Ann nie, moj maz nie chce wracac i bardzo mocno sie tego trzyma. On wspomina czasy kiedy urodzil sie chory Adas 9 lat temu, my mielismy po 20 lat, kiedy pracowal w pizzerii za 1200 zl i nie mielismy nawet na rachunki, decyzja o wyjezdzie byla tylko jego, ja od samego poczatku nie chcialam wyjezdzac ale nie mialam wyjscia. On pojechal, ja dolaczylam po roku bo mialam wybor nadal widywac sie co 2 miesiace albo sprawic zeby rodzina byla razem. Na ten moment mam dosyc i jestem zla ze wogole tu przyjezdzalam i juz mnie nie obchodza decyzje innych. Ja mam swoje zycie jedno i nie chce sie tu zestarzec a potem umrzec ze swiadomoscia ze zylam tak bardzo nieszczesliwa.
Agamy dokladnie tego sie boje, ja w pl nie pujde do pracy w najblizszym czasie ale mam tam mozliwosc pobierac zasilki na synka i z tego co slyszalam wynosza one najnizsza krajowa w zamian wlasnie za rezygnacje z pracy. Mam wielu znajomych i wszyscy mowia to samo, ze poczatki ciezkie ale nikt nie zaluje. Doceniam UK, tu nauczylam sie jezyka, zawodu, zrobilam prawojazdy, odlozylam troche pieniedzy i zwiedzilam troche swiata. Ale to juz mi nie wystarcza na tyle zeby przycmilo tesknote za domem.
Soniafka nie mam zadnych konkretnych planow, wiem ze bede wracac sama z dzieciakami i troche sie boje ale stwierdzilam ze kurcze, jak nie sprobuje to sie nie przekonam. A wole zalowac ze cos zrobilam niz do konca zycia sie zastanawiac co by bylo gdyby... aaa i operacje piersi tez mam w planie
nie chce wielkich tylko chcialabym je wypelnic, takie duze C male D, jak za dawnych czasow...