Hej dziewczyny
nas "już" przybyło..ale dajcie spokój..20 godzin porodu..skurcze niemiłosierne bo sztucznie wywołane hormonami...cały czas na podłączeniu pod ktg., kroplówkę i co tylko się dało rozwarcie szłomi mega wolno a na koniec zatrzymało się na 8cm w porywach do 9cm ale ani rusz dalej ..dzidziuś ani myślał wyjść...co sie nameczyłam..na początku przeciwbólowe leki to był gas&air i świetnie mnie ogłupiały tak że nie potrzebowałam nic więcej...aż tu nagle po 15tej tqkie skurcze że brałam znieczulenie w kręgosłup...masakra co ja się napłakałam..a o 2 w nocy stwierdzili że jednak nie ma wyjścia i cesarka bo większa dawka hormonów powoduje że maleństwo niezadowolone i bicie serca mu spada...a wyłączanie co chwilę i włączanie to tylko mieszało mi ze skurczami i zmniejszała sie ich liczba zamiast na odwrót..
Więc koniec końców wyladowałam na sali op.ok 2.30 i już o 2.50 w czwartek rano przywitaliśmy małego Mieszka Marka
chłopak! Tak jak czuliśmy
Ja spałam może ze 3-4 godziny od wtorku rano do czwartku do teraz..jeść też zjadłam prawie nic bo mój ost posiłek 2 paczki i 2 banany w środę o 7 rano...także bylam i w sumie dalej jestem mega zmęczona i do tego odwodniona !
wszystko poki co w porządku...mam nadzieję że wypuszczą nas jutro rano...bo niby po 24h dop wypuszczają po cesarce...także trzymajcie kciuki bo towarzystwo na sali znów wyborowe...kolejna rumunka która nie rozumie ni słowa po angielsku i normalnie tragedia jak ona sie dogaduje z personelem szpitala, używa telefonu do tłumaczenia ale tak że założę się że nw drugim końcu korytarza ją słyszą, a na dodatek tak chrapie że cały oddział sie trzęsie
a teraz jeszcze na wspaniały koniec dnia razem z jej typem zapodają sobie rumunskie disco! I oczywiście nie może brakować telefonów do Rumunii na głośnomówiący
także jak widzicie jak zwykle z przygodami!