Juti777
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 10 Czerwiec 2015
- Postów
- 1 279
Kurcze, to my z mężem totalnie na odwrót.
Pierwsze lata to był związek na odległość Kraków - Warszawa, bo tam studiowaliśmy. Jak mąż skończył studia, mimo że miał w Kraku ofertę pracy i mieszkanie teściów to wiedział, że jak chce być ze mną to zwija manatki do Warszawy. Teściom ne było to w smak, ale postawiliśmy na swoim. Od razu zamieszkaliśmy razem. Potem przez 4 lata było gadanie: kiedy ślub, ile można na kocią łapę itp. Im więcej gadali, tym bardziej my o ślubie słyszeć nie chcieliśmy. Od zawsze wiedzieliśmy, że chcemy go zrobić za własne pieniądze i po swojemu, więc najpierw się ustabilizowaliśmy finansowo i pracowo trochę, odłożyliśmy coś i wtedy oznajmiliśmy, że bierzemy ślub, gdzie i kiedy.
Znów teście mieli wonty, że jak to bez ich pomocy i współudziału. Teściowa nawet nam inną salę zarezerwowała na ten sam termin, bo "jak to okrągłe stoły a nie podłużne"? ;-) Ale my postawiliśmy na to co chcieliśmy od początku. I było warto. Znajomi do dziś mówią, że to było jedno z najlepszych wesel ever.
I od początku też mieliśmy podejście że parę lat chcemy pobyć tylko we dwoje i potem o dziecko się starać. Z przyczyn niezależnych trochę się ten czas przedłużył, ale generalnie nie chcieliśmy od razu. I to był kolejny szok dla społeczności z naszego miasteczka rodzinnego. Nie dość, że ślub wzięli bo chcieli, to jeszcze dzieci od razu nie naprodukowali! Wstyd i hańba! ;-)
A teraz obydwoje mamy w miarę ustabilizowana sytuację zawodową. Kupiliśmy drugie - duże mieszkanie, które chcemy urządzić do połowy przyszłego roku. Spodziewamy się syna. Do tego jesteśmy dotarci na wszelkie możliwe sposoby!
Pierwsze lata to był związek na odległość Kraków - Warszawa, bo tam studiowaliśmy. Jak mąż skończył studia, mimo że miał w Kraku ofertę pracy i mieszkanie teściów to wiedział, że jak chce być ze mną to zwija manatki do Warszawy. Teściom ne było to w smak, ale postawiliśmy na swoim. Od razu zamieszkaliśmy razem. Potem przez 4 lata było gadanie: kiedy ślub, ile można na kocią łapę itp. Im więcej gadali, tym bardziej my o ślubie słyszeć nie chcieliśmy. Od zawsze wiedzieliśmy, że chcemy go zrobić za własne pieniądze i po swojemu, więc najpierw się ustabilizowaliśmy finansowo i pracowo trochę, odłożyliśmy coś i wtedy oznajmiliśmy, że bierzemy ślub, gdzie i kiedy.
Znów teście mieli wonty, że jak to bez ich pomocy i współudziału. Teściowa nawet nam inną salę zarezerwowała na ten sam termin, bo "jak to okrągłe stoły a nie podłużne"? ;-) Ale my postawiliśmy na to co chcieliśmy od początku. I było warto. Znajomi do dziś mówią, że to było jedno z najlepszych wesel ever.
I od początku też mieliśmy podejście że parę lat chcemy pobyć tylko we dwoje i potem o dziecko się starać. Z przyczyn niezależnych trochę się ten czas przedłużył, ale generalnie nie chcieliśmy od razu. I to był kolejny szok dla społeczności z naszego miasteczka rodzinnego. Nie dość, że ślub wzięli bo chcieli, to jeszcze dzieci od razu nie naprodukowali! Wstyd i hańba! ;-)
A teraz obydwoje mamy w miarę ustabilizowana sytuację zawodową. Kupiliśmy drugie - duże mieszkanie, które chcemy urządzić do połowy przyszłego roku. Spodziewamy się syna. Do tego jesteśmy dotarci na wszelkie możliwe sposoby!