Cześć Irena, jest mi bardzo przykro z powodu Twojej straty. Moja historia i pewnie wielu dziewczyn tutaj jest podobna do Twojej.
U mnie, w telegraficznym skrocie, było tak... 17 maja poszlam na wizyte, zeby upewnic sie, ze wszystko jest ok, na totalnym luzie, planujac gdzie tu pojsc z mezem na kolacje po tej wizycie. I slysze od lekarza- "niestety nie jest dobrze". Okazalo sie, ze rozwoj zarodka zatrzymal sie na 8 tc, a ja bylam w 10 tc. I serce juz nie bilo. Choc bilo wcześniej. Szok i niedowierzanie. Dzien pozniej bylam juz po zabiegu. Przez pierwsze dni po zabiegu nie mialam motywacji, by zwlec sie z lozka.
Z perspektywy czasu moge powiedzieć, ze czas leczy rany. Ale musi go troche minac... a teraz jest Twoj czas na zalobe, musisz go przezyc, zeby isc dalej... bo w koncu trzeba isc dalej, zeby sie nie zablokowac, tylko doczekac sie tego upragnionego Maleństwa.