reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Staraczki 2017 ;) zapraszam!

PanaKotka u nas w kazdej miejscowości u nas inaczej patrzą, znam ludzi którzy nie są bogaci, żyją normalnie, oboje pracują i zostali adopcyjnymi rodzicami. Wiesz jak nie spróbujcie to się nie dowiecie. Trzeba brać byka za rogi i sprawdzać każda możliwość jeśli to ma sprawić że marzenia o dziecku się spełnią. Chociaż sama droga prawna żeby przez to przejść może dac w kość


Napisane na LG-P760 w aplikacji Forum BabyBoom
 
reklama
Pana Kotka trochę nie rozumiem, ale ok. Mam inne podejście do życia. Zawsze szukam wszelkich możliwych rozwiązań. Jak nie drzwiami, to oknem. Podjęłabym każdą możliwą próbę i nie rezygnowałabym już na starcie "bo może się ni udać". Z tego co zrozumiałam liczycie tylko na naturalne poczęcie, bo in vitro odpada, adopcja też.
Wiem, że wiele przeszłaś, ale chyba każda z nas była kiedyś w beznadziejnej sytuacji (bez znaczenia z jakiej dziedziny życia) i walczyła do końca.
Super, ze masz męża, który jest Twoim wsparciem. Napisałaś bardzo ładnie o tej adopcji. Idź do wszystkich ośrodków i mów im to. Leje Wam się na głowę? Nie. Macie co jeść? Macie ubrania? Rachunki zapłacone? Jeśli teraz dajecie radę to i z dzieckiem dacie. Trzeba tylko trafić na odpowiednich ludzi, którzy powiedzą jak przejść wszystkie procedury. i przekonać, że jesteście świetnymi kandydatami na rodziców. Nie słyszałam, aby dzieci adoptowali milionerzy, a arczej zwykli zjadacze chleba.
Boisz się? Strach jest zawsze. Przed poczęciem, w ciąży i po porodzie. Zawsze. To nie znika wraz z pojawieniem się dziecka na świecie.
Tak jak mówię - podjęłabym każdą możliwą próbę. Pewnie najpierw in vitro, a jak to by nie pomogło, to odwiedziłabym wszystkie możliwe ośrodki adopcyjne. Ale ja tak mam, że nie spocznę jak nie osiągnę celu, albo przynajmniej jeśli nie zrobię wszystkiego co tylko można było. Tylko wtedy mogłabym żyć spokojnie wiedząc, że spróbowałam wszystkiego.
 
Pana Kotka, oczywiście, że Cię nie znam i szansa, ze Cię poznam w życiu realnym jest zerowa. Jako uczestnik forum mogę jedynie oceniać te literki na ekranie, które piszesz i odpowiadam jak to wygląda z mojej perspektywy. A wygląda to tak, że nastawiasz się tylko na naturalne poczęcie odrzucając invitro i bez przekonania podchodzisz do adopcji. Chcę i boję się. Jeszcze raz podkreślam - to subiektywne zdanie osoby, która nie zna Cię osobiście. Absolutnie moim zamiarem nie było wydawanie krzywdzących opinii. Cenie sobie szczerość i jasność przekazu na pierwszym miejscu. Nie odbieraj tego jako atak na siebie, bo nie takie mam zamiary. Staram sie tylko lepiej zrozumieć Twoją sytuację i punkt widzenia.
Sama zauważyłaś, że zbliżasz sie do granicy wytrzymałości. Może zanim przekoczyć tę granicę warto spotkać się z kimś, kto pomoże przez nią przejść, a wręcz z niej zawrócić? Mówię tutaj o psychologu. Fachowcu, który rozumie problem bezpłodności.
Na swoim przykładzie nie znam problemu bezpłodności. Opieram sie tylko na doświadczeniach bliskich, którzy mieli ten problem, a dziś są rodzicami lub wkrótce będą. Nie są to zamożni ludzie. Wręcz przeciwnie. Skorzystali z rządowego programu n vitro.
Nie bądź na mnie zła. Jestem typem człowieka, który do wszystkiego podchodzi zadaniowo. Jest problem? Szukam rozwiązania. Chodzę, pytam, dzwonie, rozmawiam i wykorzystuję każdą szansę, która daje cień nadziei na rozwiązanie problemu.

Głęboko wierzę, że i Wy z mężem doczekacie się swojego cudu. On tam gdzieś na Was czeka!
 
Tylko że nasz wspaniały rząd rezygnuje z in vitro, u nas w mieście do końca roku można z tego skorzystać tylko.

PanaKotka dlatego pisałam że nie znam twojej sytuacji i histori. Może faktycznie poszukaj dobrego psychologa który pomógł by ci to wszystko uporządkowa. Bo z takim myśleniem prędzej się "zajedziesz" psychicznie.
Z drugiej strony fajnie że masz takie oparcie w mężu. Nie każda kobieta tak ma.

