reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

🍂🍁Wrześniowe kreski🍂🍁

Chodzi mi bardziej o to, czy one są istotnie gorsze i zaleca się wstrzymać, czy antybiotyk zaburza wyniki ale nie faktyczną jakość nasienia. Bardziej pytam pod kątem wzrostu ryzyka poronienia. Pytam tu, bo nigdy mi ta wiedza nie była potrzebna, a może któraś z Was przez to przechodziła ;)
myślę, że jeśli wyniki są pogorszone to i jakość nasienia jest pogorszona
 
reklama
Chodzi mi bardziej o to, czy one są istotnie gorsze i zaleca się wstrzymać, czy antybiotyk zaburza wyniki ale nie faktyczną jakość nasienia. Bardziej pytam pod kątem wzrostu ryzyka poronienia. Pytam tu, bo nigdy mi ta wiedza nie była potrzebna, a może któraś z Was przez to przechodziła ;)
Ogólnie nigdy nie słyszałam o tym, żeby choroba czy antybiotyk zwiększały ryzyko poronienia :) moim zdaniem na spokojnie można się starać, ale każdy oczywiście robi jak mu serce podpowiada.
 
Ogólnie nigdy nie słyszałam o tym, żeby choroba czy antybiotyk zwiększały ryzyko poronienia :) moim zdaniem na spokojnie można się starać, ale każdy oczywiście robi jak mu serce podpowiada.
ogólnie jakby tak patrzeć to by człowiek nie miał jak się starać..
Po antybiotyku odczekać trzy miesiące, później wypadnie jakieś wesele i alkohol.. To też osłabia nasienie, później ząb będzie bolał i przeciwbólowe, zepsute zęby też osłabiają nasienie.. Jakby człowiek miał na wszystko patrzeć to popadłby w paranoję 🤷🏻‍♀️
 
ogólnie jakby tak patrzeć to by człowiek nie miał jak się starać..
Po antybiotyku odczekać trzy miesiące, później wypadnie jakieś wesele i alkohol.. To też osłabia nasienie, później ząb będzie bolał i przeciwbólowe, zepsute zęby też osłabiają nasienie.. Jakby człowiek miał na wszystko patrzeć to popadłby w paranoję 🤷🏻‍♀️
ja mam mieszane uczucia co do tego alkoholu, a przynajmniej w kontekście zajścia w ciążę. Bo że alkohol to ogólnie trucizna i lepiej go nie pić, to wiem. Ale ostatnio widziałam rolkę jakiegoś specjalisty (ginekologa?), że mu pacjenci zadają pytania, czy jak się napiją w trakcie starań to zmniejsza ich szanse na poczęcie. I nie chodzi o to, co ten pan odpowiedział, a o to w jaki sposób... "no jak sobie sami dobrowolnie aplikujecie truciznę, to jak ma nie zmniejszać?", "pytania, które w ogóle nie powinny być zadane", "to kuriozalne, że lekarz takie rzeczy ma tłumaczyć"...

No, spoko, a jak ma to się do tysięcy Polaków, którzy nie badają się przed staraniami, mają nadwagę/są otyli, jedzą nieregularnie, nie odżywiają się zdrowo, a o suplementacji jakiegoś kwasu foliowego czy witaminy D to nawet nie pomyśleli, a o ciążę nie muszą się bardzo starać i dzieci rodzą się zdrowe.
Albo do mojej koleżanki, która wykonywala test ciążowy wieczorem po wypiciu piwa (pozytywny).

