noc minęła, a wieści od zapominajki żadnych. no nic. czekamy i trzymamy kciuki.
pomysł z wymianą numerów jest super jeśli mogę się wypowiedzieć, choć jestem nowa.
opowiem Wam o moim świetnym poranku, tak świetnym, że wyję już drugą godzinę.
na godzinę 10 pojechałam spotkać się z moim bratem i jego żoną. są ode mnie starsi o 15 lat, już dubletowo dzieciaci. dziś zostałam nazwana nieodpowiedzialną gówniarą ponieważ... mam w domu dwa koty. opowiedzieli mi dwie cudowne historie ich znajomych.
w pierwszej po toksoplazmozie u ciężarnej mamy urodziło się dziecko z jedną nerką. w drugiej przez obecność kota w domu rocznemu dziecku pojawiła się w oku cysta. dziś jest tak duża, że dziecko nie otwiera oka (ma 9 lat).
mam dwa koty, absolutnie niewychodzące (nawet na balkon), przebadałam ich na tokso (obaj zdrowi), nie karmię ich surowym mięsem, odkąd jestem w ciąży mój Luby w 100% przejął czyszczenie kuwety.
wiem niby, że zachowuje wszystkie środki bezpieczeństwa itp itd, ale boję się, że przez moją miłość do tych futrzaków z Bąblem mogłoby być coś nie tak. nigdy bym sobie tego nie wybaczyła....
z drugiej strony oddanie ich na wieś do rodziny (część rodziny mieszkająca w mieście nie przyjmie kotów, mój tata alergik, mój brat anty) spowodowałoby, że biegały by po dworzu, bo tam nikt by ich nie traktował jak zwierzę domowe, zginęłyby pod kołami, pochorowałyby się, no same wiecie o co mi chodzi. te koty totalnie nie są przystosowane do czegokolwiek. jeden to rosyjski niebieski-alergik, a drugi dachowiec-ciapa, spadający nawet z parapetów, bo się zagapił. poza tym oni dwaj to w sumie 8kg chodzącej miłości i gdybym miała ich oddać do pękło by mi serce. choć oczywiście nie zachowałabym ich kosztem dziecka.
proszę napiszcie co o tym myślicie.