u mnie 2 z 4 ciąży były z sexu "na pewno się nie uda od razu, prawie nikomu się nie udaje, więc mamy co najmniej pół roku starań" - pierwszy raz bez zabezpieczenia i trafiony a potem po łyżeczkowaniu "na otarcie łez, ten jeden raz i zgodnie z zaleceniami przerwa". Dwa kolejne to już tu forumowe. Odchodziłam dwa razy stąd i fakt głowa odpoczęła, ale nic to nie dało. Tu zaczęłam korzystać z kalkulatora dni płodnych, ale śluzu, temp, szyjki nie badam, testów ovu nie robię- jeszcze
ale jest stres, żal, zrezygnowanie. Już kilka razy myślałam, żeby przestać- mam jedno dziecko, będzie mieć swój tylko pokój, bez problemu wyjazdy i dodatkowe zajęcia. Jednak wartość rodzeństwa na razie wygrywa. Tylko nie chcę dużej różnicy wieku. I nie wiem, ile jeszcze będę się starać. Już bym wolała usłyszeć chyba, że już nie mogę mieć więcej dzieci. Mogłabym odpuścić. Ale mój największy stres, to były badania córki w kierunku zespołu Turnera, gdzie kobiety nie mogą mieć dzieci. Bałam się, że będę musiała jej kiedyś powiedzieć, że ona nie może. A ten strach dopiero stał się realny, jak sama zaczęłam mieć problem z zajściem. Bo skoro mam dziecko, a jest dla mnie tak bolesne, że się nie udaje teraz, to co dopiero dla kogoś kto dziecka jeszcze nie ma i dla kogoś kto wie, że mieć nie będzie