Mam wrażenie, że na osoby, którym "nie idą" starania, czy na osoby mierzące się z niepłodnością, nakłada się jakąś chorą presję bycia najlepszym i bezbłędnym we wszystkim.

edit: już nie wspominając o tym, że pod każdym wątkiem o cienkim endometrium pojawiają się rady typu 'czerwone wino'
 
ja mam mieszane uczucia co do tego alkoholu, a przynajmniej w kontekście zajścia w ciążę. Bo że alkohol to ogólnie trucizna i lepiej go nie pić, to wiem. Ale ostatnio widziałam rolkę jakiegoś specjalisty (ginekologa?), że mu pacjenci zadają pytania, czy jak się napiją w trakcie starań to zmniejsza ich szanse na poczęcie. I nie chodzi o to, co ten pan odpowiedział, a o to w jaki sposób... "no jak sobie sami dobrowolnie aplikujecie truciznę, to jak ma nie zmniejszać?", "pytania, które w ogóle nie powinny być zadane", "to kuriozalne, że lekarz takie rzeczy ma tłumaczyć"...

No, spoko, a jak ma to się do tysięcy Polaków, którzy nie badają się przed staraniami, mają nadwagę/są otyli, jedzą nieregularnie, nie odżywiają się zdrowo, a o suplementacji jakiegoś kwasu foliowego czy witaminy D to nawet nie pomyśleli, a o ciążę nie muszą się bardzo starać i dzieci rodzą się zdrowe.
Albo do mojej koleżanki, która wykonywala test ciążowy wieczorem po wypiciu piwa (pozytywny).

Mam wrażenie, że na osoby, którym "nie idą" starania, czy na osoby mierzące się z niepłodnością, nakłada się jakąś chorą presję bycia najlepszym i bezbłędnym we wszystkim.

edit: już nie wspominając o tym, że pod każdym wątkiem o cienkim endometrium pojawiają się rady typu 'czerwone wino'
dlatego ja uważam, żeby w tym wszystkim żyć normalnie i jak mam ochotę na aperola to sobie go wypiję 🤷🏻‍♀️

Prawda jest taka, że niepłodność to bardzo złożona i ciężka do diagnozy choroba, na niepłodność ma wpływ milion rzeczy.. Niekoniecznie tylko styl życia.


Kiedyś słuchałam androloga i on mądrze mówił, że na nasienie ma wpływ wiele czynników, nie tylko dieta. Przebyte choroby, infekcje, genetyka itp. Bo przecież są faceci co się "źle prowadzą" a od strzała zapladniają. I on sam mówił, że jakby przepadać panów spod monopolu to przecież oni na pewno nie mają świetnego nasienia, ale nie mają też problemów z niepłodnością więc nikt ich nie bada 🤷🏻‍♀️

Tak samo były tutaj dziewczyny, którym wyszła np morfologia 0% w nasieniu a zaszły w magicznym roku i gdyby nie forum i badanie nasienia to nawet nie wiedzieli by, że facet ma obniżone parametry nasienia.
 
ja mam mieszane uczucia co do tego alkoholu, a przynajmniej w kontekście zajścia w ciążę. Bo że alkohol to ogólnie trucizna i lepiej go nie pić, to wiem. Ale ostatnio widziałam rolkę jakiegoś specjalisty (ginekologa?), że mu pacjenci zadają pytania, czy jak się napiją w trakcie starań to zmniejsza ich szanse na poczęcie. I nie chodzi o to, co ten pan odpowiedział, a o to w jaki sposób... "no jak sobie sami dobrowolnie aplikujecie truciznę, to jak ma nie zmniejszać?", "pytania, które w ogóle nie powinny być zadane", "to kuriozalne, że lekarz takie rzeczy ma tłumaczyć"...

No, spoko, a jak ma to się do tysięcy Polaków, którzy nie badają się przed staraniami, mają nadwagę/są otyli, jedzą nieregularnie, nie odżywiają się zdrowo, a o suplementacji jakiegoś kwasu foliowego czy witaminy D to nawet nie pomyśleli, a o ciążę nie muszą się bardzo starać i dzieci rodzą się zdrowe.
Albo do mojej koleżanki, która wykonywala test ciążowy wieczorem po wypiciu piwa (pozytywny).

