reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Rozwój i postępy naszych dzieci

Miemie kurcze teraz to ja Sie.zaczelam zastanawiac nad sobą ;) bo ja wogole.zabawek nie myje. Leza w domu wiec uwazam ze jest to.bezpieczne tym bardziej ze Lila zasuwa po podlodze wiec i tak ma brudne lapki. Jesli czegokolwiek wycieram to jej raczki i buzie tak 1-2 razy dziennie. Moze i powinnam umyc chociaż te plastikowe ale mi sie nie chce :)
 
reklama
MieMie, musisz z tym walczyć bo dziecku życie zatrujesz! Wiem co mówię bo przez nasze przejścia, stratę dziecka nabawiłam się nerwicy natręctw - mycie rąk, nasiliło się w ciąży. Na szczęście obyło się bez profesjonalnej pomocy po ciąży, M i mama mnie stopował i mi wytłumaczył, że to droga donikąd, ale miałam normalnie zdiagnozowany problem u psychologa do którego chodziłam po starcie dziecka. Do dzisiaj moje ręce nie mogą do siebie dojść starłam całą warstw ochronną tym myciem, pękają, bolą, pieką są szorstkie i teraz drogie kremy i kosmetyczka. Jestem pedantką ale bez przesady, odurzam codziennie rano przed położeniem Uli na jej dywanie który jest złożony na noc, ale to dlatego, że nie mamy przedpokoju i wszystko się nosi, Ula urzęduje na dywanie, podłogę myje tak z raz dziennie, czasami dwa raz na dwa dni. Zabawek nie przecieram, smoczki parzę jak upadną, piorę jak coś było wcześniej w paszczy psa ale bez przesady wszytko ma na rękach, to naturalne, że musi zjeść brud, żeby się uodpornić. Jakoś na dobre jej to wychodzi bo jeszcze nie chorowała. Co więcej nie prasuje jej ubranek bo nie mam czasu i piorę też czasami coś w naszym proszku i też jest ok. A na basenie wkłada do paszczy zabawki które miały w buzi wszystkie inne dzieci i wszystkie matki na to pozwalają, specjalnie podpatrywałam:-)
 
u nas teściówka ma manie wyparzania i jak przychodzi zalewa wrzątkiem plastikowe zabawki których tolka praktycznie nie używa. za to ja się nie przejmuję zbytno, podaję jak coś spadnie, no chyba że ewidentnie podnoszę z moim lub psim włosem, to paluszkami ściągnę ;) a jak bardzo źle wygląda to wsadzam pod kran, otrzepuję z wody i oddaję toli.
jak byliśmy na echo serduszka to też się bawiła "dyżurnymi" maskotkami, które niejedne rączki i buzie dotykały i odpukać przez całą zimę miała dwa razy lekki katar.
 
czego oczy nie widzą tego sercu nie żal - Wiki od dwóch dni w żłobku pakuje pewnie do paszczy wszystko co mu się dostanie w łapkę a tam na pewno nioe wyparzają jak spadnie na podłogę :-D:-D:-D

a propos - jestem z mojego syna dumna (jakby powiedziała moja córka "mama dumna") - dziś Pani w żłobku powiedziała, że był wspaniały, pięknie wszystko zjadł (owoce, zupkę, mleczko), przez chwilę bawił się sam zabawkami w kojcu (bo wczoraj nie dał się odłożyć i musiały go nosić przez cały dzień, ale pierwszy dzień - wiadomo), uciął sobie piekną drzemę i tylko raz się rozpłakał, a w zasadzi rozmarudził a tak był cały czas wesoły - i to wszystko w 3 godziny (chodzimy na 8 i odbieram go po 11). Faktycznie jak go oddawała to śmiał się całą gębą ;-)

