonczy sie to CC..!!
wysłali mnie na oddział.. miałam juz serdecznie dosyć.. płakałam jak dziecko z tego bólu.. i tak leżałam i nagle poczulam jakies bulgotanie w brzuchu..wstałam i czuje ze cieknie mi na ten podklad..
se mysle 'Qrwa posikałam sie' i tak z reka przy anie biegne do wc.. aletak ze mnie jakos dziwnie zeszlo ze se mysle ide na proodówke to zglosic..
tam mialamsie polozyc na lozko a mi po nogach.. polozylam sie polozna mnie zbadala i cale lozko zalane..wiadomo .. WODY ODESZLY... i w tym momence skurcze regularnie zaczely sie pojawiac.. co 3 min.. booosz toż to sama ulga była.. bo miałam kiedy odpoczać.
zadzwoniłam po Bartka.. przyjechal a ja dreptałam jak ten czubek.. w koncu zaczelo coraz bardziej bolec i poszlismy na porodówke..
podpieli kroplówke no i polozna oswiadczyla ze jak ból osiagnie zenitu mam mówić a podaja mi jakis zastrzyk.. ; )
serdecznie dosyc mialam juz przy rozwarciu 4 cm.. Bartek caly czas przy skurczu masował mi plecy.. ; )
przy tym rozwarciu dostalam malenką dawke zamknelam oczy.. i tyle mnie było... bosz co za ulga.. mówić nie umialam za bardzo bom jak na haju jakims byla !!
tak jakos miedzy skurczami przysypialam.. aż w koncu nie pamietajac ktora godzina pytam ile jeszcze a polozna
toż juz całe 9cm rozwarcia .. dała mi reszte zastrzyku i kazała sie skupić jakos..
obrocilam sie na bok i przy skurczu musialam przec z noga ugieta do cycków..dlatego ze głowka jakos tak dziwnie szła..
pare parć.. nagle kaza mi sie przygotowac bo jest całe rozwarcie .. zmiana pozycji.. i gdy trzeba mam przeć.. skupiona jak nigdy parłam i parłam.. było tego w sumie czasowo 35min.. połozna do konca mnie masowała ale pod koniec stwierdzila ze trzeba naciąć..główka wyszla a przy reszcie ciałka pomogli mi naciskając na brzuch.. jezuuuu jak uslyszalam ten placz.. no cos niesamowitego.. Bartek przeciął pępowinę.. i płakał jak dziecko
później już tylko mój gin mnie zszyl.. 3 szwy jednak mialam a nie 5.. na zew i w srodku rozpuszczalne ale nie wiem ile. tak do 5:00 na porodówce... z mała przy cycu no i na położnictwo.. ; )
fakt faktem meczylam sie cala sobote ale udalo sie!!
zawdzieczam to przewspaniałej poloznej ktora caly czas mnie wspierala i mojemu Bartkowi
wiec jak wiecie trafiłam na ginekologie w czwartek ze skierowaniem.. w czwartek przy przyjeciu siostra Milejowa stwierdzila rozwarcie na 2cm i zapowiedziala ze z tego co widac do jutra rana urodzę.. to ja pełna nadziei połozyłam sie na oddziale..tak przelezalam czwartek w piatek rano na badaniu okazało się że zero rozwarcia szyjka twarda zamknieta dluga na jakieś 2 cm..
i słowa ordynatora 'CIERPLIWOŚCI'
dorwałam swojego gina .. obiecał w sobote sie mna zajac.. no to znowu caly piatek lezalam..
w sobote badanie i kompletnie zero szans na urodzenie!!
ale po badaniu rozbolal mnie brzuch i pojawiły sie delikatne skurcze.. pognałam na porodówke .. tam położna zrobila mi masaż.. zaczełam strasznie krwawić i na korytarzu spotkałam swojego gina.. stwierdzil idziemy na badanie.. znowu zagrzebal i dalej krwawiłam.. wszystko zaczelo sie kolo 10 rano .. ; )
koło 12 pognałam na porodówke.. szyjka sie zaczela skracać.. HURRA!!!!
