Moja endokrynolog powtarza, że dla kobiet w ciąży górna granica to 2,5, jeśli tą granicę poziom tsh przekroczy trzeba się skonsultować i najpewniej brać euthyrox. Ciąża obciąża tarczycę, żeby dzidziuś zdrowo rósł, trzeba kontrolować poziom tsh - tak mi powtarza moja lekarka. Jeśli ktoś miał wcześniej problemy z tarczycą to już w ogóle zaraz po pozytywnym teście powinien lecieć zbadać poziomy. W moim przypadku (mam można powiedzieć początkowe stadium hashimoto, ale opanowane dietą, póki co bez leków), po pozytywnym teście kazali badać tsh co 4 tygodnie.
Czy któraś z Was ma doświadczenie z biochemiczną/ poronieniem? udało się Wam niedługo po kolejny raz zajść w ciążę?