Mam wrażenie, że na osoby, którym "nie idą" starania, czy na osoby mierzące się z niepłodnością, nakłada się jakąś chorą presję bycia najlepszym i bezbłędnym we wszystkim.

edit: już nie wspominając o tym, że pod każdym wątkiem o cienkim endometrium pojawiają się rady typu 'czerwone wino'
tak, to spójrzmy z drugiej strony skrajności, czyli patologia co rodzi dzieci jedno za drugim...
Gdyby to było takie zerojedynkowe to by było dużo łatwiej.
 
ja mam mieszane uczucia co do tego alkoholu, a przynajmniej w kontekście zajścia w ciążę. Bo że alkohol to ogólnie trucizna i lepiej go nie pić, to wiem. Ale ostatnio widziałam rolkę jakiegoś specjalisty (ginekologa?), że mu pacjenci zadają pytania, czy jak się napiją w trakcie starań to zmniejsza ich szanse na poczęcie. I nie chodzi o to, co ten pan odpowiedział, a o to w jaki sposób... "no jak sobie sami dobrowolnie aplikujecie truciznę, to jak ma nie zmniejszać?", "pytania, które w ogóle nie powinny być zadane", "to kuriozalne, że lekarz takie rzeczy ma tłumaczyć"...

No, spoko, a jak ma to się do tysięcy Polaków, którzy nie badają się przed staraniami, mają nadwagę/są otyli, jedzą nieregularnie, nie odżywiają się zdrowo, a o suplementacji jakiegoś kwasu foliowego czy witaminy D to nawet nie pomyśleli, a o ciążę nie muszą się bardzo starać i dzieci rodzą się zdrowe.
Albo do mojej koleżanki, która wykonywala test ciążowy wieczorem po wypiciu piwa (pozytywny).

Mam wrażenie, że na osoby, którym "nie idą" starania, czy na osoby mierzące się z niepłodnością, nakłada się jakąś chorą presję bycia najlepszym i bezbłędnym we wszystkim.

edit: już nie wspominając o tym, że pod każdym wątkiem o cienkim endometrium pojawiają się rady typu 'czerwone wino'
A ja się z nim zgadzam. Uważam, że jeżeli dla kogoś pojęcie "żyć normalnie" oznacza wlewanie raz na jakiś czas w siebie etanolu to ma duży problem i jeszcze długa droga przed taką osobą. W moim pojmowaniu staranie się o potomstwo i wlewanie w siebie trucizny jest nie do pomyślenia. I co to znaczy, że piła i dziecko urodziło się zdrowe? A skąd wiadomo jakie ma zmiany w kodzie genetycznym.. Co to znaczy "zdrowe" w tym przypadku. Dla mnie są to czcze wymówki.
 
reklama
A ja się z nim zgadzam. Uważam, że jeżeli dla kogoś pojęcie "żyć normalnie" oznacza wlewanie raz na jakiś czas w siebie etanolu to ma duży problem i jeszcze długa droga przed taką osobą. W moim pojmowaniu staranie się o potomstwo i wlewanie w siebie trucizny jest nie do pomyślenia. I co to znaczy, że piła i dziecko urodziło się zdrowe? A skąd wiadomo jakie ma zmiany w kodzie genetycznym.. Co to znaczy "zdrowe" w tym przypadku. Dla mnie są to czcze wymówki.
a ja myślę, że lekarz powinien przekładać jednak edukację i promowanie zdrowych nawyków ponad podkreślanie, jakim pacjent jest debilem, bo zadał pytanie.

Co to znaczy zdrowe? W stanie zdrowia ogólnie dobrym, bo nie jestem w stanie zrobić przeglądu takiego dziecka od A do Z, tak samo jak nie jestem w stanie stwierdzić, jaka część moich defektów to wynik tego, że mama czy tata podczas starań napisała się wina (zakładając, że w ogóle coś pili).

W czasach, gdy część pacjentek żyje w przeświadczeniu, że lepiej odstawiać fajki stopniowo zamiast od razu (w momencie zajścia w nieplanowaną ciążę), bo to za duży szok dla organizmu, uważam, że jednak w pierwszej kolejności należy uświadamiać, w miejsce rugania za głupio zadane pytanie.
 
Do góry