A ja odkryłam dwie rzeczy - nie pamietam co się idąc robi z rękami jak się nie ma wózka oraz w domu jest strasznie cicho jak nikogo nie ma :-D
 
czego oczy nie widzą tego sercu nie żal - Wiki od dwóch dni w żłobku pakuje pewnie do paszczy wszystko co mu się dostanie w łapkę a tam na pewno nioe wyparzają jak spadnie na podłogę :-D:-D:-D

Żłobek... - złożyłam podanie o przyjęcie do żłobka od września. Jesteśmy na 157, 245 i 354 miejscu. u nas wybiera się 3 preferencje żłobków. Także żłobek państwowy u nas zostanie raczej w sferze marzeń :)
 
Katjusza, gratulacje dla Wikiego :D
Też mam taki syndrom - jak idę gdzieś sama, to czekam na windę, mimo że obok są ruchome schody. Albo nie idę po schodach, tylko skręcam na podjazd dla wózków :D:D:D
 
Cornelka, Asia, dzięki wielkie za to,co napisałyście. Dziś przeżyłam olśnienie. Na bank przeginam z tą sterylnością. W pierwszej kolejności zatruwam życie sobie, a w kolejnej Lilce pewnie pośrednio. Niestety chyba mam coś z głową, może rzeczywiście jest to jakaś postać nerwicy natręctw - żeby przemyć, umyć, żeby uważać, jak pies do Lilki podchodzi, że nadepnął na jej koc, że przeszedł obok zabawek. Czy mi totalnie już odbiło? Jestem przygnębiona tym, bo ja nigdy do pedantek nie należałam. ALe może to nie z pedantyzmem jest związane, tylko z jakąś dysfunkcją w psychice. Bo innej opcji nie widzę. Masakra, każdego dnia dowiaduję się o sobie czegoś nowego.

Lewek, Ty nie musisz się nad sobą zastanawiać, to ja mam totalny odpał w drugą stronę.

A mam do Was pytanie ogólnie dziewczyny - jak często sprzątacie u siebie? I jak oswajacie dziecko z psiakami? Na co im pozwalacie w kontakcie z dziećmi?
 
MieMie ja się tam tobie nie dziwię, masz psa to sprzątasz, podejrzewam, że masz sporo kłaków jak nawet odkurzysz, a jak Młoda weźmie zabawkę masz na niej sierść? gorzej będzie jak zacznie Ci raczkować i zjadać wszystkie możliwe kurze, jak Laura tak zjadała, to moja przyjaciółka była przerażona :-p ja sprzątam w sumie ciągle, odkurzam rano i wieczorem, bo Laura jak je to je z nią wszystko, zabawki prałam wszystkie po szpitalu i tak raz na tydzień sobie wrzucam na program 15minut (te co najwięcej Nina ciumka), jak Nine daję do łapy coś, to chociaż tetrą przecieram, nie pedantyzm, ale czasem to ma Laura w buzi, czasem są wszystkie okruchy świata ;-) zobaczysz z czasem Ci to przejdzie, zresztą zobaczysz jak je ziemię z dworu, to kurze z domu to pikuś :-p

edit: ja też nie lubie jak pies teściowej chodzi po Niny kocu, czy rzeczach, widziałam jak jaja sobie liże :baffled:
 
reklama
Miemie Nie przejmuj sie tym to nie az takie grozne dziecko i tak swoje z podlogi zje. Nakwazniejsze to nie izolowac od rówieśnikow i nie kisic w domu. Ja po urodzeniu Lili mialam gorsze natrectwo. Nikomu nie chcialam jej dac do opieki jak ktos chcial ja na rece nawet moja mama to sie wsciekalam niesamowicie i musialam sie mocno hamować zeby nie nawrzeszczec na nia. W sumie to tylko M mogl sie nia zajac a i tak nad nim stalam i kontrolowalam kazdy Jego ruch i wytykalam mu ze zle robi. Boże masakra jakas az mi wstyd. Teraz jest lepiej ale nadal mi sie wydaje ze jestem mega nadopiekuncza, tylko walcze z tym.
 
Do góry