Dziewczyny, zwłaszcza te bardziej doświadczone. Mąż 2.01 o 12:00 ma badanie nasienia (tym razem z fragmentacją i testem HBA). Planowałam urodzinowe seksy dzisiaj/jutro, żeby były te 2-3 dni abstynencji, ale coś mnie rozłożyło :/ W środę, w pierwszy dzień Świąt, zaczęłam lekko pokasływać, w czwartek czułam się już trochę osłabiona, że potrzebowałam więcej poleżeć i odpocząć, ale i tak podziałaliśmy (teoretycznie płodne wypadały mi właśnie na ten tydzień; w poprzednią środę był pęcherzyk dominujący, choć nieregularny, 12mm i lekarz powiedział, że najwcześniej za tydzień by się spodziewał owulacji). W piątek już weszła lekka gorączka (najwyżej złapałam chyba 38,2), ale zbiłam ją szybko ibuprofenem i w sobotę już nie było po niej śladu. Teraz w zasadzie czuję się dobrze, męczy mnie tylko kaszel, ale to zasługa astmy alergicznej, która uruchamia mi się przy infekcjach. Myślicie, że możemy jeszcze podziałać jutro, jeśli będę się czuła na siłach (bez wymiany płynów ustrojowych innych od tych z dróg rodnych)? Czy jednak mąż może coś złapać? Lepsze 6 dni abstynencji czy 2-3? Jest też szansa, że tej owulki jeszcze nie było, ale nie jestem w stanie tego stwierdzić w żaden sposób, bo przez nocne duszności pomiar temperatury jest kompletnie niemiarodajny.