Różnie. Ja z nia na badanie krwi w zasadzie od urodzenia co 3 miesiace śmigam. No najgorzej jak miala kilka miesiecy ,to jej ze stopy wyciskali, pozniej jak skonczyła rok to jezdzilysmy na oddzial do szpitala, bo w labo jej nie umialy pobrac, bo ma bardzo cienkie żyłki. Teraz od chyba 3 lat jezdzimy do idealnego (dla mnie przynajmniej) labo, gdzie zawsze sobie z nia radza.
dzisiaj tez do zyly sie nie wbily, wiec wyciskaly z paluszka. A jak sobie radzi? No boi sie za kazdym razem, choc powinna byc juz przyzwyczajona
ale od roku juz nie placze, tzn nie drze sie w niebogłosy, ale jakas lezka czasami poleci