Napisane na LG-P760 w aplikacji Forum BabyBoom
 
Uwazam ze adopcja jest najtrudnoejsza decyzją jaka musza podjac nieplodne pary. Ludzie latami do tego dojrzewaja. Znajduja miliony powodow przeciw. Niektorzy z czasem zmieniaja zdanie inni nie przelamuja sie i pozostają sami. Czy godza sie z brakiem a raczej niemoznoscia bycia rodzicami- chyba nie.
Mam ciotke dzis 65lat- cale zycie chciala miec dzieci- nie wyszlo. Nie adoptowala. Po smierci meza kompletnie jej odbilo. Kupila psa. Chyba nie musze mowic jak z nim postepowalla. Kupila mu wozek, mowi synus, przebiera, czesze,chodzi do fryziera, dentysty. Kupuje cuda na kiju. Ostatnio na jakiejs imprezie powiedziala ze urzadza mu pokoj... oszalala

Napisane na SM-G903F w aplikacji Forum BabyBoom
 
Pana Kotka trochę nie rozumiem, ale ok. Mam inne podejście do życia. Zawsze szukam wszelkich możliwych rozwiązań. Jak nie drzwiami, to oknem. Podjęłabym każdą możliwą próbę i nie rezygnowałabym już na starcie "bo może się ni udać". Z tego co zrozumiałam liczycie tylko na naturalne poczęcie, bo in vitro odpada, adopcja też.
Wiem, że wiele przeszłaś, ale chyba każda z nas była kiedyś w beznadziejnej sytuacji (bez znaczenia z jakiej dziedziny życia) i walczyła do końca.
Super, ze masz męża, który jest Twoim wsparciem. Napisałaś bardzo ładnie o tej adopcji. Idź do wszystkich ośrodków i mów im to. Leje Wam się na głowę? Nie. Macie co jeść? Macie ubrania? Rachunki zapłacone? Jeśli teraz dajecie radę to i z dzieckiem dacie. Trzeba tylko trafić na odpowiednich ludzi, którzy powiedzą jak przejść wszystkie procedury. i przekonać, że jesteście świetnymi kandydatami na rodziców. Nie słyszałam, aby dzieci adoptowali milionerzy, a arczej zwykli zjadacze chleba.
Boisz się? Strach jest zawsze. Przed poczęciem, w ciąży i po porodzie. Zawsze. To nie znika wraz z pojawieniem się dziecka na świecie.
Tak jak mówię - podjęłabym każdą możliwą próbę. Pewnie najpierw in vitro, a jak to by nie pomogło, to odwiedziłabym wszystkie możliwe ośrodki adopcyjne. Ale ja tak mam, że nie spocznę jak nie osiągnę celu, albo przynajmniej jeśli nie zrobię wszystkiego co tylko można było. Tylko wtedy mogłabym żyć spokojnie wiedząc, że spróbowałam wszystkiego.
Popieram...ważne by spróbować. ..bo jeśli się nie spróbuję to do końca życia będziesz miala do siebie wyrzuty ze a nóż mogła się udać a nie sprobowalismy. ...
 
Dziwię się Wam, że tak łatwo wydajecie sądy...

Napisane na LG-D855 w aplikacji Forum BabyBoom
Panakotka ja sadow nie wydaje. Nie wiem jaka do konca jest twoja sytuacja. Jednak popieram dziewczyny, bo nie mozesz bazowac na tym, ze wiesz cos ze slyszenia. Moze jeszcze nie teraz, ale za jakis czas idzcie z mezem do takiego osrodka i dowiedzcie sie czy macie szansę.
W gronie znajomych, a nawet znajomych znajomych znam tylko jedna parę, która zaadoprowała dziecko. I nie są to ludzie majętni ponad miarę. Zyją normalnie - mieszkanie wynajmują..

Doczytałam gdzieś w postach, że zaszlaś w ciążę- teraz wnioskuje ze nie wiesz co sie dzieje bo na symulacje organizm nie reaguje. Wiem ze wiele jest w glowie. Moze to ona cie blokuje w jakis sposob.

Napisane na SM-G903F w aplikacji Forum BabyBoom
 
reklama
Dziwię się Wam, że tak łatwo wydajecie sądy...
Myślicie, że to wszystko jest takie proste, jak pstryknięcie palcami. Wy chyba w ogóle nie zdajecie sobie sprawy z czym się to wiąże... Szkoda gadać...

Napisane na LG-D855 w aplikacji Forum BabyBoom
Adopcja nie jest prosta- jest chyba o wiele trudniejsza niz wszytkie inne sytuację zwiazane z wychowaniem dzieci. Trzeba byc wyjatkowym czlowiekiem, zeby zaryzykować i podjać sie tego zadania. Dzieci adoptowane to nie są dzieci łatwe- to dzieci z problemami, często wymagające dlugotrwalej pomocy psychologa, to dzieci odrzucone i zepchnoete na margines. Wychowani ich i nie skrzywdzenie przy tym to wyzwanie.

Napisane na SM-G903F w aplikacji Forum BabyBoom
 
Do góry