51-letnia Julie Loving podarowała swojej córce niezwykły prezent. Została mamą zastępczą i urodziła własną… wnuczkę. Była surogatką dla 29-letniej córki Breanny, która miała problemy z utrzymaniem ciąży.
Breanna i Aaron Lockwood bardzo chcieli zostać rodzicami. Starając się o dziecko od 2016 roku, pokonali wyboistą i długą drogę. Przeszli kilka nieudanych prób in vitro, kilka operacji i poronień, w tym ciąży bliźniaczej.
- Walka z bezpłodnością była najcięższą, jaką przeszłam w życiu. To zweryfikowało wszystkie moje dotychczasowe wyobrażenia.- wspomina Breanna.
W pewnym momencie lekarz powiedział, że Breanna i Aaron powinni rozważyć opcję matki zastępczej, ponieważ kobieta nie będzie w stanie donosić ciąży. Wówczas Julie, jej matka, zaproponowała, że zostanie surogatką.
- Przebiegłam w życiu 19 maratonów i mam za sobą wiele triathlonów. Czułam, że ze względów zdrowotnych mogę to zrobić. Dobrze przeszłam też ciąże z dwójką moich dzieci - tłumaczyła Loving.
51-latka przeszła różne badania, by sprawdzić, czy może zostać matką zastępczą. Ginekolog podkreśla, że to wyjątkowa sytuacja. Bardzo rzadko córka może skorzystać z pomocy matki jako surogatki.
- Należy zauważyć, że jest to bardzo, bardzo niecodzienna sytuacja. Umożliwiły to wyjątkowe okoliczności i wyjątkowe relacje. - powiedział dr Brian Kaplan z Fertility Centers of Illinois, lekarz Lockwood.
Na początku lutego 2020 roku Loving przeszła zapłodnienie in vitro. Ciąża przypadła na początek pandemii koronawirusa i lockdownu. Julie zdecydowała się więc na zwolnienie lekarskie, by nie pracować.
Rodzina bardzo długo wstrzymywała wybuchy radości. Po jakimś czasie Breanna zdradziła, że jej mama Julie nosi ich dziecko. Wyjaśniła, że jej córka jest w najbezpieczniejszym miejscu, jakie mogła sobie wyobrazić. Dopiero w połowie ciąży przyszli rodzice zaczęli przygotowywać się na przyjście dziecka na świat.