A ja dziś przeszłam batalię ze służbą zdrowia
W nocy Nati płakała, że ją uszko boli, dostała Nurofen i termofor zamiast poduszki i jakoś do rana wytrzymała. Po śniadanku znowu Nufofen i wyglądało że już jej nic nie boli, więc zaczęłyśmy się do mojej mamy szykować i jak chciałam jej chustkę na głowę założyć to nie dała się do ucha dotknąć. I tak zamiast u mojej mamy wylądowałyśmy w szpitalu. W ambulatorium czekałyśmy 1,5 h zanim pani doktor (będąca na dyżurze ) raczyła do nas zejść i w tedy okazało się że owszem, ona chętnie zbada Natalkę, tylko że nie ma czym
Zadzwoniła na oddział dziecięcy z prośbą wypożyczenia na chwilkę, ale oczywiście nie, bo nie! Więc ja poszłam z Małą na oddział i proszę to wredne babsko, żeby jej tylko do uszka zajrzała i powiedziała czy są zmiany zapalne, bo pani na dole nie może nam bez takiej wiedzy leków przepisać, ale oczywiście pani doktor nie chciało się dupy od komputera oderwać i powiedziała, że Nati nie zbada. Oprócz tego że była w stosunku do mnie opryskliwa, to jeszcze użyła paru epitetów. Poprosiłam, by dała mi na piśmie że odmawia udzielenia pomocy dziecku, w celu przedłożenia dyrektorowi placówki i to wstrętne babsko po prostu wypchnęło mnie z gabinetu
Skargę złożyłam w sekretariacie dyrektora i mam nadzieję, że się babsztylowi nie upiecze.
No, ale zostałyśmy bez leków... Więc podzwoniłam po znanych mi pediatrach prywatnych, ale jak na złość każdy był dziś na wyjeździe
ostatecznie pojechałam do szpitala wojewódzkiego, do którego mam koło 40 km w jedną stronę, ale opłaciło się. Lekarz przemiły, bardzo chętnie obejrzał Natalkę i okazało się, że ma ostre zapalenie w obu uszkach:-( Dostała antybiotyk i krople do uszek i ma tydzień z domu nie wychodzić. Pan doktor powiedział, że zapalenie jest na tyle poważne, że jakbyśmy do poniedziałku bez leków zostały to mogło się rozwinąć zapalenie opon mózgowych... Na dziś mam służby zdrowia po dziurki w nosie
Nati już po 1 dawce antybiotyku i kropelkach, leży sobie na termoforku i uszko grzeje, a ja zmykam kolacyjkę robić.