reklama
reklama
Kolacja we dwoje
Środek zimy. Mróz skuł lodem świat, codziennie brniemy przez śnieżne zaspy do pracy, do sklepu, z dzieckiem do przedszkola. O Bożym Narodzeniu już nikt nie pamięta, a do świąt Wielkanocy jeszcze mnóstwo czasu.
Na szczęście w połowie lutego jest dzień, który może poprawić nam humor. Wymaga to co prawda nieco zaangażowania i nie zawsze wygląda tak, jak byśmy chcieli. Sama z przyjemnością wybrałabym się z mężem do restauracji, na koncert czy nawet do kina, ale dwójka nieletnich z pewnością nam na to nie pozwoli.
Możemy za to urządzić sobie kolację we dwoje.
Naturalnie podstawowe pytanie brzmi: jak zrobić, żeby się nie narobić? Żeby wieczór, który mamy spędzić odprężeni i w dobrym nastroju nie zmienił się w siedzenie przy stole podpierając się nosem? Oto kilka propozycji.
Danie główne nie może być ciężkie i bardzo sycące. Po pierwsze dobrze by było zostawić sobie trochę miejsca na deser, a po drugie zbyt obfity posiłek sprawi, że staniemy się ociężali i wieczór skończy się szybciej niż byśmy tego chcieli. Z pomocą przyjdzie nam kuchnia Wschodu, bowiem Chińczycy należą do nacji, które z podstawowych składników potrafią zrobić arcydzieło, w dodatku w bardzo prosty sposób.
Poniższy przepis na pierś kurczaka z warzywami nie pretenduje do miana typowo chińskiej kuchni. Powiedzmy, że zapożyczyłam z niej co nieco, zmieniając na własną modłę, by przyrządzić go szybko i bez problemu.
Tę potrawę najlepiej byłoby zrobić w woku. Smażenie w nim świetnie uwydatnia naturalny smak składników sprawiając, że naprawdę trudno nie pokusić się o dokładkę. Przy braku woka można użyć dużej patelni, ważne by wszystko smażyć krótko i często mieszając tak, aby potrawa nie zamieniła się w papkę.
Pierś kurczaka z warzywami
Składniki:
- ½ kg piersi z kurczaka
- 1 czerwona cebula
- 1 por (tylko biała część)
- 3 ząbki czosnku
- 2 nieduże marchewki
- 1 słoiczek marynowanych małych kolb kukurydzy
- 1 puszka zielonej fasolki szparagowej
- 2-3 łyżki sosu sojowego
- 1 łyżka płynnego miodu
- 1 łyżeczka octu ryżowego lub octu z białego wina (niekoniecznie)
- sól, pieprz, płatki chili
Sposób przygotowania:
Najpierw przygotowuję wszystkie składniki. Mięso kroję na paseczki, cebulę i por w talarki, czosnek w plasterki, a marchewkę w słupki.
Teraz rozgrzewam olej (mój ulubiony to ten z pestek winogron) i kolejno wrzucam na patelnię składniki. Najpierw obsypane solą i pieprzem mięso, potem cebula i por, jeszcze trochę soli i chili. Następnie czosnek, a potem marchewka. Smażę często mieszając.
Następuje kilka minut na odcedzenie fasolki oraz kukurydzy i pokrojenie tej ostatniej na małe kawałki, jeśli jeszcze tego nie zrobiłam oraz przygotowanie reszty przypraw.
Wrzucam kukurydzę, fasolkę, dodaję sos sojowy, miód i ewentualnie ocet. Jeśli trzeba doprawiam solą i pieprzem.
Powyższa receptura jest jedynie propozycją. Sobie na pewno wrzuciłabym pędy bambusa i imbir, ale na przykład mój mąż nie lubi. Po prostu dostosujcie składniki do własnego gustu.
A przy okazji: założę się, że nie wiedzieliście, że nasza pospolita marchewka także jest afrodyzjakiem! W takim razie może warto ugotować 2-3 sztuki, obrać, pokroić w kostkę i zmieszać z odcedzoną kukurydzą z puszki – doskonale pasuje jako warzywny dodatek do proponowanego przeze mnie obiadu.
Powiedzmy sobie jednak szczerze, że Walentynkowy wieczór to czas deserów. Powiem więcej: naprawdę nic się nie stanie, jeśli ograniczymy się tylko do deserów.
Przygotowałam dla Was dwie propozycje. Pierwsza jest mocno czekoladowa, aksamitna i delikatna w konsystencji, ze szczyptą pikanterii w smaku. Nie zapominajmy, że czekolada i chili są jednymi z najbardziej znanych afrodyzjaków.
Ten meksykański specjał o nazwie boca negra („czarne usta”) na pewno przypadnie Wam do gustu.