rozwarcie sie zaczelo robic.. tak chodzilam do 14:00 .. gin postanowil skoro sie zaczyna dziać to lewatywa ..!! z racji tej godziny świezo po obiedzie byłam wiec czyszczenie miałam konkretne !! podlaczyli mi oksy . skurcze dziwne bo bardziej bylo to wieczne napinanie brzucha.. no i po oksy.. KTG.. a tam dziwna sprawa skurcze o sile 100% ale.. jeden sie nie kończył a drugi zaczynał.. stwierdzili ze to nie jest normalne i robi sie niebezpieczne..
no i kazali chodzic..
chodziłam w miedzyczasie pełno badań.. i co? szyjka stanela na rozwarciu 2cm.. i długości niecałego pół cm.. i nie chciała za chiny ludowe puścic..
jakos o 19:00 z bólu bezsilności i zmęczenia pobeczałam sie na tej porodówce..
tak meczylam sie do 20:00.. jakos po 20 przyszedl mój gin i stwierdził odłaczamy kroplówkę bo to nie ma sensu meczyć ani mnie ani dziecka bo zakonczy sie to CC..!!
wysłali mnie na oddział.. miałam juz serdecznie dosyć.. płakałam jak dziecko z tego bólu.. i tak leżałam i nagle poczulam jakies bulgotanie w brzuchu..wstałam i czuje ze cieknie mi na ten podklad..
se mysle 'Qrwa posikałam sie' i tak z reka przy anie biegne do wc.. aletak ze mnie jakos dziwnie zeszlo ze se mysle ide na proodówke to zglosic..
tam mialamsie polozyc na lozko a mi po nogach.. polozylam sie polozna mnie zbadala i cale lozko zalane..wiadomo .. WODY ODESZLY... i w tym momence skurcze regularnie zaczely sie pojawiac.. co 3 min.. booosz toż to sama ulga była.. bo miałam kiedy odpoczać.
zadzwoniłam po Bartka.. przyjechal a ja dreptałam jak ten czubek.. w koncu zaczelo coraz bardziej bolec i poszlismy na porodówke..
podpieli kroplówke no i polozna oswiadczyla ze jak ból osiagnie zenitu mam mówić a podaja mi jakis zastrzyk.. ; )
serdecznie dosyc mialam juz przy rozwarciu 4 cm.. Bartek caly czas przy skurczu masował mi plecy.. ; )
przy tym rozwarciu dostalam malenką dawke zamknelam oczy.. i tyle mnie było... bosz co za ulga.. mówić nie umialam za bardzo bom jak na haju jakims byla !!
tak jakos miedzy skurczami przysypialam.. aż w koncu nie pamietajac ktora godzina pytam ile jeszcze a polozna
toż juz całe 9cm rozwarcia .. dała mi reszte zastrzyku i kazała sie skupić jakos..
obrocilam sie na bok i przy skurczu musialam przec z noga ugieta do cycków..dlatego ze głowka jakos tak dziwnie szła..
pare parć.. nagle kaza mi sie przygotowac bo jest całe rozwarcie .. zmiana pozycji.. i gdy trzeba mam przeć.. skupiona jak nigdy parłam i parłam.. było tego w sumie czasowo 35min.. połozna do konca mnie masowała ale pod koniec stwierdzila ze trzeba naciąć..główka wyszla a przy reszcie ciałka pomogli mi naciskając na brzuch.. jezuuuu jak uslyszalam ten placz.. no cos niesamowitego.. Bartek przeciął pępowinę.. i płakał jak dziecko
później już tylko mój gin mnie zszyl.. 3 szwy jednak mialam a nie 5.. na zew i w srodku rozpuszczalne ale nie wiem ile. tak do 5:00 na porodówce... z mała przy cycu no i na położnictwo.. ; )
fakt faktem meczylam sie cala sobote ale udalo sie!!
zawdzieczam to przewspaniałej poloznej ktora caly czas mnie wspierala i mojemu Bartkowi