Boca negra
Składniki:
(na 4 ramekiny o średnicy 8 cm)
- 150 g czekolady
- 80 g masła
- 3-4 łyżki świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
- ½ szklanki cukru
- 2 łyżeczki mąki
- 1 łyżeczka sproszkowanego chili
Sposób przygotowania:
Sok z pomarańczy wlewam do małego rondelka, wsypuję cukier i podgrzewam na małym ogniu nie zapominając o mieszaniu.
Czekoladę łamię na małe kawałki, wrzucam do miski i zalewam gorącym sokiem z cukrem (może się zagotować). Mieszam, a gdy czekolada już całkiem się rozpuści dodaję pokrojone w kostkę masło, które również musi się rozpuścić, tak bym otrzymała w misce gładką, lśniącą czekoladową masę.
Już na tym etapie nieźle to wygląda, prawda?
Teraz pozostaje dodać mąkę, sól i chili (najlepiej uprzednio zmieszane w miseczce) i nałożyć do posmarowanych masłem ramekinów.
Deser piekę w temperaturze 180 stopni w kąpieli wodnej, co w tym przypadku jest banalnie proste i wymaga ustawienia ramekinów w większej blaszce i wlania do niej gorącej wody z czajnika gdzieś do połowy wysokości foremek.
Wyjmuję po około 40-50 minutach, na wierzchu powinna utworzyć się skorupka, a w środku czeka na nas miękka, pikantna słodycz.
Jeśli ktoś obawia się dodatku chili, to może z niej swobodnie zrezygnować. Deser i tak wprawi go w błogi nastrój.
Źródło przepisu
Druga propozycja to trifle, czyli z angielskiego „błahostka”. Coś pysznego i pięknego do przygotowania w kilka minut.
A skoro przyrządzamy go z okazji Walentynek, to nie może zabraknąć w nim afrodyzjaku. Tym razem jest to granat. Owoc w Polsce niezbyt popularny, a niesłusznie bo sok z granatu jest przepyszny, a piękna, głęboka czerwień pestek zawsze wygląda wspaniale. Co prawda niektórzy wzdrygają się na myśl o rozgryzaniu tych pestek, ale mam nadzieję, że dotyczy to wyłącznie moich dzieci. Zwłaszcza, że proponowany przeze mnie deser jest w wersji tylko dla dorosłych. Odrobina alkoholu nie zaszkodzi, byle nie za dużo, bo jak mawiał Georges Courteline „Nigdy nie wiadomo, że się wypiło o jeden kieliszek za dużo, zanim się go nie wypije”. Osobom, które z różnych powodów nie chcą spożywać likieru, polecam zastąpienie go niezbyt mocnym naparem z dobrej herbaty z duża ilością cytryny i cukrem.
Wrócę jeszcze na chwilę do granatu, bo jego symbolika jest od wieków związana z miłością. To emblemat małżeństwa i wielodzietności. Podobno do dziś w Grecji zachował się zwyczaj przesyłania tego owocu jako znaku miłości, a nowożeńców obrzuca się wysuszonymi jabłkami granatu, które pękają i wysypują ziarna oznaczające liczne potomstwo.
Przyznam jednak, że przygotowując ten deser nie chodziło mi bynajmniej o kolejnego potomka, a raczej o doskonały smak i fantastyczny wygląd.
Trifle
Składniki:
(4 porcje, bo przecież może coś zostać na następny dzień w lodówce)
- 200 g biszkoptów
- 250 g mascarpone
- 250 g śmietany kremówki
- 2 łyżki cukru pudru
- pół słoiczka konfitury z czarnej porzeczki
- 2 owoce granatu
- 50 ml likieru pomarańczowego
Trifle koniecznie trzeba zrobić w przezroczystym naczyniu. Można zrobić w kilku pucharkach, można w jednej misce, ważne by było widać wszystkie warstwy.
Mascarpone ubijam z cukrem pudrem. Śmietankę ubijam, mieszam z mascarpone.
Dno naczynia wykładam biszkoptami, zalewam likierem. Zdecydowanie można wlać go więcej niż podałam w przepisie.
Na biszkopty nakładam konfiturę, na to ubity krem z mascarpone i śmietany, wszystko obficie posypuję pestkami granatu.
Mało kto wie, że Wenus zanim na wzór greckiej Afrodyty została boginią miłości, była patronką wiosny i ogrodów. Niech więc to święto miłości będzie dla nas wszystkich pierwszym zwiastunem nie tak znowu odległej wiosny.
A afrodyzjaki w wieczornym menu? Nie bierzmy tego zbyt poważnie, zwłaszcza że istnieje teoria według której dany czynnik działa podniecająco lub nie w zależności od wiary w jego skuteczność. Nie bądźmy więc niedowiarkami!
Anna Lewandowska